Wielu
różnych prac się w swoim życiu podejmowałem. Miałem okazję pracować jako
pomocnik na budowie, operowałem młotem pneumatycznym, pracowałem w tartaku,
zbierałem ogórki teraz pracuję w urzędzie. Nigdy do tej pory nie pracowałem
jako ankieter. Ostatnio Natalia podjęła się pracy ankietera. Miała sprawdzić
czy regularnie do mieszkańców wybranych ulic dostarczane są gazetki reklamowe
jednego z marketów zajmującego się sprzedażą mebli. Zadanie wydawało mi się proste ale
jak usłyszałem jak te ankiety miały wyglądać to już to zajęcie przestało mi się
podobać. Natalia miała do zrobienia określoną ilość „rewirów”. Z każdego rewiru
musiała zebrać określoną ilość ankiet. Za jeden zrobiony rewir miała dostać ok.
50 zł. Kuszące prawda? No przynajmniej dla niektórych może to być kuszące,
zwłaszcza jak ktoś nie ma stałej pracy lub szuka okazji do dorobienia. Haczyk polega
jednak na tym, że co najmniej połowa przepytanych osób musiało podać imię i
nazwisko, no i telefon do siebie po to niby, żeby sprawdzić czy ankieter
naprawdę zrobił te ankiety. Co prawda na ankietach była zapisana klauzula, że
podane informacje mają być wykorzystane tylko do ewentualnego sprawdzenia czy
ankieter wywiązał się z powierzonego obowiązku ale ja od razu domyślałem się,
że ludzie nie będą chętni do udzielania takich informacji. Co innego jest
udzielić informacji, że gazetki reklamowe dochodzą bądź nie, a co innego jest podać
swój nr telefonu, imię i nazwisko. Sam osobiście nie podałbym chyba numeru z
obawy, że telemarketerzy zaczną wydzwaniać do mnie zawsze w najmniej
odpowiednim momencie ze swoimi super ofertami. Problem jest także w tym, że
firma zlecająca ankiety miała też dość wyśrubowane oczekiwania w stosunku do
ankiet, które miały być zrobione, np. nie można było dzwonić do domofonów i
prosić o wpuszczenie do bloku, co było sporym utrudnieniem, zwłaszcza, że w
naszym mieście co drugi blok ma domofon, w jednej klatce trzeba było robić ankiety co najmniej w dwóch miejscach
najlepiej na parterze i na ostatnim piętrze, ale oczywiście wszystkich ankiet w
jednym miejscu zrobić nie można było. Wszystkie te wymagania w połączeniu z
tym, że nie wszyscy byli w domu jak Natalia robiła ankiety sprawiło, że z
jednym rewirem schodziło jej tak ze 3, 4 godziny. Natalia sama robiła ankiety w piątek ale ja
jej towarzyszyłem czekając na nią pod blokiem. Bałem się, że jakiś zboczeniec
może jej otworzyć drzwi i że będzie potrzebowała pomocy. Może za dużo filmów
się na oglądałem. W sobotę moja luba
miała do zrobienia dwa rewiry, a że miałem ochotę z nią spędzić czas a nie w
oczekiwaniu na nią to postanowiłem zrobić jeden rewir za nią. Zresztą sam byłem
ciekaw jak ta praca wygląda od strony ankietera. Było tak jak się spodziewałem.
