piątek, 21 sierpnia 2015

przychodzi baba do okienka

Życie jest moją najlepszą muzą. Dziś w pracy doświadczyłem ciekawego przypadku, który mnie natchnął do napisania  tego tekstu. To doświadczenie tak na mnie wpłynęło, że być może powstanie nawet cykl notek.

Pewnie nie którzy z czytelników jeszcze pamiętają taki serial komediowy emitowany swego czasu na Polsacie tzn "Świat według Bundych" Ten serial do reszty i na zawsze określił czy wręcz wypaczył moje poczucie humoru. Stałym elementem prawie każdego odcinka była chwila, gdy All, głowa rodziny, sprzedawca damskich butów wchodził do domu wracając z pracy i od progu narzekał na swoją pracę a właściwie na klientki sklepu, które przyszło mu obsługiwać. I ja tak dziś jak All Bundy mam ochotę ponarzekać na jedną petentkę, która zawitała do mojego okienka.

Co prawda obsługa "okienka" to nie jest moje codzienne zajęcie, lecz dziś na chwilę przyszło mi zastąpić koleżankę, która na 15 minut musiała wyjść. Więc siedziałem i czekałem na wypadek gdyby zadzwonił telefon, lub gdyby ktoś zechciał o coś zapytać lub zostawić dokument. Nie brałem na stanowisko pracy żadnej pracy przypisanej do mnie gdyż zastępstwo miało trwać góra 15 minut. I pojawiła się ona, blondynka, krótkie włosy w wieku ok 40, 50 lat.
Od razu poinformowała mnie, że przychodzi do mnie po wydanie zaświadczenia gdyż w sąsiednim okienku nie ma koleżanki, czeka do niej spora kolejka a ja z jakiegoś powodu nikogo nie obsługuję. Grzecznie panią poinformowałem, że musi jednak poczekać w kolejce do koleżanki, która najpewniej poszła do kierowniczki uzyskać podpisy lub za potrzebą, że ja obsługuję w innym zakresie petentów. Pani jednak nie chciała dać za wygraną, przecież ja mógłbym wstać z krzesła podejść do sąsiedniego stanowiska i wydać jej to zaświadczenie, że to chyba potrafię. Odpowiedziałem, że mi przykro ale jednak tego nie potrafię i że musi poczekać w kolejce do okienka w którym wydają zaświadczenia.

Z jednej strony muszę powinszować tej pani, spokojnie i powoli mówiąc ta osoba w dwóch zdaniach zdążyła mi zarzucić trzy grzechy urzędników: małą ilość obowiązków ( no wiecie na kawkę i papierosa zawsze jest czas), brak chęci pomocy i brak kompetencji.
Wszystko byłoby ok gdybym tylko poczuwał się do popełnienia tych przewinień. Faktycznie w chwili w której podeszła do mnie ta pani nic nie robiłem, jednak kończąc rozmowę z tą personą już czekały do mnie inne osoby. Zresztą z czego mam się tłumaczyć, jestem przekonany, że nie ma takiej pracy, w której w każdy dzień, w każdej minucie bite osiem godzin pracownik nawet nie ma czasu się wysikać czy wymienić zdania z inną osobą lub po prostu musi zwykle poczekać aż np w moim wypadku wydrukuje się jakieś pismo. Czasem zdarza mi się zawiesić np patrząc w okno, przyznaję ale nie czuję, że wtedy nic nie robię. Są być może pracoholicy ale oni jedzą, śpią i nawet uprawiają seks w pracy. Teraz pisząc to wydaje mi się, że pracoholicy mają lepiej w pracy niż ja. Zresztą zanim znalazłem pracę w urzędzie, zdarzyło mi się pracować na budowie, w tartaku i zawsze były chwile, w których akurat nic się nie robiło. Być może w firmie tej pani, której jest właścicielką jest taki terror, że może ze swoimi pracownikami robić co chce, być może jej mąż też musi chodzić jak w zegarku, na szczęście nie jestem ani jej pracownikiem, mężem czy kochankiem tylko pracownikiem urzędu i charyzma tej pani  z łatwością mogła odbić się od mojego urzędniczego pancerza.
Oczywiście mogłem podejść do stanowiska pracy koleżanki i zacząć szukać tego pisma, zrobiłbym to gdyby była to sprawa życia i śmierci, lub gdybym wiedział, że koleżanka nie wróci. Nie miałem jednak w tej sytuacji ochoty robić jej bałaganu na biurku, po którym musiałaby układać na nowo wszystko przez kilka minut tym bardziej, że nie wiedziałem gdzie co ma. Zresztą nie znam jej procedur i do końca nie wiem jak odznacza sobie wydane zaświadczenia i czy osoba, która ma dostać zaświadczenie nie musi jeszcze jakichś dodatkowych warunków spełnić przed otrzymaniem pisma. Kobieta, która mnie odwiedziła, mimo dużej kolejki nie musiała czekać w niej nawet 10-ciu minut.

