wtorek, 30 czerwca 2015

James Frey, Nils Johanson - Shelton, "Endgame. Wezwanie"

Hej, 
z tej strony Natalia :). Postanowiłam wrzucić coś trochę dla odmiany dla wywodów Siewcy. Nadeszły wakacje, a co za tym idzie wiele osób ma wolne. Można więc nadrobić zaległości w różnych dziedzinach - chociażby w czytaniu książek. Dzisiaj chciałabym Wam polecić jedną, która będzie idealna na wakacje. 

O "Endgame. Wezwanie" James'a Frey'a jakiś czas temu było bardzo głośno i już od dawna miałam na nią ochotę. 

Pewnego dnia o ziemię uderza seria meteorytów. To wydarzenie dla zwykłych ludzi jest po prostu niecodziennym zjawiskiem, w którym można dopatrywać się zapowiedzi końca świata, co nie wszyscy traktują poważnie. Jednak dla kilkunastu młodych ludzi to wydarzenie jest wezwaniem do gry...gry, w której stawką jest nie tylko ich życie, ale życie ich ludu, albowiem tylko lud gracza, który zwycięży będzie żył. Reszta niechybnie zginie. 

Zatem kilkunastu młodych ludzi spotyka się w Chinach, aby rozpocząć walkę o śmieć i życie. A początek temu wydarzeniu daje spotkanie z istotą pozaziemską, która każdemu z graczy pozostawia wskazówkę. Od tego momentu zaczyna się trzymająca w napięciu historia pełna wskazówek, zagadek i szyfrów. Do tego cała powieść jest multimedialna, bo w wielu miejscach w książce są odnośniki do stron internetowych. Dlatego też obok świetnej rozrywki, powyższa książka może nam dostarczyć nie lada wyzwań, ponieważ możemy wspólnie z bohaterami rozwikływać zagadkę. 

"Endgame. Wezwanie." zafascynowało mnie swoją oryginalnością, tajemnicami i obcymi cywilizacjami, których jak dla mnie było tu za mało. Być może oryginalność tej książki przypisuję temu, że czytam bardzo mało pozycji, w które wplecione są tematy związane z kosmitami i obcymi cywilizacjami. Jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz, a "Endgame. Wezwanie." jest idealnym początkiem dla takich laików jak ja. Jednakże ta książka jest dedykowana głównie dla młodzieży, co sprawia, że dla czytelnika w moim wieku momentami jest to uciążliwe...szczególnie jak się ma za sobą kilka książek dla młodzieży. Te momenty, o których myślę, to szczególnie sytuacja, która wywiązuje się między trójką bohaterów tejże powieści. A mianowicie jest ona - aby wziąć udział w grze porzuciła chłopaka, jednak już niej uczestnicząc poznaje innego gracza, w którym się zauroczyła. W pewnym momencie, chłopak stwierdza, że pojedzie za swoją ukochaną, aby ją wesprzeć...no i to doprowadza m. in. do sytuacji, w której dziewczyna jest rozdarta pomiędzy dwojgiem chłopaków...ten wątek bardzo przypominał mi sytuację ze "Zmierzchu", kiedy Bella jest rozdarta między wampirem a wilkołakiem, co samo w sobie jest traumatyczne:/...ale to może tylko odezwał się we mnie zabliźniony uraz po lekturze wspomnianej serii. 

Mimo to "Endgame. Wyzwanie." było dla mnie świetną i trzymającą w napięciu rozrywką, do której z przyjemnością wracałam. Ta książka jest lekką rozrywką, która może zamienić się na coś kreatywnego jeżeli tylko mamy ochotę. Podobno tłumacz przetłumaczył już na polski kolejną część, której już nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że ukarze się w miarę szybko na naszym rynku, bo jestem niesamowicie ciekawa co wydarzy się dalej, mimo to, że chyba już wiem, kto może zostać zwycięskim graczem - no chyba, że autorzy mnie zaskoczą ;). 

Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym co czytam zapraszam Was do siebie: 

Miłego popołudnia ;)
P.S. Nie mam tendencji do pisania po trzy razy o tej samej książce oraz robienia różnego rodzaju prowokacji, więc nie bójcie się teraz zasypu notek o tej książce ;) 