Dużo drzwi do których pukałem było zamkniętych. Większość ludzi patrzyło na
mnie jak na potencjalnego oszusta. W sumie nie dziwiłem się sam bym był bardzo
ostrożny. Jeżeli ktoś otworzył drzwi to była to zwykle kobieta. Sprawdzałem w
ten sposób swój urok osobisty, czy kobieta po krótkiej rozmowie i spojrzeniu w
oczy da mi swój numer telefonu. Miałem sukcesy. Jedna pani w wieku ok. 40 lat
powiedziała, mi, że zwykle tego nie robi ale mi, właśnie mi da swój numer
telefonu. Natalii tego nie mówiłem, ale jedną kobietę oderwałem od sprzątania,
była dość „luźno ubrana” czym świadomie mnie wprowadziła w zakłopotanie. Od
niej też dostałem numer telefonu. Spotkałem też jedną dziewczynę, co przez
jakiś czas pracowała w ankietach, świetnie mnie rozumiała więc dała mi numer. Opowiedziała
mi trochę o swojej pracy. Jej gorzej płacili i jeszcze więcej wymagali. Ankiety
to jednak nie łatwy kawałek chleba. Najgorzej mi szło o dziwo ze staruszkami. Część
z nich bardzo niegrzecznie zatrzaskiwało przede mną drzwi. Może bały się, że
zechce je wykorzystać w stylu „na wnuczka”?. Od kilku panów też dostałem numery telefonów. Co
prawda nie spotkałem się z takimi sytuacjami, żeby mi ktoś ubliżał, czy jakoś
obrażał to mimo to czułem się źle, że ludzie na mnie spoglądali jak na kogoś
kto niepotrzebnie zawraca im gitarę. Zrobiłem tylko 1 rewir. Zeszło mi z tym
ponad 3 godziny. Jak pisałem, nikt mi nie naubliżał ale miałem już tej pracy
serdecznie dosyć. Nie zapomnę jednak ostatniego numeru telefonu, który
pozyskałem. Była to starsza pani, z aparycji naprawdę przyjemna. Nie wyglądała
na siejącego ogniem mohera ale na typową babcię. Mimo to nie była chętna na to
żeby dać mi numer telefonu. Jednak gdy uciekł jej kot z mieszkania gdy otwierała
mi drzwi, zaproponowałem, że pomogę jej go złapać. A babcia w zamian za tę
przysługę zaproponowała mi, że da mi numer telefonu Kot na szczęście był
leniwy, nie drapał, nie bał się, mimo to uciekł mi na ostatnie 4 piętro. I tak
oto dokonało się. Babcia dostała swojego kota a ja telefon, którego brakowało
mi do skończenia ankiet i rewiru. Ciekawe jakie przygody przeżyła na ankietach
Natalia. Nic mi nie mówiła. W sumie nie było tak źle. Przy takiej pracy można
poznać wiele ciekawych osób, przynajmniej się na chwilę z nimi zetknąć. Mimo to
nie mam ochoty na kolejną taką pracę. Już wolę swoją pracę urzędnika, mimo, że
w niej też mam kontakt z ludźmi.
najprawdopodobniej nie udzielilbym ankieterowi takich informacji jak imie i nazwisko oraz nr telefonu .W dobie wyciekow czy kradziezy danych osobowych lepiej ograniczac do minimum miejsca ktore dysponuja naszymi danymi.Na anonimowe ankiety zas chetnie odpowiadam szczegolnie takie gdy zbierane informacje potrzebne sa komus np do pracy magisterskiej .
OdpowiedzUsuńte telefony faktycznie potrzebne były tylko do tego żeby sprawdzić pracę ankieterów, z tego co wiem, ktoś dzwonił z firmy i pytał czy ankieter chodził i to wszystko, zresztą pewnie część osób podawała nie prawdziwe numery, zdarzyło mi się, że ktoś podał mi numer telefonu komórkowego składającego się z 8 cyfr zamiast 9. Nie wyobrażam sobie, że komuś te telefony byłyby potrzebne do reklamowania mebli przez telefon. Chociaż nie wiem co później robili z tymi numerami.
OdpowiedzUsuńnigdy zadnej ankiety takiej na zywo nie prowadzilem ale wierze ze to ciekawe doswiadczenie .A nawiazujac jeszcze do Twojej relacji to nie sadze bys naogladal sie zbyt wielu filmow bo sam zony rowniez bym nie puscil by sama po domach chodzila .
OdpowiedzUsuńno to prawda to ciekawe zajęcie, na początku się bałem, że ktoś Natalię zwyzywa albo i może trafić na jakiegoś zboczeńca, który wykorzysta sytuacje, ale jak zacząłem sam robić ankiety, to zauważyłem, że raczej ludzie się boją ankieterów, bo coś od nich chcą. Przeważnie ludzie wykazywali zrozumienie, co najwyżej mówili, że nie mają czasu albo zamykali drzwi. Nie można jednak wykluczyć sytuacji, że trafi się na osobę naprawdę nieprzyjemną, agresywną lub jeszcze gorszą.
OdpowiedzUsuń