To będzie piękny dzień. Uśmiechnął się do odbicia w lustrze łysy jakby kombajn skosił ok 45-cio letni doktor Zygmunt Teliga, który od kilku lat jest lekarzem rodzinnym w ośrodku zdrowia w Zapuszczonym Gaju oraz prowadzi prywatną praktykę lekarską również w ośrodku zdrowia.
Doktor Zygmunt popatrzył na swoje wymarniałe ciało, blade jak śmierć, prawie pozbawione mięśni. Pomyślal, tyle lat chlania wódy i palenia cygar a ja jeszcze świetnie się trzymam. Marskość wątroby i pylica płuc jak nic postępują ale życie jest piękne. Ubrał się i zszedł na śniadanie. Tam już jego żona, wzięta pani pediatra Zofia szykowała śniadanie dla całej rodziny. Córka Michel - studentka 1 roku medycyny i syn Piero uczeń prywatnego liceum siedzieli grzecznie za stołem. Jak pięknie. Wzruszył się doktor Zygmunt. Wzruszenie jednak szybko zamieniło się w złość gdy zobaczył na talerzu tylko kromkę chleba z białym serem. Gdzie boczek, gdzie szynka i jajka po wiedeńsku kobieto? Zarzucił pytaniem lekarz, dostałem wczoraj w prezencie od wiejskiej kobiety w podzięce za wypisane zwolnienie L-4 toć było tylko mi je teraz podać. Ty zapijaczona mordo, Ty hu.. złamany. Gdzie byłeś pół nocy. Miałem dyżur kochanie. Odpowiedział stanowczo i głośno doktor Zygmunt. Ty dyżur? jaki dyżur, jesteś tylko lekarzem rodzinnym, z tą Grażynką się pewnie gziłeś. Wyluzujcie. Zapalcie sobie jointa. Podpowiedział skłóconym rodzicom Piero i wyszedł na zewnątrz zajarać. Tato, tato, kocham Cię, daj mi tysiaka, potrzebuję bo idę z Alfredem do restauracji. To nasza rocznica. Lekarz wstał od stołu. Powiedział: Dość, idę do pracy. Wychodząc zobaczył jeszcze syna, który próbował podpalić skręta. Syn nie popatrzył na ojca, nic nie powiedział ale pokazał ojcu podniesiony do góry kciuk na znak, chyba, że jest dobrze. Doktor Zygmunt wsiadł do auta i zaczął pędzić do ośrodka, gdyż był już spóźniony dobrą godzinę. Przy 140 km//h minął znajomego policjanta Józka, pomachał mu nawet ale czy widział? Przy takiej prędkości mógł nie zauważyć,stwierdził doktor Zygmunt. W ośrodku już czekała kupa ludzi, głównie stare babeczki. Lekarz wszedł do gabinetu. Zobaczył pielęgniarkę Grażynkę z wypiętą do klepnięcia pupą, na biurku leżał pęd kiełbasy i setka wódki. Nareszcie w domu. Uśmiechnął się sam do siebie doktor Zygmunt. Po pół godziny doktor zaczął pracę. Zwykle były to babeczki z chorymi dzieciakami. Doktor nie wiedział co im jest ale wiedział, że w takich wypadkach na wszystko dobre jest antybiotyk. Gdy ktoś się upierał, że to na pewno nie pomorze to zlecał badania, które można było zrobić w ośrodku zdrowia czekając w kolejce po kilka miesiący lub za odpowiednią kasę gdy klient przyszedł do doktora Zygmunta, gdy akurat przyjmował prywatnie. Gdy i taki zabieg nie pomagał to wysyłał do innego specjalisty, który jednak dysponował podobną wiedzą co on, aczkolwiek zwykle miał inne podejście do dolegliwości i leczył na co inne niż doktor Zygmunt. W dzisiejszym konkretnym dniu doktor Zygmunt zapamiętał jednego konkretnego pacjenta. Przyszedł do niego Siewca Zamętu, chciał dostać zaświadczenie, że jest zdrowy, potrzebne to mu było gdyż takie zaświadczenie było wymagane w jego nowej pracy. Doktor Zygmunt zapytał czy Siewca jest zdrowy, Siewca kiwnął głową wiec