sobota, 27 czerwca 2015

"FEMINISTKI" rodem z horrorów

Feminizm, feministki - nigdy mnie te pojęcia jakoś nie przerażały jako faceta. Rozumiem, że kobiety kiedyś były bardzo dyskryminowane, że prawa do kształcenia się, prawa wyborcze, prawa do pracy musiały sobie wywalczyć. Dziś pod względem równouprawnienia jest dużo lepiej, rozumiem jednak, że wciąż nie jest idealnie. Są sytuacje w których kobiety mają wciąż jeszcze gorzej od mężczyzn. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to sytuacja kobiet przy szukaniu pracy. Wiadomo, że pracodawca jeżeli ma wybór woli mężczyznę bo ten nie zajdzie w ciążę i nie pójdzie na zwolnienie, będzie bardziej dyspozycyjny. Z takimi sytuacjami trzeba jak najbardziej walczyć i głośno o nich mówić, trzeba wskazywać co trzeba zmienić, żeby obie płcie były naprawdę równe tam gdzie można mówić o równości. Uważam więc, że feministki mają dziś rację bytu i że mają co robić. Przyznam się nawet, że moja Natalia mówi o sobie, że jest feministką i jak już wspomniałem wcale mnie to nie przeraża.
Z drugiej strony w głowie mam stereotypy i opinie, że dzisiejsze feministki nie zajmują się tym czym powinny się zajmować, czyli poprawą losu kobiet a zajmują się wbijaniem klina między kobiety i mężczyzny stwierdzeniami, że wszystkiemu są winni źli mężczyźni, którzy chcą zachować dominację nad kobietami. Mówią o in Vitro, aborcji na życzenie, gender gdzie tak naprawdę te problemy nie dotyczą tylko kobiet ale również i mężczyzn, więc trudno tutaj mówić o dyskryminacji. Jak myślę o feministkach to w głowie mam obraz Kazimiery Szczuki, pyskatej baby, która obraża wszystkich, którzy z nią się nie zgadzają, czy ma rację czy jej nie ma.
Ostatnio przypadkiem trafiłem na jakiś blog feministyczny, gdzie przeczytałem artykuł w którym autorka ubolewała nad tym iż kobiety na wzajem się poniżają, obrażają z takich powodów jak: posiadanie dziecka, opalenizna, skąpy ubiór ciała, stosowanie makijażu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby jednak autorka tekstu nie obwiniła za wszystko mężczyzn. Stwierdziła, że kobiety poniżają się nawzajem bo cały świat kręci się wokół mężczyzn i przez to kobiety będąc w orbicie mężczyzn, zabiegając o ich względy traktują się jak zagrożenie. Wymowa tekstu dla mnie była mniej więcej taka, że mężczyźni chcąc zachować dominację we współczesnym świecie napuszczają na siebie kobiety. Z tego powodu nie mogłem nie wdać się w dyskusję. Byłem ciekaw jaka będzie reakcja. Stwierdziłem tylko, że to iż kobiety wzajemnie na siebie nadają to nie wina mężczyzn, że to absurd a w dodatku dodałem, że dlaczego kobieta nie stosująca makijażu ma nie czuć się bardziej naturalna, prawdziwa w stosunku do kobiety stosującej makijaż skoro to prawda. Na niektóre osoby podziałało to jakbym włożył kij w mrowisko. Uznano, że nie mam pojęcia o czym mówię, ostatecznie, że nie mam racji bo jestem facetem, że w ogóle nie zrozumiałem wymowy tekstu autorki, ktoś mi zarzucił, że traktuję małżeństwo tylko jako związek kobiety i mężczyzny (?). Jak się w czymś z nimi zgodziłem to było ok ale gdy zwróciłem uwagę na jakieś według mnie nieprawdziwe stwierdzenie to byłem atakowany i traktowany jak bym nic nie rozumiał, a najlepiej żebym się nie odzywał bo jestem mężczyzną. Poczułem się zdyskryminowany.
Inną rzeczą jaką zauważyłem jest to, że miałem wrażenie iż nie rozmawiam z feministkami tylko z lesbijkami. Autorka tekstu nawklejała kilka zdjęć całujących się bądź obściskujących się dziewczyn. Miałem wrażenie, że bardziej one przemycały treści lesbijskie niż feministyczne.
W każdym razie cieszę się, że większość kobiet jednak nie angażuje się w takie ruchy. Według mnie feministki, przynajmniej te, z którymi wdałem się w dyskusje to wulgarne baby, które wszystkim próbują wmówić swoje prawdy, nawet, że czarne jest białe i na odwrót, za wszystko winią mężczyzn i w każdej dyskusji muszą mieć ostatnie zdanie bo jak nie to zlinczuja. Zrozumiałem, że gdybym te panie spotkał w ciemnej uliczce to normalnie obok siebie przejść byśmy nie mogli, albo tylko one by z tej uliczki wyszły albo tylko ja. Najchętniej wykończyłyby wszystkich mężczyzn, pozostawiając garstkę posłusznych do znęcania się nad nimi i do rozkazywania im.
Może nie wszystkie feministki są takie, ale mimo szczerych chęci porozmawiania z nimi w sposób przyjazny okazało się, że natrafiłem na te przypominające feministki z horrorów.

wtorek, 23 czerwca 2015

po co kobiecie są potrzebne 2 wałki do ciasta w domu? - o przemocy domowej kobiet

