Już dawno obiecałam Siewcy notkę o
wolności w związku i nie mogłam się za nią zabrać. Przyznam się, że nie do
końca wiedziałam jak ugryźć temat i bałam się, że nie zostanę zrozumiana –
czego obawiam się nadal. Jednak mimo to postanowiłam się zmierzyć z tematem.
Moim zdaniem mówiąc o wolności w
związku chciałabym zaznaczyć oczywistą dla mnie sprawę. Otóż angażując się w
stały związek chcąc, nie chcąc tworzymy nową jednostkę rodzinną i to ona ma być
dla nas najważniejsza. Niestety Rodzice i inni członkowie rodziny idą nieco na
dalszy plan, co nie oznacza, że przestają być dla nas ważni, przestajemy im
pomagać czy też tracimy z Nimi kontakt. Dlaczego uważam, że najważniejszą osobą
w rodzinie powinien być nasz Partner? Otóż Rodzice niestety kiedyś odchodzą (niestety
nikt nie żyje wiecznie, a czasem by się chciało, żeby tak było), a nasze rodzeństwo zakłada
swoje rodziny i bardziej żyje swoimi sprawami niż sprawami rodziny, z której wyszło. Przypominam, że jeżeli trzeba
nadal wszyscy się wspierają, ale jeżeli chodzi o jakieś drobne rzeczy, podczas
gdy my np. mamy wizytę u lekarza z dzieckiem, żona rodzi, albo niedomaga i
trzeba pomóc w domu i przy dzieciach to nie lecimy do rodziców czy rodzeństwa
tylko dlatego, że trzeba naprawić kran i nie ma komu tego zrobić (w końcu w tym
momencie spokojnie możemy zająć się partnerką i dzieciakami, a mamie czy
rodzeństwu polecić dobrego i taniego hydraulika;))…nie wiem czy mnie
rozumiecie, ale czasem są rzeczy ważne i ważniejsze. I w życiu trzeba
umieć wartościować, co często bywa trudne, bo stajemy momentami stajemy między młotem, a kowadłem.
Wiem, że przynajmniej część z Was (o
ile nie wszyscy) znajdą słaby punkt w moich wypocinach. Ktoś z Was może
powiedzieć, że nieszczęścia chodzą po ludziach i wystarczy, że Partner
zachoruje na złośliwego raka, ulegnie śmiertelnemu wypadkowi, albo związek po
prostu się rozpadnie. I co wtedy? Załamiemy się po stracie najważniejszej dla
nas osoby? Poza tym co z naszą autonomią? Przecież nie zawsze musimy mieć w
100% zbieżne zainteresowania. W końcu nie możemy uzależniać się od Partnera i
tego samego wymagać od naszej lepszej połowy.
Otóż mimo bliskości powinniśmy zachować
odrobinę miejsca dla siebie, ponieważ jest to jeden z elementów, które czynią
nasz związek zdrowym i powodują, że możemy go pielęgnować. Zachowanie pewnej
wolności w związku, która jest wypełniona pewnymi składnikami często jest dla
nas źródłem siły po rozstaniu, podczas ciężkiej choroby Partnera czy też jego
śmierci (czego nie życzę nikomu), czy też sprawia, że możemy odrobinę zatęsknić za osobą, którą kochamy.
Mam
nadzieję, że jak rozpiszę Wam w punktach o co mi chodzi to będziecie mieć
pełniejszy obraz mojego podejścia do tematu i nie będziecie wieszać na mnie
psów. Zatem wolność w związku przejawia się moim zdaniem, m.in. w:
- Odrębnych zainteresowaniach
Często
pozwalają nam one oddzielnie się rozwijać, odpocząć od Partnera i dać Mu odpocząć
od siebie. W końcu złapanie oddechu może dać nam szansę zatęsknienia za Partnerem,
nabrania dystansu (chociażby do konfliktów) oraz samorozwoju. Nawet kiedy
Siewca u mnie nocuje nie spędzamy razem 100% Jego pobytu u mnie – kiedy On np. spędza
czas przy komputerze ja mam chwilę na czytanie. A jeżeli już jesteśmy przy
rozwijaniu się niczym dywan z kwiatów, przejdźmy do następnego punktu.
- Samorozwój/Samorealizacja
Jeżeli
znacie piramidę Maslowa, dobrze wiecie, że samorealizacja leży na samym szczycie
naszych potrzeb. Dlatego też jeżeli mamy zaspokojone potrzeby fizjologiczne, bezpieczeństwa,
społeczne i potrzeby uznania, zaczynamy odczuwać potrzeby samorealizacji.
Może
ona się przejawiać chociażby w zainteresowaniach, o których wspomniałam
wcześniej. Jednak może to też być również chociażby podnoszenie swoich kwalifikacji zawodowych, rozwijanie
talentów czy potrzeby duchowe (np. religia). Siewcy zdarzało się już jeździć na
wyjazdowe szkolenia lub wyjazdy z pracy i ja nie miałam wtedy zbyt wiele do
gadania, bo tak jak przy towarzyskich wyjazdach można sobie odpuścić wypad, tak
odgórne szkolenie z pracy nie bardzo (z resztą przy tym bardziej towarzyskim
wyjeździe z pracy też nie miałam zbyt wiele do gadania;p). Tak samo Siewca nie
bardzo ma głos jeżeli chodzi o jakieś moje warsztaty czy szkolenia, które
pomagają mi zdobyć nowe doświadczenia i poszerzyć wiedzę. Naturalnie staramy
się w miarę możliwości uzgodnić terminy itp., ale czasami trzeba decydować się
już i nie ma wyjścia;p.
