Przypomniało mi się dawne zadanie jakie dostałem na lekcji przedsiębiorczości, które miałem zrobić gdy byłem jeszcze w liceum. Zadanie polegało na tym, żeby podliczyć za ile pieniędzy jestem w stanie przeżyć przez miesiąc. Musiałem dokładnie wyliczyć ile bochenków chleba zjem, ile zużyje cukru, mąki, masła. Nie mogłem zapomnieć oczywiście o opłatach za media, drobnych przyjemnościach, no i ubraniach, lekach, nieprzewidzianych wydatkach. Po zrobieniu tego zadania doceniłem swoją matkę. Bo ja za tyle ile mama miała na utrzymanie siebie, mnie i mojego brata bym nie przeżył. Przyznam się, że wtedy nie byłem świadom ile kosztuje dokładnie cukier, mąka, ogólnie produkty spożywcze i ile ich zużywam w ciągu miesiąca. Zadanie musiałem robić z pomocą mamy. Wydaje mi się, że takie zadanie powinno robić się raz na rok w klasach gimnazjalnych i licealnych, gdzie młodzież nie pyta się skąd rodzice biorą pieniądze tylko chcą mieć nowy gadżet, ciuch czy pieniądze na rozrywkę.
Będąc w wieku licealnym byłem bardzo oszczędnym młodzieńcem. Nie piłem, nie paliłem, nie imprezowałem. Nie podążałem za aktualną modą, nie liczyła się dla mnie metka, wolałem kupić coś zawsze w klasycznym kroju, zresztą zostało mi to do dzisiaj. Nawet tak sobie wtedy mówiłem, że dziewczyny będę sobie szukał dopiero jak będę miał jakieś własne pieniądze. I tak właśnie było. Dopiero na studiach, gdy podjąłem się pierwszej zarobkowej pracy i zdobyłem pieniądze, zacząłem szukać szczęścia u kobiet, tzn kobiety już od podstawówki zaczęły interesować mnie bardziej niż sport jednak zacząłem myśleć o związku z kimś dopiero na studiach. Wiadomo, że związek kosztuje, wypada pójść do kina, dyskoteki, na lody a to wszystko przecież kosztuje. Moja oszczędność brała się z tego, że w domu się nie przelewało, niczego mi nie brakowało, rachunki były płacone regularnie, ale od śmierci ojca nie stać nas było na zbędne wydatki a raczej, stać było nas tylko na te niezbędne.
Do dziś mi ta moja oszczędność została. Nigdy nie brałem żadnej pożyczki, kredytu czym się szczycę. Po znalezieniu stałej pracy nie zacząłem jakoś więcej pieniędzy wydawać. Odkąd moja kieszeń stała się zasobniejsza zacząłem sobie pozwalać tylko na codzienne kupno słodyczy co niestety okazało się bardzo zgubne dla mojej sylwetki. Reszta pieniędzy zasilała stopniowo moje oszczędności w banku.
Teraz jak jestem z Natalią zastanawiam się czy bardziej jestem oszczędny czy skąpy, a może ta moja oszczędność jest pozorna. Na jedne rzeczy nie wydaje nic a na inne wcale mi nie żal pieniędzy. Tak naprawdę nie szkoda mi pieniędzy na słodycze, tzn zawsze coś mam schowane na wieczór, na remonty, cieszy się moje serce i raduje jak widzę, gdy moja siedziba pięknieje no i oczywiście na moją Natalię. Natalia ma zupełnie inne podejście do pieniędzy niż ja. Chociaż nie powiedziałbym, że jest rozrzutna. Nie żąda ode mnie drogich prezentów, nie muszę jej zabierać do drogich miejsc. Tak naprawdę nie szkoda jej pieniędzy tylko na kosmetyki i książki. Czasami mnie irytuje ile wydaje pieniędzy, przeważnie swoich i w tym ostatnich zaskurniaków na kosmetyk czy nową książkę. No ale przecież każdemu z nas się coś od życia należy. Nie potrafię sam siebie ocenić czy jestem skąpy czy oszczędny. Nie potrafię jednoznacznie ocenić mojej Natalii. Z pewnością ja lepiej się czuję jak mam jakąś większą sumę na koncie na czarną godzinę, natomiast Natalia jest bardziej skłonna do inwestowania pieniędzy, bardziej skłonna do ryzyka. Pewnie nie raz moja Natalia w duchu sobie myśli o mnie jak o skąpcu gdy pytam o pochodzenie nowej książki lub kosmetyku widząc fakturę lub pudełko od kuriera. Z drugiej strony Natalia już mi zwróciła raz uwagę gdy według niej kupiłem za drogie spodnie i zwracała uwagę na bezcelowość kupna rowerów czy karty telewizyjnej. Budżet domowy to kolejny powód do kłótni i płaszczyzna gdzie każda ze stron związku musi iść bezwzględnie na jakieś ustępstwa co jest konieczne dla przetrwania związku jak powietrze jest potrzebne do oddychania.