Dziś jest 23 czerwca, czyli mamy dzień ojca. W związku z tej okazji postanowiłem napisać o bardzo poważnym problemie społecznym o którym prawie się nie mówi a jeżeli już się mówi to większość osób się śmieje pod nosem. Chodzi o przemoc kobiet w stosunku do domowników.
Wiadomo, że jeżeli chodzi o przemoc w domu to dużo poważniejszym problemem jest przemoc stosowana przez mężczyzn, ale ten temat jest już dość dobrze znany i opisany, poza tym według mnie przemoc stosowana przez kobiety choć zwykle nie prowadzi do widocznych śladów pozostawionych na ciele ofiary to jest problemem znacznie powszechniejszym. Wyliczę według mnie najważniejsze przewinienia kobiet w stosunku do domowników w domu.
1/ przemoc fizyczna - choć statystycznie kobiety są słabiej umięśnione od mężczyzn to zdarza się jednak, że mają przewagę w postaci wzrostu, wagi, mogą znać też sztuki walki, w takim wypadku męski los jest zagrożony gdyż mężczyźni od dziecka uczą się, że nie wykorzystuje się przewagi fizycznej w stosunku do kobiet, choć mimo to niektórzy odmieńcy za nic mają te nauki. Kobietom nikt takich zasad nie wpaja wogóle, toteż w przypadku spięcia mężczyzny z silniejszą fizycznie kobietą kończy się to przeważnie jego pobiciem lub wyrządzeniem poważnego uszczerbku na zdrowiu, nie mówiąc już o poważnych zmianach w psychice. Takiemu mężczyźnie trudno wyjść z kręgu przemocy, gdyż w opinii społecznej każdy mężczyzna, który jest bity przez kobietę uważany jest za ofermę, toteż będzie w milczeniu cierpiał i znosił swój ciężki los, chyba że odważy się odejść od takiej kobiety. Poza tym kobiety często biją sprytnie, tak by bolało a nie było widać, toteż udowodnienie winy takiej kobiecie jest bardzo trudne, zmian psychicznych nie da się zmierzyć. Innym problemem jest to, że kobiety będąc jednak słabsze od mężczyzn często chcąc zrobić krzywdę mężczyźnie uciekają się do sposobu, planują, zastawiają pułapki i posługują się narzędziami, które dają im przewagę nad zaskoczonym mężczyzną. I tak np. wymienię kilka takich możliwości: drapanie pomalowanymi pazurami po całym ciele, wywoływanie szoku termicznego poprzez przyłożenie zimnych nóg na gołe plecy, bolesne ściskanie przyrodzenia męskiego podczas snu, bicie do nieprzytomności wałkiem osłabionego alkoholem partnera, częste kłucie łokciem w boki ciała, takich przypadków mógłbym mnożyć wiele a jest ich tyle ile kobiet, bo wszystkie kobiety są bardzo kreatywne w zadawaniu cierpienia fizycznego.
2/ przemoc psychiczna - dużo poważniejszym problem niż przemoc fizyczna jest przemoc psychiczna stosowana przez kobiety. Jako pierwszy przejaw przemocy psychicznej stosowanej przez kobiety należy wymienić krzyki, poza tym, że może to prowadzić do pęknięcia bębenków w uchu i czasowego bądź stałego ogłuszenia innego domownika skutkować to może niemożliwością wypowiedzenia własnego zdania przez co można dojść do wniosku, że rację ma ten kto głośniej krzyczy a nie ten kto ma sensowniejsze argumenty, czego ostatecznym efektem może być zgłupienie innego domownika. Podobne skutki może odnieść wulgarne obrażanie w trakcie rozmowy swojego mężczyzny. Gdy dostatecznie będzie mu się powtarzało, że jest głupi, że jest chamem, że jest skąpy itd. to może uwierzyć, że taki jest i wtedy faktycznie zacznie się tak zachowywać. Pragnę jeszcze wspomnieć o stosowanych wymuszeniach przez kobiety, które można przedstawić według następującej prawidłowości: jeżeli.... np. nie będziesz oddawał mi pieniędzy, nie będziesz jeździł ze mną do moich rodziców... to....np zapomnij o sexie, znajdę sobie innego, Marcin ten mój były chłopak pamiętasz go, odezwał się do mnie. Wymuszenia to straszna krzywda dla mężczyzny bo choć kobieta odnosi zamierzony efekt to w mężczyźnie narasta frustracja, która nie znajdująca ujścia w końcu wylewa się w pewnym momencie i dochodzi do tragedii która może przejawić się w rozstaniu, próbie samobójczej, lub morderstwie wszystkich domowników.
 
Pamiętajcie drogie Panie, że każda krzywda wyrządzona domownikowi, mężczyźnie, wróci do was jak zła karma czy coś takiego. Przemocą fizyczną czy psychiczną można uzyskać odpowiedni efekt lecz skutek jest taki, że mężczyzna poddany takim torturom domowym, jeżeli nie odejdzie w porę to albo zabije siebie lub domowników albo stanie się zobojętniałym na wszystko warzywem, a na tym chyba wam nie zależy.
 