doktor Zygmunt wypisał na wyrwanym z zeszytu skrawku papieru nieczytelny hieroglif, i zażądał 20 złotych. Siewca zażądał paragonu, bo nie wiedział za co ma płacić, przyszedł przecież do publicznego ośrodka zdrowia. Doktor Zygmunt jak zawsze w takich momentach krzyknął i chciał wypchnąć kłopotliwego pacjenta z gabinetu każąc mu iść do innego "specjalisty" ale Siewca zapłacił, bo potrzebował papieru w duchu myśląc, że jeszcze tu wróci z kolegami z urzędu (skarbowego). Lekarz górował. W końcu wszyscy ostatecznie mu płacą, tak to już jest ze służbą zdrowia. Pod koniec dnia pracy odezwał się telefon doktora Zygmunta. To dzwonił zaprzyjaźniony doktor Budyń zaniepokojony skargą jaką złożył na doktora Zygmunta pacjent bez nóg, któremu doktor Zygmunt odmówił wydania zaświadczenia o niezdolności do pracy. Budyń, tyle lat jesteś lekarzem a taki głupi, znam całą komisję orzekającą, ze wszystkimi piłem wódkę, znam sędziów, guzik nam zrobią poza tym zachowałem się zgodnie z wytycznymi Narodowego Funduszu Zdrowia. Lepiej powiedz mi czy to normalne, żebyśmy leczyli też bezdomnych? Przecież nie mają pieniędzy, nie pracują nie odprowadzają składek zdrowotnych. Do roboty powinni ich wysłać a nie kazać nam ich leczyć za darmo. Trzeba to zmienić. Jedziesz ze mną Budyń strajkować do Warszawy? Poza tym wiesz, że my zarabiamy o połowę mniej niż lekarze w Angli czy Niemczech? Siostra Grażynka też uważa, że zarabia o połowę za mało. Jedzie z nami strajkować. Tak nie może być. Po skończonej rozmowie doktor Zygmunt pojechał dyżurować na noc do pielęgniarki Grażynki, gdyż akurat jej mąż pojechał za pracą do Anglii a ona biedna sama została w kraju. Wiedziałem, że to będzie piękny dzień. Pomyślał doktor Zygmunt i zasnął.
Mysle, ze powinienes napisac cala ksoazke o doktorku ;) Byla by zabawna. Tylko obawiam sie, ze wszystkie wydawnictwa balyby sie jej wydac. Niby smieszne ale... Duzo prawdy w tym jest. Nigdy na NFZ sie nie uskarzalam, az do momentu gdy urodzilam dziecko. 4ostanie sie z dzieckiem do spacjalisty typu kardiolog graniczy z cudem. Bardziej mozliwe jest, ze zobaczysz gadajacego niedzwiedzia karmiacego lyzeczka rozowego slonia.
OdpowiedzUsuńkto by to czytał, moje żarty śmieszą chyba głównie mnie samego niestety, jest jak jest niestety ale trzeba o tym mówić i walczyć ile się tylko da
UsuńJa bym czytała, ja! :) chociaż to chyba nie wystaczy, żebyś książkę wydał :)
Usuńco do komentarza u mnie - odpisałam tam, ale tutaj jeszcze się poudzielam - są i takie kobiety, które nie wymagają całkowitego oddania. Facet powinien mieć swoją przestrzeń, czas dla siebie tylko :) Trafiłeś na taką, która chyba nie do końca to rozumiała i cóż... rozumiem Cię jak nikt, bo ja trafiłam kiedyś na takiego faceta ;)
no jeden zadeklarowany czytelnik to faktycznie za mało chyba, żeby napisać książkę, zresztą nie mam odpowiedniego warsztatu żeby napisać książkę no i czasu ale temat jest przedni, chciałbym żeby jakiś utalentowany pisarz z polski skorzystał z mojego pomysłu, byłoby się z czego pośmiać i co napiętnować, może to coś by zmieniło w świadomości lekarzy i pacjentów, że tak nie musi być wcale jak jest teraz, co do Twojego postu to wredni potrafią być i faceci i kobiety zgadzam się
UsuńJa tez bym przeczytala!
