W mijającym tygodniu dane było mi pojechać na szkolenie z pracy do Muszyny. Miała jechać moja koleżanka z pokoju ale dzień przed wyjazdem okazało się, że jest chora i że chore ma również dziecko. Druga koleżanka która mogłaby jechać, czuła się również niedysponowana więc padło na mnie. Zgodziłem się bez zastanawiania, głównie dlatego, że nie miałem ochoty robić swojej roboty i roboty tych chorych pań w tak gorącym okresie w moim urzędzie. Poza tym bardzo rzadko mam okazję jeździć na szkolenia, który mogłyby cokolwiek pomóc w moich urzędowych obowiązkach. Ponadto w pamięci miałem ubiegłoroczne 4-dniowe szkolenie w Krakowie, które było dla mnie bardziej wycieczką niż szkoleniem.
Miejsce szkolenia, Muszyna jest ośrodkiem sanatoryjnym położonym w górach bardzo blisko granicy ze Słowacją. W czasie mojego szkolenia gdzie nie gdzie leżały jeszcze resztki śniegu. Napiszę być może o Muszynie oddzielną notkę, dziś chciałem się skupić na istocie wyjazdów w delegacje.
Wiele mitów krąży o wyjazdach służbowych, szkoleniach, wyjazdach na konferencje. Powiem co myślę o tym wszystkim na podstawie własnego doświadczenia. Przyznam się, że nie jestem urodzonym turystą. Kilkugodzinne podróże męczą mnie okropnie, zwłaszcza, że na dłuższych trasach daje o sobie znać choroba lokomocyjna nie mówiąc o tym, że chyba każdy w podróży autobusem ma problemy z pełnym pęcherzem i brakiem możliwości jego wypróżnienia. Na szczęście jechałem samochodem z innymi osobami tylko 6 godzin co i tak mnie zmęczyło. Góry przywitały mnie niemiłą niespodzianką, bólem głowy i nawet na drugi dzień poszła mi gęsta krew z nosa za co chyba muszę winić ciśnienie, no bo co innego? Tak poza tym było ok, ładne widoki, dobre jedzenie, pokój dwuosobowy z łazienką, telewizorem i dostępem do internetu. Instytucja w której pracuje na co dzień nie jest zbyt przyjazna pracownikom ale jeżeli chodzi o szkolenia to muszę przyznać, że warunki zapewnia komfortowe. Szkolenie trwało ok 6 do 7 godzin dziennie ale w przerwie był obiad co trochę wydłużało cały dzień. Szkolenie co mnie zaskoczyło było bardzo przydatne w tym co robię, coś z niego wyniosłem chociaż dawno już straciłem złudzenia, że takie szkolenia mogą widocznie podnieść wiedzę pracownika. Po prostu jak ktoś się sam nie nauczy, to nikt mu do głowy wiedzy nie wklepie. Poza szkoleniem jak ktoś mógł zwrócić uwagę było dużo wolnego czasu. Każdy mógł robić co chciał, pić, uprawiać sex, zwiedzać czy wszystko to naraz. Takie pomysły przychodzą do głowy osobie, która nie ma pojęcia o takich wyjazdach. Moja Misia bez jakichś niepokojów puściła mnie w drogę, choć już na miejscu wkradał się jej w serce jakiś niepokój bo zarzucała mi, że nie tęsknię i że najwidoczniej się dobrze bawię bez niej. Prawda jest taka, że liczyłem, że będę sam w pokoju i że nadrobię to na co zwykle brakuje mi czasu tj czytanie, ćwiczenie, oglądanie telewizji. W pokoju jednak ze mną był inny facet, tradycyjnie zintegrowaliśmy się przy małej ilości alkoholu, porozmawialiśmy jak praca wygląda w naszych urzędach, ponarzekaliśmy i pośmialiśmy się z kierowników. Z braku zajęcia wychodziliśmy na Muszynę popatrzyć na krajobrazy i tamtejszych ludzi. I ot wszystko. Na szczęście ośrodek w którym byłem miał dodatkowe atrakcje takie jak bilard, piłkarzyki, siłownię, fotel do masażu i saunę oraz rowery do wypożyczenia. Nie powiem skorzystałem trochę, co dzień graliśmy z kolegą w bilard, wypróbowałem fotel masujący i pierwszy raz byłe w saunie. Sauna choć dość licha bardzo mi się spodobała. Po dwóch wieczorach w niej przyjechałem szczuplejszy o 2 kilo. Jeżeli ktoś przypuszcza, że na takich szkoleniach odbywają się cało nocne imprezy i dzikie harce to jest w błędzie. Wszyscy siedzieli w swoich pokojach, panie co najwyżej piły wino i po serialu w tv szły spać. Innych panów też nie było widać, tylko ja z kolegą kręciliśmy się jeszcze po ośrodku grając jeszcze po 23 w bilard. O seksie okazyjnym nie było mowy, wszyscy potrafili rozmawiać tylko o pracy. W innych tematach rozmowy się nie kleiły, może to dlatego, że każdy z panów nie był zbytnio atrakcyjny, brzuszki, siwe włosy, brak włosów itp, uczciwie jednak mówiąc paniom też daleko było do kobiet z wybiegu modelek. Także te wszystkie mity o lejącym się alkoholu i puszczających hamulcach moralnych na takich wyjazdach można włożyć między bajki. Co prawda w tamtym roku na szkoleniu udało mi się zaobserwować pozamałżeńską parę, którą podejrzewałem o to i o tamto ale to chyba tacy ludzie już byli. Może to taka urzędnicza natura, że się nic nie dzieje, może szkolenie trwało za krótko ale wszyscy byli bardzo grzeczni. I tak powinno być na szkoleniach według mnie. Na zdjęciu Muszyna z ruin zamku znajdującego się na dość dużej górce.