Na koniec taka sytuacja z życia. Gdy zobaczyłem w mieszkaniu w szufladzie Natalii dwa wałki do ciasta, zapytałem po co jej aż dwa wałki. Odpowiedziała, że musi mieć dwa na wypadek gdyby jeden się zepsuł.

sobota, 20 czerwca 2015

Fantazje w trójkącie - spojrzenie męskim okiem - bo do trzech razy sztuka

Tajemnice psychiki kobiet to wiedza, którą chciałby mieć każdy mężczyzna. Znajomość"kobiecej logiki", "kobiecego toku myślenia" i umiejętne wykorzystanie tej wiedzy w praktyce gwarantuje mężczyźnie idealne relacje z płcią przeciwną. Mężczyźni, którzy posiedli całą wiedzę o kobietach, nazywam ich "Tulipanami" mogą robić co chcą i jak chcą a kobiety i tak będą ich kochać, nie muszą pracować, mogą dłubać przy nich w nosie a Te i tak po jednym ich uśmiechu będą wniebowzięte i będą mu oddawały wszystkie swoje pieniądze. Tak, tak są tacy faceci. Niektórzy rodzą się z darem tej wiedzy, inni muszą mozolnie się jej uczyć nieraz są to bardzo bolesne i wrzaskliwe lekcje. Nie każdy może zdobyć jednak tą wiedzę, ja nie mam ambicji by posiąść całą wiedzę o kobietach, wystarczy mi wiedza, która pozwoliłaby mi zrozumieć tylko moją kobietę tak aby była zadowolona gdy idę sobie pograć w grę komputerową lub żeby była szczęśliwa gdy sprząta mieszkanie, zmywa naczynia a ja w tym czasie nic nie robię albo robię to co w danej chwili mam ochotę robić. W celu zdobycia choćby małego kawałka wiedzy o kobietach wpadłem ostatnio na genialny pomysł przeczytania jakiejś książki napisanej z myślą wyłącznie o kobietach. Idealna ku temu okazja się nadarzyła gdy moja Natalia podsunęła mi do przeczytania książkę pod tytułem "Fantazje w Trójkącie" Pomyślałem sobie, że książka jest niedługa (ok 260 stron) w tematyce która trochę interesuje mężczyzn (erotyka) no i, że może dowiem się czegoś o kobietach. Pomyślałem, że będzie fajnie jak ją przeczytam.
Bohaterką książki jest Jenny, która uważa, że chłopak ją zaniedbuje bo gdy ona bawi się na weselu sącząc alkohol, tańcząc z nieznajomymi "ciachami" on musi pracować w firmie. Wszyscy wiemy jak ciężko jest prowadzić własną działalność gospodarczą i ile czasu swojej firmie trzeba poświęcać. Jenny tego jednak nie rozumie i rodzi się w jej głowie myśl, zerwania z Ryanem. Myśl tę pogłębia fakt, że Jenny uważa iż Ryan jest kiepski w łóżku, nie ma ochoty na eksperymenty, jest monotonny i zbyt delikatny. Myśli o zerwaniu opuszczają Jenny jak ręką odjął gdy Ryan nieoczekiwanie pojawia się na weselu, tak naprawdę jest to jednak brat bliźniak Ryana, Jake. Jenny jednak nie orientuje się, że to brat bliźniak Ryana i dochodzi między nimi do kilkukrotnego stosunku w ciągu jednej nocy. To, że używał innych słów, podał inne imię oraz, że kochał się z nią jakby to był pierwszy raz między nimi wytłumaczyła sobie tym, że Ryan pewnie chciał spełnić jej fantazję erotyczną o udawaniu sexu z nieznajomym!!! Pewnie była pijana, miała ochotę i w każdym widziała twarz swojego chłopaka. Sytuacja wygląda tak, że Jenny myśli, że spała z Ryanem. Jake myśli, że spał z ostrą laską, a Ryan o niczym nie wie. Ryan dowiaduje, się jednak, że Jenny spała z innym gdyż Jenny bardzo spodobał się ostry wyuzdany sex. Poza tym oświadcza Ryanowi, że jest w ciąży, myśląc, że on jest ojcem. Ryan jest zrozpaczony, niesłusznie myśli, że to wszystko jego wina, że to przez to, że zaniedbywał Jenny. I w tym momencie dzieje się coś czego ja nie rozumiem z punktu widzenia mężczyzny. Ryan oświadcza się Jenny!!! Nie rozumiem, jak facet może oświadczyć, się kobiecie, która go zdradziła, która będzie miała dziecko z innym, Ryan nawet nie wie, że Jenny zdradziła nieświadomie. Nagle w niewyjaśniony racjonalnie sposób zdaje sobie sprawę, że kocha Jenny. Nie rozumiem. Być może Jenny posiadała tajemniczą wiedzę na temat mężczyzn i w tym momencie książki właśnie jej użyła. Jenny jest wniebowzięta, godzi się na ślub, nadal żyjąc w błędnym przekonaniu, że uprawiała seks z Ryanem. Sytuacja się wyjaśnia gdy Jake przyjeżdża na ślub Jenny i Ryana. I tu po raz kolejny dochodzi do zadziwiającej sytuacji, Jake również zdaje sobie sprawę, że kocha Jenny i obaj bracia zaczynają zabiegać o względy kobiety. Jenny nie wie którego amanta wybrać więc jak na erotyk przystało testuje najpierw w łóżku jednego z braci, później drugiego a na końcu nadal mając wątpliwości ich obu jednocześnie. Według mnie to kazirodztwo ale co tam. Nie mówiąc, że to już obrzydliwe. W końcu Jenny podejmuje decyzję i dla mnie to kolejne zaskakujące rozwiązanie ale nie zdradzę kogo wybrała.
Książka jest dla mnie dość kontrowersyjna ale dobrze się ją czyta. Przeczytałem ją w raptem trzy godziny. Sceny łóżkowe dzieją się od drugiej strony książki do samego epilogu. Co mnie zaskoczyło to jeżeli chodzi o seks Jenny jest bardzo "męska" żadnych gier wstępnych, żadnego rozpalania zmysłów, żadnego pitu, pitu tylko od razu ostry seks. Akcje i układy są jak w scenariuszu pornola dla facetów, jest seks z nieznajomym, Jenny lubi oral i anal, jest seks w trójkącie, jest seks w miejscu publicznym, jest w końcu seks z zabawką erotyczną na oczach kota a i oczywiście jest seks z ciężarną kobietą. Język opisujący zbliżenia jest wulgarny.  Mimo to książkę czytałem beznamiętnie, w ogóle nie rozbudziła mojej wyobraźni ale czego mogłem się spodziewać po erotyku dla kobiet, może to przez tą absurdalną historię.
To czego mogłem nauczyć się o kobietach po tej książce to to, że chyba aż tak bardzo się nie różnimy, różnica jest taka, że kobiety wolą kobiecych bohaterów a mężczyźni męskich. No i może jeszcze jest jedna różnica: mężczyźni przyznają się do swoich fantazji erotycznych a kobiety je ukrywają bo one przecież nie traktują przedmiotowo mężczyzn i w ogóle nie mają aż takich potrzeb jak ich faceci.

