niedziela, 24 lipca 2016

Zmierzch śniętych króli - złoty strzał (zgon nr 3)

KOKO LOKO obudził się z bolącą głową, wszystko w głowie mu wirowało. Minionej nocy zabił KAZIMIERZA ZASZCZUJA - złego feministę, który ostatecznie okazał się jednak złą kobietą. To jednak nie z powodu wyrzutów sumienia smok miał gorsze samopoczucie. KOKO LOKO już dawno sumienie zaczęło przeszkadzać, więc przestał na nie zwracać uwagę, dzięki temu był lepszym urzędnikiem skarbowym a teraz seryjnym mordercą, postrachem znienawidzonego systemu. Oglądając zranione ramię przez KAZIMIERZA ZASZCZUJA odkrył prawdopodobną przyczynę gorszego samopoczucia. Od rany na ramieniu w kierunku serca biegła czerwona linia. Z pewnością kosa ZASZCZUJA była zatruta i teraz trucizna powoli żyłą chce się dostać do serca, co się wtedy stanie można się tylko domyślać. 

Teraz to już KOKO LOKO ma pełną pewność, ze ZASZCZUJ był kobietą, posługiwał się przecież babskim stylem walki tzn powolną trucizną. W sumie to niczego  innego przecież nie mógł się spodziewać po feministce, jej słowa były zatrute, to i jej kozik musiał przesiąknąć trutką. KOKO LOKO był bezradny, do szpitala przecież nie pójdzie bo natychmiast zostanie zatrzymany, jest przecież poszukiwany. Z każdą godziną czuł się coraz gorzej, czerwona linia powoli zmierzała w stronę smoczego serca. Smok zrozumiał czemu odciętej głowie ZASZCZUJA wykręciły się usta w coś przypominającego uśmiech. Początkowo myślał, że tak jak kura po ścięciu głowy jeszcze podskakuje tak denatce musiały się wykrzywić mięśnie ust. Teraz już może być pewien, że to był prawdziwy uśmiech feministki, która nie odpuściła do końca, z pewnością była pewna, że jej trucizna zabije smoka.

KOKO LOKO mógł zrobić tylko jedno. Wiedział, że toksynę może zwalczyć tylko inna toksyna. Oglądając kiedyś program przyrodniczy zauważył, że ukąszonemu przez jadowitego węża podaje się serum z jadu innej żmiji. Niestety na zabicie innej feministki i sporządzenie odtrutki z jej krwi było już za późno. Smok był już zbyt słaby, postanowił więc struć się alkoholem, wypił kilka litrów dobrej polskiej wódki, efekt wzmocnił kilkunastoma litrami piwa. Normalnego człowieka już dawno taka dawka zmiotłaby z ziemi ale dla życia KOKO LOKO wydawała się to ostatnia szansa.

Niestety lekarstwo nie podziałało. Smok leżał już sparaliżowany w łóżku, czerwoną kreskę od serca dzieliły już tylko centymetry. To były ostatnie minuty przed śmiercią. KOKO LOKO pogodził się ze zbliżającym się zgonem. Wiedział, że prędzej czy później musi się to tak skończyć. Liczył tylko, że przed śmiercią wykończy trochę więcej reprezentantów złego systemu. Wiedział jednak, że kto sra pod wiatr ten musi prędzej czy później poczuć smród w zależności od siły żywiołu. Gdyby dalej pracował w urzędzie skarbowym mógłby dalej żyć, gdyby leciał z wiatrem a nie pod wiatr byłoby mu łatwiej ale nie byłby sobą nie czułby się wolny.  