Usuńo to może się zastanowię, być może powstanie druga część o pielęgniarce Grażynce, chociaż moja Natalia podcina moje skrzydła i nie chce czytać tego co piszę
UsuńPiękne podejście do służby zdrowia.Choć niestety w pewnym względzie nie mogę się zgodzić. Nie wszyscy lekarze są tacy. Znam lekarkę,która siedziała do 11 w nocy żeby przyjąć wszystkich pacjentów,nie brała pieniędzy za prywatne wizyty...Powiem tak.Takich lekarzy potrzeba.
OdpowiedzUsuńczy ja napisałem że wszyscy lekarze tacy są? specjalnie wymyśliłem tą historię żeby wszystkich nie obrażać. W tekście są wszytkie patologie w służbie zdrowia jakie mi przyszły do głowy Więcej takich lekarzy jak Ty opisałaś a świat będzie piękniejszy
OdpowiedzUsuńW życiu miałam do czynienia z dziesiątkami lekarzy, a spotkałam tylko dwa wyjątki od przygnębiającej reguły. Satyra przerażająco realistyczna.
OdpowiedzUsuńBogu dzięki ostatni raz potrzebę miałem iść do lekarza jeszcze w latach 90-tych, nie licząc dentysty i badań okresowych do pracy, ale nasłuchałem się wiele, system zdrowotny to patologia, lekarze robią co chcą wespół z pielęgniarkami i jeszcze narzekają, że im mało, Tych należycie wykonujących swoje obowiązki jest tak mało, a przecież oni mają do czynienia z ludzkim zdrowiem, życiem, coś tu wyraźnie nie gra jak powinno
UsuńLekarze to jest zupełnie inna grupa ludzi.
OdpowiedzUsuńW większości pracują nie z powołania, ale dla korzyści. Są wyjątki od reguły, ale niestety jest to zdecydowana mniejszość.
Lekarze to jest zupełnie inna grupa ludzi.
OdpowiedzUsuńW większości pracują nie z powołania, ale dla korzyści. Są wyjątki od reguły, ale niestety jest to zdecydowana mniejszość.
lekarze faktycznie niech zarabiają więcej, byle kto nie może być lekarzem, tu trudny zawód ale czasami wydaje mi się, że lepiej w sprawie zdrowia poradzić by się było zielarza albo weterynarza
Usuńrety aż tak czarno widzisz relacje między małżonkami?
OdpowiedzUsuńco do służby zdrowia, Twój czarny humor jest niestety chyba adekwatny. mój Mąż na kolejną wizytę u specjalisty czeka...6m-cy.
relacje między małżonkami pokazałem takie a nie inne chyba tylko dlatego, że mam wewnętrzne przekonanie, iż każdy dostanie ostatecznie to na co zasłużył, relacje tego doktora z rodziną są kiepskie bo sam jest kiepskim człowiekiem
UsuńNiestety jesteśmy zależni od lekarzy, bo nie mamy ich wiedzy....
OdpowiedzUsuńniestety nie da się tego faktu przemilczeć
UsuńŚwietny blog, jestem tu nowa w wolnej chwili zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńworkoutfitmotivation.blogspot.com
zajrzę, zajrzę, nowe osoby warto wspierać i odwiedzać
UsuńWiesz? Lekarz to delikatna sprawa. Przychodzimy do niego z naszymi bolączkami i zmartwieniami. Szukamy empatii i zrozumienia. Znam kilku takich co spełniają te warunki, reszta robi to maszynowo
OdpowiedzUsuń