niedziela, 14 czerwca 2015

Fantazję w trójkącie - recenzja prawdziwa

W poprzednim tekście zrobiłem recenzje erotyka dla kobiet pod tytułem "Fantazje w trójkącie". Przeczytałem tą książkę zupełnie przypadkowo i dlatego, że Natalia podsunęła mi tą książkę. Sama ją kupiła na jakiejś internetowej wyprzedaży, za niską cenę i jej jeszcze nawet nie przeczytała. Zabrałem się za nią bo nie była dość gruba oraz w tematyce, która interesuje większość facetów. No i przeczytałem i powiem wam, że ogromnie mnie ta książka zaskoczyła, wręcz zaszokowała. Niestety nie były to pozytywne emocje, głównie chodzi o to, że przedstawiona historia była dla mnie bardzo bulwersująca. 
W poprzedniej recenzji skłamałem w jednym momencie. Napisałem, że bohater książki Ryan spał najpierw ze swoją dziewczyną Jenny, potem zupełnie nieświadomie zaczął sypiać z jej siostrą bliźniczką, by w końcu zacząć sypiać z nimi dwoma naraz i stworzyć sobie taki mały rodzinny harem. Prawda jest taka, że to nie Ryan był bohaterem książki, tylko jego dziewczyna Jenny, która nieświadomie ponoć zaczęła sypiać z jego bratem bliźniakiem, potem zaszła z nim w ciążę. Gdy prawda wyszła już na jaw, nie mogąc zdecydować się którego wybrać, łagodnego Ryana czy ostrego w łóżku Jakea zaczęła sypiać z nimi dwoma (będąc już w ciąży!) na razie osobno. W końcu nie chcąc rezygnować z żadnego doprowadziła do seksu w trójkącie między nią a bliźniakami. 
Skłamałem bo byłem ciekaw czy kobiety komentujące moje teksty będą oburzone, że jak tak możliwe, że facet mógł wykorzystać dwie bliźniczki i że z pewnością potrafił je odróżnić. Często kobiety mają za złe gdy facet obejrzy się za ulicą patrząc na inną bądź gdy obejrzy jakąś pornografię traktują to jak zdradę. Tymczasem same czytają tego rodzaju literaturę, gdzie kobieta uprawia seks w miejscach publicznych w tym oralny i analny z chłopakiem, nieznajomym a nawet w trójkącie. Dla mnie to hipokryzja w czystej postaci. Przyznam się jednak, że moja pułapka się nie udała, może lepsze efekty by były gdybym napisał, że to książka dla facetów, napisana przez faceta. Może wtedy pojawiłby się większy zamęt w komentarzach ze strony pań, może w ogóle nie powinienem przyznawać się, że szykuję taką niespodziankę. A może muszę przyznać rację, że ta książka to zwykły bubel i nie interesuje typowo polskiej czytelniczki. Być może trafiłem na historie stworzoną przez nimfomankę, która tłumaczy zdradę pomyłką wynikającą z fizycznego podobieństwa oraz że pomysł seksu wspólnego z bliźniakami nie pociąga polskich czytelniczek. Mam nadzieję, że tak jest. Bo mi na samą myśl o seksie z jakąś kobietą i moim bratem jednocześnie zbiera się na wymioty. Zastanawiam się nawet czy taki pomysł jest legalny i czy nie jest to kazirodztwo. Mimo mego zniesmaczenia będę chyba czytał erotyki dla pań, mam zamiar się oburzać i wyśmiewać przedstawione w nich sytuacje. Być może zabiorę się za Greya. Natalia mówiła, że to dno więc jak najbardziej to dobra opcja na następną pozycję do przeczytania przeze mnie. 

