sobota, 25 kwietnia 2015

mały skurczybyk

Dzisiejsza notka będzie zupełnie inna od pozostałych. Pokażę wam wnętrze swojego umysłu, zobaczycie co w nim jest chociaż i tak część mnie a właściwie chyba większość mnie uważa, że nic z tego nie zrozumiecie. Nawet jest we mnie taka myśl, że sam jestem w stanie zrozumieć to co piszę tylko teraz i za jakiś czas, może nawet jutro a może za miesiąc będę się zastanawiał o co mi chodziło. Mimo wszystko chcę sprawdzić jak zareagujecie na ten tekst, poza tym mam duży banan na twarzy pisząc to co piszę a o to w tym moim pisaniu też chodzi, żeby mieć z tego radochę. No więc do dzieła.
Będąc dzieckiem wyobrażałem sobie, że mam w głowie małego człowieczka, który mi podpowiada co mam robić w różnych sytuacjach. Mogłem go posłuchać albo i nie, ale zazwyczaj słuchałem bo wiedziałem, że chce dla mnie dobrze. Wydawało mi się, że jest to moje stare wcielenie z poprzedniego życia a ja jestem jego kolejnym wcieleniem, wypadkową jego życia. Nie wydawało mi się, że będąc jakby efektem jego ludzkiej działalności, wszystkim co stworzył w poprzednim życiu będąc sobą, mógłby chcieć źle dla mnie. Toteż chociaż nie zawsze się z nim zgadzałem to przynajmniej go słuchałem. Wyobrażałem go sobie jako wesołego, dowcipnego, szczupłego i w dodatku łysiejącego czterdziestolatka z ogromną wiedzą. Wiedział jak się postępuje z kobietami i jak zrobić by Cię lubiły. Czytał ze słów moich znajomych, ich zachowań co tak naprawdę myślą. Był moim nauczycielem. To nie było tak, że zawsze chciał dla mnie dobrze, czasem puszczał mnie w maliny i się potem ze mnie śmiał ale to miało swój cel a mianowicie zdobycie doświadczenia. Nie polegało to również na tym, że w momencie gdy należy podjąć decyzję on podsuwał mi gotową odpowiedź ale na tym, że decyzję podejmowałem sam a on później gdy byłem sam analizował ją ze mną. Wiedziałem, że odejdzie. Wiedziałem, że gdy zacznę dorastać przestaniemy rozmawiać, wiedziałem, że będę musiał sobie radzić sam i wiedziałem, że być może kiedyś po śmierci sam stanę się doradcą swojego przyszłego wcielenia. Oczywiście nie wierzyłem w to co teraz piszę. Nie zmieniłem wiary. Lubiłem tak sam ze sobą rozmawiać, a dialog jak to dialog wymaga dwóch rozmówców. Poza tym fajnie mieć świadomość, nawet taką wymyśloną, że jest ktoś, tylko dla Ciebie,, kto cię doskonale zna i rozumie, kto Cie nie zawiedzie i będzie wsparciem w każdym momencie. W czasach gdy byłem już nastolatkiem, lubiłem sobie wyobrażać, że prowadzę dialog np z dziewczyną, która mi się podoba, z dziewczyną z którą się spotykałem , nauczycielką polskiego czy ojcem. Tak sobie teraz myślę, że być może nie rozmawiałem z tymi osobami we śnie czy wyobrażając sobie rozmowę leżąc na łóżku a rozmawiałem z podszywającym się pod te osoby tym łysawym człowieczkiem. Teraz już nie prowadzę takich rozmów a szkoda bo czasami podczas takich chwil udawało mi się znajdować ciekawe rozwiązania moich problemów.
Dziś jako 30-letni facet uważam, że jestem bogaty w doświadczenia i zwykle bez zastanowienia podejmuję decyzje. Może chodzi o to, że dowiedziałem się kim jestem i kim chce być. Skoro wiem kim jestem nie potrzebuję się zastanawiać w momentach życia w którym muszę wybrać co dalej. Nie zastanawiam się co jest dla mnie odpowiednie: dom, rodzina, stabilna praca czy kasa, życie pełne wrażeń i uniesień. Wybrałem w pewnym momencie ostatecznie i znalazłem swój schemat. A może jednak wręcz odwrotnie, zapomniałem kim mam być, zaprzątając sobie głowę przyziemnymi sprawami: zdobyciem pieniędzy, pracą, rodziną, nałogami i drobnymi przyjemnościami. Wydaje mi się teraz, że zaskakująco szybko podejmuję decyzje a co jeżeli zdarza mi się źle wybierać? A co jeżeli będąc w formie w którą się wtłoczyłem nie dopuszczam do siebie myśli, że źle wybrałem, że czegoś nie widzę i nie zrobię tego co powinienem zrobić albo nie dostanę bądź nie doświadczę tego co tak naprawdę powinno być moje, co by mnie uszczęśliwiło? 
Od dziecka wierzę, że rodząc się każdy z nas ma jakąś rolę do odegrania w życiu. Być może chodzi o tylko jeden uśmiech puszczony w odpowiednim momencie do odpowiedniej osoby a może chodzi o coś zupełnie innego. Może chodzi tylko o jeden moment w życiu a może o całe nasze życie. W każdym razie ja już wiem jaki chcę swój cel, chcę swoim życiem pokazać normalność, spokój, nieśpieszne radowanie się i że można tak przeżyć całkiem udane życie.
Co jakiś czas, bardzo rzadko, mając czysty umysł, nie zaprzątnięty troskami pod wpływem czegoś dla mnie pięknego np nowej, świetnej bądź na nowo odkrytej piosenki słuchanej w jadącym autobusie lub też podczas spaceru obserwując naturę, wydaję mi się, że się budzę ze snu i że faktycznie widzę rzeczy takimi jakie są, skupiam swoje oczy na laptopie, widzę moje palce uderzające w klawiaturę, widzę ramy komputera i wiem, że to wszystko autentycznie teraz jest. To zaskakujące. Raz miałem takie przebudzenie będąc na mszy, służąc jako ministrant. Obudziłem się, zobaczyłem obok siebie inne dzieci, księdza z kielichem i ludzi za swoimi plecami. Przeraziłem się. Pomyślałem sobie a co jeżeli ktoś zobaczył? Co jeżeli ktoś zobaczył, że się właśnie obudziłem? Podczas takich chwil przebudzenia widzę rzeczy takie jakie są, widzę to co jest dla mnie naprawdę ważne. Potrafię jasno określić swoje priorytety i znaleźć rozwiązania.
I jak było? Mam nadzieję, że podróż przez mój umysł chociaż trochę była ciekawa. 