Smokowi przypomniała się pierwsza miłość poznana w młodości na obozie prowadzonym przez siostry zakonne dla biednej ale zdolnej młodzieży. Był lipiec, szary piasek Bałtyku i ona, nazywana przez innych samczyków  WAKCYJNYM SŁOŃCEM. Do momentu w którym ją poznał było mu wszystko jedno, żył z dnia na dzień, nic go nie obchodziło, nic go nie interesowało. Obserwując ją poczuł pierwsze, nieznane wcześniej uczucia. Zabiło mu serce, obudzone iskrą spowodowaną uderzeniem tysięcy piorunów. Musiał o nią rywalizować z innymi, oczywiście wszystkich pokonał używając swojej siły pięści. Nie zabił nikogo ale co to za życie gdy widzi się taką kobietę, smakuje sią ją już w myślach a ma się świadomość, że nic z tego, bo ona już wybrała KOKO LOKO. Był przy niej szczęśliwy nawet gdy masował jej stopy, malował paznokcie, mógł nawet sprzątać i robić jej posiłki, to nieważne było, ważne było jak na niego patrzyła, to jej uznanie w oczach, to jej figlarna mowa ciała, z której wynikało, że chce tylko jego... Teraz umierając smok czuł się dokładnie jak przy tej kobiecie, był, szczęśliwy, że porzucił haniebną pracę i poszedł pod prąd. Niczego nie żałował.  To już jego ostatnia minuta życia a potem kto wie. 

Śmierć smoka nie była jednak po myśli wszystkich. Przy łożu umierającego pojawiła się dziwna postać, Smok myślał, że to ŚMIERĆ przyszła po niego, ale to chyba nie była ona. Postać popatrzyła na chorego w agonii, stuknęła się w głowę i pokiwała przecząco głową, jakby zobaczyła jakiegoś kretyna. Wyjęła z kieszeni strzykawę i bez pardonu wbiła w serce smoka. Po dziesięciu minutach smok był jak nowo narodzony a nawet lepiej, czuł, że mógłby przenosić góry.

 Kim jesteś i co mi wstrzyknąłeś, zapytał KOKO LOKO. Jestem NOCNY MŚCICIEL a wstrzyknąłem Ci tylko mieszankę z hery, haszu, koki i LSD. Tylko to mogło podziałać jako odtrutka. Alkohol nie mógł podziałać jak lekarstwo, on Cię nie truje, przecież to Twoje paliwo. 
Mam dla Ciebie propozycję - mówiła dalej dziwna postać. Obserwuję Cię od dawna i widzę, że mamy zbieżne cele, też masz dosyć tego zepsucia obecnej władzy też masz dosyć tej wszechobecnej niesprawiedliwości, tego burdelu umysłowego jaki sieje ZAKON. Źle się jednak do sprawy zabierasz, walczysz sam, jesteś niczym dziki zwierz, atakujesz bez rozpoznania, na oślep, brutalnie niczym jakiś psychol, który uciekł z wariatkowa. Powinieneś zaatakować jawnie, dać ludziom nadzieję na obalenie reżimu. Zachowujesz się jakbyś czekał na śmierć i dobrze, ale powinieneś sprawić, że nie pójdzie ona na marne. Poświęć resztki swojego życia i obal reżim, uwolnij normalnych ludzi, przywróć im godność. Chcesz tego? Chcę - odparł KOKO LOKO. Dobrze więc. Pozwól, że coś Ci powiem. Nie jestem żywą istotą, mogę działać tylko nocą, moje możliwości są ograniczone, wyczuwam złych ludzi, czytam w ich złych zamiarach ale zabić mogę tylko w nocy i tylko jeżeli mnie zaatakują, potrzebuje nosiciela, wzmocnię Twoje siły. Uzyskasz możliwości o jakich nawet nie marzyłeś. Muszę tylko wejść w Ciebie. Wyjść mogę kiedy tylko zechcesz. Wchodzić będę tylko podczas akcji.
Coś mi się to wydaje trochę podejrzane, to nie jakieś zboczeństwo? Zapytał smok. Gdybyś uprawiał z kimś seks a ja w tym czasie byłbym w Tobie niewątpliwie byłby to trójkąt - szczerze odpowiedziała zjawa. Ok - zgodził się smok. Nie takie rzeczy się robiło w wojsku, uratowałeś mi życie, możesz wejść we mnie. 