środa, 10 czerwca 2015

Fantazje w trójkącie - recenzja odwrócona, uwaga bulwersująca i dla dorosłych

Moja kochana Natalia średnio raz w miesiącu organizuje spotkanie znajomych osób na których przynajmniej w założeniu opowiadamy sobie o ostatnio przeczytanych książkach. W założeniu, bo zwykle przychodzę na takie spotkania nie przygotowany, bez przeczytanej książki. Mimo to czuję się dobrze w tym gronie osób, gdyż na szczęście nie tylko o książkach rozmawia się na takich spotkaniach. Następne spotkanie ma być w najbliższy piątek i tym razem jednak postanowiłem się przygotować bo i temat spotkania będzie niebanalny a mianowicie mamy rozmawiać o książkach, poradnikach traktujących o relacjach męsko - damskich. Natalia w związku z tym podrzuciła mi książkę, której sama jeszcze nie przeczytała tj. " Fantazje w trójkącie" autorki Opal Carew. Powiem wam iż, pomimo książkę uznałem za bardzo naiwną to jednak dobrze mi się czytało i zdołałem ją przerobić w ok 3 godziny. Pomyślałem, że to taka dobra literatura na jedną podróż np autobusem czy pociągiem. 

Od razu mówię, że zamierzam omówić całą książkę łącznie z zakończeniem i swoim skromnym zdaniem o sytuacji opisanej w "Fantazje w trójkącie". Więc jak ktoś chce przeczytać książkę nie znając zakończenia to niech przerwie czytanie w tej chwili. Zresztą uprzedzam, że moja recenzja jest "odwrócona" i że w dopiero w następnej notce zamierzam napisać co odwróciłem, ponieważ jestem pewien, że w ten sposób coś udowodnię światu. 