Każdy lubi wydawać pieniądze na słodycze ;) .
OdpowiedzUsuńwydawać to nie lubię ale jeść to aż za bardzo
UsuńNie każdy, ja nie lubię słodyczy :-D.
UsuńTy jako propagujący zdrowe odżywianie nie mogłeś napisać inaczej, pewnie wiesz z czego się robi słodycze i jakie sieją spustoszenie w organiźmie
UsuńNo to też, ale generalnie ja od dziecka nie lubiłem słodyczy :-P. Zawsze za to miałem słabość do słonych przekąsek typu chipsy, krakersy czy orzeszki, ale obecnie bardzo je ograniczyłem :-).
UsuńBo związek to umiejętność pójścia na kompromis.
OdpowiedzUsuńMasz fajne i zdrowe podejście do tematu ;)
mam nadzieję, że tak, chociaż pewnie każdy ma inne zdanie na ten temat
Usuń
UsuńTakie rozterki (jeśli nie przenoszą się na złośliwości) są naprawdę zdrowe.
zgadzam się, w takich sytuacjach można się przekonać jak zdrowy jest związek i ile jest wart, można sprawdzić umiejętność rozmowy ze sobą, umiejętność wspólnego rozwiązywania problemów życia codziennego
Usuńciężki temat jeśli o związki chodzi.. Choć mam to szczęście że akurat w kwestii finansowej oboje zgadzamy się. Wydawać nie lubię, może dlatego, że większość pieniędzy zarabiam na pracy fizycznej, to tym bardziej ciężko mi wyciągnąć większą kwotę z portfela. Na książki bym wydawała więcej, fakt, ale w okolicy nie ma gdzie kupić. ;p a rozpieszczone dzieciaki.. znam pannę, która w wieku 16 lat potrafiła się w sklepie rozplakac bo miała na urodziny do wyboru aparat albo telefon, a chciała oba... Kiedyś kasy braknie i będzie problem.
OdpowiedzUsuń...cóż, wiele rówieśników na miejscu tej 16stolatki, wiele by dało za samą możliwość wyboru...
Usuńz pewnością tak jest
Usuńwydaje mi się, że skąpstwo niewątpliwie związane jest z zasobnością naszego portfela, jak mamy mało i nie wydajemy na luksusowe rzeczy to przecież nikt nie nazwie nas skąpcami, a co do sytuacji o której napisałaś, dziecko jeszcze bym zrozumiał ale taką starą pannicę to już ciężko, biedny facet który na nią trafi i się zakocha
OdpowiedzUsuńWarto prowadzić takie rozważania
OdpowiedzUsuńi wyliczenia też.
Jesteś oszczędny i bardzo dobrze ,że tak robisz.
Da Ci to finansową równowagę przez całe życie.
Ja w Exelu prowadze tez różne wyliczanki.
Sprawdzam w ten sposob gdzie mi np uciekają pieniądze,
czy nie przesadzam z wydatkami.
Exel bardzo fajnie pokazuje nasze błędy finansowe.