Zjawa wchłonęła się w ciało smoka niczym najlepszy krem na zmarszczki. KOKO LOKO poczuł kure...ską moc. Roznosiła go energia. Wyskoczył z ziemianki i wzbił się w powietrze. Po kilku minutach znalazł się na jednej z głównych ulic Warszawy. Akurat zobaczył REDAKTORA KURCZOKA. Długo nie czekał i walnął mu z dyńki, ten się odbił i zatrzymał się na sygnalizatorze świetlnym. Otumaniony KURCZOK sięgnął po swoją arcymocną broń, tzn Lancę Sado Maso i chciał nią zdzielić smoka ale ta się odbiła od niego jakby od jakiejś niewidzialnej bariery ochronnej i uderzyła samego KURCZOKA charatając mu facjatę. Smok walnął z dyńki jeszcze raz. Dyńka tym razem spadła. Nastąpił natychmiastowy zgon. Smok zostawił kartkę przy denacie i odleciał. Na kartce pisało to: "Jestem KOKO LOKO GO-GO, były urzędnik skarbowy. Teraz rozliczę was wszystkich. Rozliczę cały zakon."
I tak to było.


Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć postać NOCNEGO MŚCICIELA to zapraszam tutaj, do zaprzyjaźnionego bloga:
A to moja rysunkowa adaptacja przygody NOCNEGO MŚCICIELA


18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. powiem, że tak, pomysłów nie brakuje, ale ten tekst chyba lekko przydługawy był

      Usuń
  2. "posługiwał się przecież babskim stylem walki tzn powolną trucizną"- bardzo wymowne xD
    Po seansie "Koutetsujou no Kabaneri" czerwona linia biegnąca do serca coś nam przypomina xD Z resztą nocna zjawa pragnąca działać z żywą istotą dając jej swoją moc również przywołuje na myśli kilka anime, super :D Rozkręcasz się na dobre i robi się coraz ciekawiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak zauważyłem, że w sporej części filmów, gdzie kobiety są też wojowniczkami czy są po prostu samotne to posługują się często podstępem i w ten sposób wyrównują szanse. Być może ta czerwona linia to wzięła mi się właśnie z "Kabaneri"
      Oj będzie ciekawiej, mam w głowie masę pomysłów na połączenie tej historii z aktualnymi wydarzeniami społecznymi, ciekawe ile osób zdenerwuje

      Usuń
  3. Trójkąt, kure*ska moc... Leżę i kwiczę! :D
    Więcej zgonów proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. przy takiej mocy teraz będzie kilka zgonów na odcinek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. planuje ok max 7 odcinków, kolejny być może w weekend ale zauważyłem, ze wiele osób nie lubi tej serii i nie komentuje to mnie zraża przed dalszym pisaniem tej historii,

      Usuń
  5. Spadający łeb redaktora Kurczoka... właśnie sobie to zwizualizowałem, dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinienem ostrzegać przed przeczytaniem, że ta seria wypala mózgi. Z Kurczokiem to głębsza sprawa niż się może wydawać na początku. Wyobraź sobie koguta, który na wsi zostaje sprawiony na niedzielny rosół. Kurczok nie mógł inaczej zginąć. Dodam jeszcze, że rola Kurczoka w tej serii się nie skończyła, oj trochę zagmatwa się historia o ile mnie nie zamkną i o ile napiszę dalszą część

      Usuń
    2. Znam to z... hmm, autopsji. Taki kurczok potrafi latać dalej nawet bez łba. A ponieważ to tylko łeb korczoka a nie dajmy na to maciorki, może Cię nie zamkną, chyba że posiadasz strzykawki z leczniczo-trującą mieszanką.

      Usuń
  6. Kilka zjaw czułam w środku, ale żadna nie dała mi mocy. Shit. Trafiałam na wybrakowane zjawy:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co to za zjawy Cię nawiedzały, aż się boję. No cóż najwyraźniej miałaś pecha a może szczęście co do zjaw.

      Usuń
  7. początkowo myślał, że tak jak kura po ścięciu głowy jeszcze podskakuje tak denatce musiały się wykrzywić mięśnie ust
    no nieźle, skąd Ty bierzesz te porównania? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. same przychodzą, czytam też memy i prawicowe i lewicowe komentarze, czasem coś się przypomni przekręci i tak to powstają moje teksty

      Usuń
  8. Powolna trucizna - typowe dla kobiety ;)

    OdpowiedzUsuń