Bohaterem książki jest Ryan, którego poznajemy na jakimś przyjęciu, weselu. Jest rozbity, gdyż jego dziewczyna Jenna po raz kolejny nie spędza z nim czasu. Ostatnio raz uprawiali sex 3 miesiące temu, poza tym prawie się nie widują. Ryan postanawia rozstać się z Jenny. Jednak sytuacja odwraca się gdy na weselu pojawia się Jenny przedstawiając się Ryanowi imieniem Aurora. Ryan pamięta, że kiedyś wspomniał dziewczynie o tym, że ma taką fantazję iż chciałby uprawiać z nią sex ale tak, żeby ona udawała, że się nie znają. Ryan podejmuje grę. Sytuacja kończy się upojnym sexem w hotelu. Okazuje się jednak, że Ryan nie spał wcale z Jenny tylko z Aurorą siostrą bliźniaczką Jenny. Sytuacja się komplikuje gdy Ryan wspomina Jenny o upojnej nocy którą spędził po weselu. Jenny jest załamana ale czuje się winna tej sytuacji, że zaniedbała Ryana i , że pewnie dlatego ją zdradził. Postanawia nie wspominać o tej sytuacji, kocha się się z Ryanem i zachodzi w ciążę, po tej nocy Ryan się oświadcza. Dopiero na przyjęciu przed weselem wychodzi cała prawda. Zjawia się Aurora, siostra Jenny, która również jest w ciąży. Okazuje się, żę Ryan będzie miał dzieci z bliźniaczkami. W dodatku obie go zapewniają o swojej miłości. Tego było za wiele Ryan mdleje. Gdy się ocknie będzie musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Ryan jednak nie chce się śpieszyć, nie wie którą kobietę kocha, Jenny bardzo dobrze zna, natomiast Aurora daje mu dużo większą satysfakcję ze zbliżeń erotycznych. W dodatku obie kobiety zaczynają rywalizować o niego, kusząc go między innymi seksem. Ryan najchętniej zatrzymałby je obie ale czuje, że tak nie można. W końcu jednak nie mogąc doczekać się decyzji Ryana. kobiety dzielą się mężczyzną a końcówka książki to już zbliżenia erotyczne w trójkącie. Na końcu jest scena w której cała trójka ma dorastające dzieci, które razem wychowują.
I co moi kochani czytelnicy powiecie na taką historię? Już wiecie czemu tak szybko przeczytałem tą książkę. Przyznam, że ta książka jest zwykłym erotykiem, który zaczyna się od 5 strony a kończy przed epilogiem. Niestety erotyk pisany przez kobietę nie podziałał na moją fantazję, czytałem tą książkę beznamiętnie, drażniąc się co chwilę czytając co ciekawsze, barwniejsze zdania z książki mojej Natalii. Bo trzeba przyznać się było co: seks z nieznajomą, zdrada, seks oralny z wypiciem do dna, seks analny, seks z ciężarnymi kobietami w końcu seks z siostrami oraz seks brudny, brutalny, dogłębny bez jakichś tam zbędnych czułości to musi działać na męską wyobraźnię. Mimo wszystko pisane to z perspektywy kobiet pragnących non stop seksu z jednym mężczyzną wydawał mi się nieautentyczny. Czytałem wiele opowiadań erotycznych, działających na mnie ale ta książka nie spełniła tej roli co pamiętane przeze mnie opowiadania. Chociażby wspomnę, że legło w gruzach moje wyobrażenie o erotycznych rozmowach  z ukochaną, gdy w książce on podniecał się przez telefon słowami wypowiadanymi przez Jenny ona perfidnie udawała, mając tylko cel sprawienia jemu przyjemności samej nie mając z tego większej przyjemności, przynajmniej nie taką jaką on miał. Dla mnie to oszustwo. Za to muszę przyznać, ze wyobraźnia autorki była duża, żeby tak zagmatwać losami postaci z książki. Według mnie książka jest "taka se" długo jej nie zapamiętam ale przyznam się, że szybko się czyta.
Chyba będę częściej sięgał po tego typu literaturę. Jak już coś czytać to coś interesującego a w tym temacie lubię się wypowiadać, zwłaszcza jak mogę anonimowo.


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Bogowie kosmosu - stary komiks w wydaniu kolekcjonerskim