12 komentarzy:

  1. moja pierwsza mysl to taka , ze umysl Twoj nie pasuje do urzedniczej natury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mi się wydaje, że bardzo dobrze wpasowałem się w urzędniczy świat, próbowałem kiedyś myśleć o wojsku, służbach mundurowych ale dopiero tam okazało się, że to nie dla mnie, denerwowało mnie to zwłaszcza, że np mój kolega kretyn mógł mi wydawać polecenia a ja musiałem go słuchać, poza tym w ogóle tego nie ogarniałem, w urzędach wszystko jest jednak bardziej racjonalne, w urzędach pracują różni ludzie z różnymi zainteresowaniami ale po prostu trzeba się dostosować

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz ile osób myśli podobnie do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie mi się wydaje, że wiele osób może rozumować podobnie jak ja tak i z rozmową z samym sobą jak i z chwilami błyskotliwych pomysłów, myśli w niespodziewanych chwilach

      Usuń
  3. Tylko wariaci są coś warci :) Myślę, że jesteś niesamowicie mądrym facetem, a meandry takich umysłów są zwykle nieodgadnione. Dobrze czujesz się san ze sobą i to dopełnia całości.
    Jako osoby, których myśli często wychodzą z cienia, mamy trochę cech wspólnych. Od razu jednak przyznam, że zawsze wolałam wewnętrzne monologi niż dialogi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może i jestem wariatem ale chyba nie groźnym dla otoczenia, każdy ma swój własny sposób na poradzenie sobie z samym sobą, za mądrego się nie uważam, co najwyżej przeciętnym ale lubię jak mi słodzisz

      Usuń
    2. Kto powiedział, że szkodliwym? Uwielbiam ludzi z fantazją, sposobem na siebie i tego będę się trzymać, Żadne słodzenie, sama prawda :D

      Usuń
  4. Wiesz co, generalnie ja myślę że wiele osób tak ma:) A przynajmniej w pewnym sensie, tylko nie każdy o tym napisze, czy powie, bo boi się odbioru, co dla mnie jest w ogóle śmieszne. Wewnętrzne monologi to moja specjalność, ha! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak też mi się wydaje, w dzieciństwie nikomu nie mówiłem o swoich wewnętrznych rozmowach a i tak każdy uważał, że mam własny świat, co raczej nie było w dobrym znaczeniu tego słowa, z samym sobą też trzeba rozmawiać, człowiek wtedy sam siebie lepiej zrozumie

      Usuń
  5. Ten twój czterdziestoletni łysielec, to po prostu sumienie:) i u każdego z nas chyba inaczej wygląda. Ja też uważam że wewnętrzne monologi to nic złego. Przecież sami wiemy, lub chociaż czujemy wewnętrznie co jest dla nas dobre:) to dlaczego o tym ze sobą nie porozmawiać?

    OdpowiedzUsuń
  6. może po części i sumienie ale z pewnością nie do końca, bo dziś nie prowadzę takich wewnętrznych rozmów a to by znaczyło, że nie mam już sumienia, poza tym te rozmowy nie rozstrzygały kwestii moralnych, chociaż może tak, bardziej jednak chodziło o plan działania, zastanowienie się jaką dalej drogę obrać

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie sie dreptalo sciezkami Twojego umyslu :)
    Wewnetrzny monolog to moja specjalnosc ;) Gadam ze swoim ja (lub czymkolwiek to cos jest) kilka razy na dobe ;)

    OdpowiedzUsuń