Jesteś na pewno oszczędny :-)
wyliczeń w exelu nie robię, chociaż przypomniało mi się jak na początku znajomości widziałem, że podczas wizyty w sklepie wszystko sobie sumowała na kalkulatorze w telefonie, ja jak wspomniałem nie robię takich wyliczeń, ale przy kasie często widzę, że kupując zakupy spożywcze często połowa i więcej kasy idzie mi na słodycze, napoje, słone przekąski, niestety
OdpowiedzUsuńZgadza się, tez to zauważyłam. Jak kupuję spożywcze to płacę groszę, ale wystarczy że dorzucę słodycze i nagle dwie dychy więcej. Na szczęście mniej więcej od dwóch lat nie jemy kupnych słodyczy, chyba że drobiazgi z eko sklepu dla małej :)
Usuńtak trzymać
UsuńI portfel grubszy i dupa chudsza ;), same plusy :P
UsuńW sumie, mi nie żal kasy na książki i farby, płótna i wszystko do malowania, mojemu mężowi na gry choćby i jakoś się dogadujemy:) Oboje jesteśmy oszczędni w miarę, bo nie pochodzimy z bogatych domów, tylko jak się coś chciało, to rodzice nie dawali, a trzeba było sobie dorobić. Więc znamy wartość pieniądza- i całe szczęście:)
OdpowiedzUsuńkażdy z nas pracuje nie tylko po to żeby się utrzymać ale także po to by mieć środki na realizacje swoich marzeń, hobby, zainteresowań, wszystko zależy od tego kto ile zarabia, ważne, żeby nie wydawać więcej niż się ma
UsuńMam szacunek do pieniędzy od kiedy zaczęłam dostawać kieszonkowe i np. chcę sobie coś kupić i muszę długo na to oszczędzać.
OdpowiedzUsuńKażdy zasługuje na jakieś małe przyjemności choćby książka czy kosmetyk,bo to życie jest takie krótkie to chyba się nam coś od niego należy nie? Oczywiście rozsądnie np. jedna książka na miesiąc nie wiem...
no moja Natalia przy jednej książce na miesiąc to by nie wyżyła, w tym roku już pochłonęła ok 10 książek, też bierze udział w wyzwaniu 52 książki w rok, ale patrząc na jej zapał pewnie wyrobi się do czerwca, także u nas książki pojawiają się w ilościach co najmniej sporych, na szczęście nie wszystkie książki są kupowane, część Natalia wypożycza, lub kupuje na wyprzedażach różnych
Usuńpamietam , ze w pozniejszym dziecinstwie i czasach nastoletnich pieniadze nie mialy dla mnie wiekszego znaczenia .Mialem na jakas kole czy gume do zucia to dobrze , jesli nie z latwoscia obywalem sie bez tego .Pozniej oczywiscie rzecz nabrala innego , powazniejszego znaczenia .Jednak z tamtego czasu wnioslem w bardziej dzisiejszemu wspolczesny to , ze nie musze miec wszystkiego , nawet jesli moglbym sobie na to pozwolic .Decyduja przede wszystkim wzgledy praktyczne na ile to cos jest rzeczywiscie potrzebne .
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że brak kasy na każdą zachciankę w dzieciństwie uczy pewnej pokory, że bez czegoś można się obyć, a przy najmniej tego, że trzeba się zastanowić czy to na pewno jest mi potrzebne i że pieniądze nie biorą się z powietrza
UsuńNajtrudniej nie popaść w przesadę i zbudować z daną osobą wspólny system zarządzania pieniędzmi, zwłaszcza kiedy ich poglądy na ten temat bardzo się różnią. U mnie co prawda ta sprawa nie stanowiła problemu, ale napatrzyłam się w życiu na takie przypadki.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mały konkurs z akcji Książka w podróży.
http://lifegoodmorning.blogspot.com/2015/01/ksiazka-w-podrozy-na-maderze-konkurs.html
porozumienie, kompromis to jedne z podstawowych słów w związku
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym rękami i nogami ;)
Usuń