Będąc dzieckiem pamiętam, że uwielbiałem zaczytywać się w komiksach. O dziwo sporo ich było w mojej wiejskiej bibliotece. Obrazkowe historie bardzo działały na moją wyobraźnię. Czytałem Asterixa i Obelixa, Kajko i Kokosza, Kleksa, jakiś komiks o Indianach: Aztekach, Majach i właśnie niektóre tomy Bogów z kosmosu. Pamiętam, że świetnie bawiłem się oglądając stworzony na papierze egzotyczny świat, rozmyślając nad niesamowitymi przygodami bohaterów z komiksów. Gdy wyrosłem już, że szkoły podstawowej nadal miałem duży sentyment do historii przedstawianych na kolorowych obrazkach. Niestety coś się zacięło w naszej kulturze gdyż w zasadzie przestały się ukazywać nowe tytuły. I tak dość łatwo zapomniałem o mojej pasji. Po jakimś czasie zainteresowałem się na chwilę mangą, skanami z polskimi bądź angielskimi tłumaczeniami ale to było już co innego, nadal ciekawy świat, ale postacie czarno-białe, z dużymi oczyma, z dużymi piersiami i historie jakoś też bardzo inne od tych pamiętanych ze starych komiksów. Co innego ciągnęło mnie do starych komiksów, co innego do mangi. Za sprawą mojej Natalii, która dostała wydanie kolekcjonerskie wszystkich 8 tomów Bogów z Kosmosu mogłem powrócić w świat dzieciństwa i przekonać się czy komiks może na mnie po tylu latach nadal działać jak magnes.
Bogowie z Kosmosu oparta jest na bardzo ciekawej teorii stworzonej przez Ericha von Danikena zgodnie z którą, w odległych czasach przybyli na Ziemię kosmici z niezwykle rozwiniętą techniką, którzy postanowili przyśpieszyć rozwój intelektualny ludzi. Kosmici z pomocą niezwykłej techniki pragną na naszej planecie stworzyć istoty rozumne, zdolne do dalszego rozwoju. Tak powstaje człowiek. Oczywiście nie dzieję się to bez przeszkód. Stworzonym ludziom zagraża wiele niebezpieczeństw, obce cywilizacje, zaszczepione ludziom zło, nie zadowolona z pobytu na ziemi część ekspedycji kosmitów, meteoryty, katastrofy naturalne. W przestawioną historię wplecione jest wiele znanych ogółowi legend oraz treści biblijnych np. zagadkowe dziś proste linie na księżycu, Atlantyda, wybuch wielkiego meteorytu, potop i historia Noego, plagi egipskie i 40 letnia tułaczka narodu wybranego. To co może zainteresować kobiety to jest to, że choć we wszystkich tomach komiksu występuje tylko dwie kobiety to jednak są to główne postacie, w dodatku najzdolniejsze i najbardziej zaradne ze wszystkich postaci. Pomysł na komiks jest świetny. Niestety sama historia jest dość średnia. Akcja dzieję się bardzo szybko, bez wyjaśnienia czemu i dlaczego tak się stało a nie inaczej, tak jakby czytało się streszczenie a nie całą historię. Postępowanie bohaterów nieraz jest irracjonalne i nie zrozumiałe, chociaż z drugiej strony to przecież kosmici. Rysunki za to są przepiękne. Wygląd kosmitów, kosmosu, statków kosmicznych jest niezwykły Chociaż trzeba pamiętać, że komiks był rysowany w latach 1978 - 1982 r., nie ma tam przedstawionej techniki jaką dysponujemy dziś, postacie są szczupłe, nie ma grubasków, fryzury i ubrania bardzo przypominają te z filmów z tego okresu. Samo wydanie jest świetne. Czarna, twarda okładka mieszcząca wszystkie 8 tomów na 400 kolorowych stronach wzbogacona jest o szkice wstępne oraz o wywiad z Bogusławem Polchem - rysownikiem komiksu.
Podsumowując, bardzo miło było znów rozczytać się w starej, dobrej lekturze. Chciałem zrobić to na raz, jednak objętość komiksu na to nie pozwoliła. Rysunki mile pieszczą oczy i pozwalają przenieść się myślami w stworzoną przez Twórców rzeczywistość, choć w porównaniu np do mangi są bardzo statyczne, odniosłem wrażenie, że mało jest rysunków przedstawiających ruch, działanie. Mimo wszystko mam dobre wrażenia po przeczytaniu Bogów z kosmosu, tylko szkoda, że nie ukazują się dziś nowe tytuły polskich twórców komiksów dla starszych odbiorców. Przynajmniej mnie informacje o takowych nie doszły. Pewnie wiąże się to z kosztami. Komiksy są jednak droższe od książek. Kolorowy papier jest droższy od papieru pokrytego tylko czarnym drukiem. Poza tym wydaje mi się, że narysowanie jednej strony komiksu zajmuje więcej czasu niż napisanie jednej strony książki.

piątek, 5 czerwca 2015

urlop na wsi, remont, zachwyt sadem

Długo mnie nie było na blogu.  Odpuściłem sobie na chwilę świat wirtualny a to dlatego, że doczekałem się swojego upragnionego urlopu. Niestety nie pojadę na żadne wczasy w tym roku ale  to nic. Zdecydowanie od wycieczek wolę zrobić coś w domu na co nigdy nie znajduję czasu po pracy. I w tym roku miałem zaplanowany mały remont a mianowicie chodziło o wymianę dachu na budynkach gospodarczych i na garażu. Słońce niemiłosiernie mnie przysmażyło, mięśnie mnie bolą no i nabawiłem się kataru od picia zimnej wody ale za to psychicznie czuję się bardzo dobrze. Jestem zadowolony z efektów pracy. Poza tym mam okazję nacieszyć się jak rośnie mój mały sad. Moja Natalia nie rozumie mojego zachwytu ale sami zobaczcie czy rosnące owoce nie są piękne?
 remontowany budynek gospodarczy na które padają piekielne promienie słoneczne

kilkuletnie drzewka owocowe 

żółte czereśnie, pierwszy rok w którym będę miał ich naprawdę sporo, czerwone też będę mieć


 brzoskwinki

 aronia

 czerwone jabłuszka

 porzeczki

 orzechy

"papierówki"

gruszki

Jak możecie zauważyć w moim rodzinnym domu stawiamy na różnorodność. Mamy jeszcze śliwki, wiśnie, agrest, czarną porzeczkę, maliny a ze słodkich roślinek to jeszcze truskawki. I to wszystko w obrębie do 30 metrów od domu. Latem wystarczy sobie wyjść do ogrodu i wziąć owoc na który ma się ochotę. To dla mnie taki mały raj, zawsze chciałem mieć i mam. Na wiosnę też jest tam bardzo ładnie zwłaszcza jak wszystko zaczyna kwitnąć. Niestety w tym roku nie zrobiłem żadnych zdjęć z tego okresu. Może w przyszłym roku.