W
momencie kiedy jednemu z nas wypada takie szkolenie czy wyjazd, na który nie
można się zbytnio nie zgodzić to drugi ma czas, żeby np.:
- Spędzić
więcej czasu sam na sam z rodzicami, rodzeństwem czy znajomymi,
- Poświęcić
więcej czasu na własne zainteresowania i inne rzeczy.
- Wyżej
wspomniałam też o potrzebach społecznych.
Zazwyczaj staramy się z Siewcą
wychodzić razem i przeważnie spotykamy się z moimi znajomymi, którzy stali się
również Jego znajomymi. Jednakże nie ma przeszkód, ku temu, żeby któreś wyszło
spotkać się z kimś znajomym bez swojej połowy. Ja nie widziałam problemu, żeby
Siewca poszedł sam na spotkanie klasowe (chociaż kiedy nie wrócił o godzinie, o
której mówił, że wróci wysłałam Mu sms’a z pytaniem czy mam go iść szukać i dzwonić
na policję, bo gdzieś leży pobity w rowie; czy po prostu dobrze się bawi i się
zasiedział… - to nie wynikało z mojej zaborczości czy zazdrości, tylko po
prostu się martwiłam, bo Siewcy się zapomniało, że powinien napisać, że jednak
jest fajnie i będzie później niż mówił…jakoś nie pomyślał, że mogę się
denerwować, że coś Mu się stało:/). Tak samo Siewca nie robi mi wyrzutów, kiedy
mówię Mu, że się umawiam z koleżanką na kawę czy piwo, na popołudnie, kiedy Go
nie będzie u mnie.
Moim zdaniem w związku każde z
partnerów nie tylko powinno wspólnie wychodzić i spotykać się z ludźmi, ale też
ma prawo do indywidualnych spotkań. Oczywiście o ile nie są to spotkania z
gatunku tych zahaczających o zdradę ;p.
- Praca
Niestety w naszych czasach raz jest,
raz jej nie ma – nie ma lekko, chociaż chciałoby się mieć lżej.
Jednak moim zdaniem, w miarę możliwości
zarówno kobieta i mężczyzna powinni pracować na tyle na ile się da. To nie
tylko wiąże się z tym, że jest lżej w utrzymaniu domu, ale później jeżeli (nie
daj Boże) coś by się stało, to zawsze są jakieś pieniądze przynajmniej ze
strony jednego z partnerów. A jeżeli zdarzyłoby się nieszczęście w postaci
śmierci partnera, to ta druga osoba zawsze będzie miała się za co utrzymać.
Poza tym jest jeszcze kwestia tego czy
pracować razem czy nie. Osobiście nie chciałabym pracować razem z Siewcą,
chociażby przez wzgląd na to, że zbyt częste przebywanie z drugą połową moim zdaniem jest
niezdrowe i może mocno zaszkodzić związkowi. Wiecie – widzicie się w pracy, po pracy i w łóżku. Taka sytuacja
może prowadzić do nudy w związku oraz do konfliktów.
A jeżeli już ze sobą pracujemy, to
starajmy się jak najmniej ze sobą współpracować (chyba, że jest to konieczne),
a po pracy tym bardziej zadbajmy o przestrzeń dla siebie – niezależnie od tego czy
to będzie chwila z książką, spacer, kąpiel, piwo z koleżanką/kolegą*, czy jakiś
kurs.
*niepotrzebne skreślić
Zmierzając
do brzegu… Niezależnie od tego jak ważny jest dla nas Partner zawsze powinniśmy
być egoistami, żeby móc budować szczęśliwy związek. Opierając się tylko i wyłącznie
na potrzebach tego drugiego człowieka możemy nie tylko zniszczyć nasz związek, ale
także własne życie. Jak już wspomniałam nie mamy prawa uzależniać od siebie drugiego człowieka – niezależnie
od tego, czy jest to nasz partner, nasi rodzice, rodzeństwo czy nasze dzieci. Będąc częścią
społeczeństwa/grupy/rodziny powinniśmy pamiętać, że wciąż jesteśmy jednostką samodowodzącą
i nikt za nas życia nie przeżyje; a jednocześnie jesteśmy częścią społeczeństwa, więc musimy szanować siebie i innych obok siebie. Poza tym tylko nie zapominając o sobie możemy
być dobrymi ludźmi, partnerami czy przyjaciółmi. Bo zdrowy egoizm nigdy nie jest
zły…
Przepraszam, że się rozpisałam, ale nie potrafiłam krócej;]. Mam nadzieję, że ktoś jednak przebrnął przez moje wypociny.
ja przebrnalem i ... zasadniczo zgadzam sie z Toba :) Moze nieco inaczej widze kwestie spotykania sie ze znajomymi , tu sklaniam sie do tego by jednak wspolnie wychodzic .Na pewno jednak nie mialbym nic przeciwko umowieniu sie na kawe albo lapke wina mojej malzonki ze swa serdeczna przyjacioka .Ale w przypadku szerszego grona znajomych to raczej wspolnie.To jedyny punkt do ktorego bym sie " przyczepil " , pod pozostalymi sie podpisuje :)
OdpowiedzUsuńpozwalam Natalii wychodzić czasem samej na spotkania z koleżankami, czasem one same do niej przychodzą, w szerszym gronie ze znajomymi spotykamy się razem, ale pewnie miałbym duży żal gdyby Natalia spotkała się za moimi plecami z innym mężczyzną, nawet jakbym wiedział o takim spotkaniu to chyba miałbym mieszane uczucia
Usuń