Zdarzenie to nie utkwiłoby mi specjalnie w głowie bo wiem, że ludzie są z takich czy innych powodów nastawieni negatywnie do urzędów. Być może ta pani musiała przed otrzymaniem zaświadczenia zapłacić jakiś zaległy mandat (mam cichą nadzieję, że tak, ale tego nie wiem niestety).
Rozumiem, też, że czasami, ktoś błądzi po urzędzie i grzecznie pyta gdzie ma się udać lub co zrobić, wtedy w miarę swojej wiedzy kieruję w odpowiednie miejsce taką osobę. Ta kobieta jednak próbowała swoim zachowaniem mnie upokorzyć, jednocześnie próbując coś załatwić poza kolejką tak jakby jej zasady nie dotyczyły a tego bardzo nie lubię. Skojarzyła mi się z taką babą-przedsiębiorcą na którą robi kilku pracowników a ona świetnie odnajduje się w dyrygowaniu pracownikami, że to potrafi najlepiej. Z drugiej strony pewnie ta osoba ma w głowie stereotyp urzędnika-darmozjada żyjącego z podatków. Więc myślę, że jesteśmy kwita, ona mnie nie lubi, ja jej też.

Zastanawiam się nad dodawaniem tekstów o moich kontaktach z petentami, nie wiem jednak czy to dobry temat do pisania. Muszę się zastanowić, ten tekst jednak nie wyszedł mi za bardzo śmieszny.

30 komentarzy:

  1. Faktycznie kobieta bezczelna, wykorzystała fakt, że ona jest Twoim klientem wiec teoretycznie powinieneś skakać wokół niej póki nie wyjdzie w pełni zadowolona. A powiedzmy sobie szczerze i tak by nigdy nie była choćby nie wiem co... Ludzie lubią wykorzystywać swoją pozycję i tępić tym samym ,,słabszego". Bardzo dobrze zrobiłeś, co innego pomoc drugiemu człowiekowi kiedy faktycznie na nią zasługuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z Tobą i dlatego postąpiłem tak postąpiłem

      Usuń
  2. hahaha skąd ja to znam :D Ale uważaj podałeś rysopis, może Cię podać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no zawsze jest ryzyko, że jakąś skargę mogła złożyć u kierowniczki, ale według mnie postąpiłem właściwie,
      gdyby ta osoba przeczytała mój tekst to na bank skarga na mnie zostałaby złożona, wątpię, że ta petentka zdolna jest do zastanowienia się nad swoim zachowaniem

      Usuń
    2. trafne spostrzeżenia! ;)

      Usuń
  3. O uwielbiam takich ludzi ;) Wpychanie się w kolejkę, bo ja tylko na sekundę albo ja tylko o coś spytam :/ Najchętniej rozszarpałabym, bo przecież każdy tylko na sekundkę i o coś spyta. Swoją drogą kiedyś też pracowałam w tartaku ;) Jakoś pracę zawodową trzeba było zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na sekundę to jeszcze rozumiem, jak ktoś chce zapytać gdzie ma się udać lub dostać formularz, czasami ludzie u mnie muszą jednak czekać kilka minut zanim wszystko posprawdzam co trzeba, ale ta blondyna doskonale wiedziała co i jak w urzędzie, nie chciało jej się tylko chwilę poczekać i w dodatku jeszcze mnie obraziła
      ja pracowałem w tartaku tylko miesiąc na noce i w październiku gdy noce już były bardzo zimne a pracowałem w zwykłej szopie w której stały maszyny, to była ciężka praca ale był czas odsapnąć, złapać oddech, ta petentka pewnie uważa, że jak ktoś jest w pracy to przez osiem godzin nawet nie ma czasu złapać oddechu

      Usuń
    2. Rozszarpałabyś... A za czasów naszych rodziców mówiło się "Pani tu nie stała!" :D.

      Usuń
  4. Rozumiem, klient nasz pan, ale bez przesady, ta kobieta nie zachowała ani grosza kultury. Można się zdenerwować przy takich osobach. Ale opisuj takie sytuacje! Ja z chęcią poczytam. :) Z resztą- prosiłam o samolot i nie, dziecko wcale lepiej nie narysuje. :D Chcę Twój samolot! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybym był wampirem to odgryzłbym jej głowę ale ma szczęście, że jestem bardzo opanowany i nie reaguje na takie zaczepki, przynajmniej w pracy
      ok narysuje, będzie w następnym tekście

      Usuń
  5. Śmieszny nie, ale prawdziwy. Pani ma pewnie przerośnięte ego, wszak właścicielką jest i przyzwyczajona do dyrygowania. Gratuluję asertywności, inni na kursy po nią chodzą, a Ty masz we krwi.
    "Świat według Bundych" się oglądało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak ta pani miała takie ego o którym piszesz. Najbardziej chce mi się śmiać lub ubolewać nad tym jak takie osoby mówią o tym, że banda darmozjadów utrzymuje się z ich podatków a okazuje się potem, że nie dość, że unikają ich płacenia to jeszcze swoich pracowników traktują jak niewolników, z których siły witalne można wyżymać jak wodę z gąbki
      z tą asertywnością to różnie jest, niestety nie zawsze umiem zareagować tak jak powinienem, na szczęście nigdy nie zdarzyło mi się wdać w jakąś niepotrzebną pyskówkę i nie zdarzyło mi się obrażać petentów, rzadko też się trafiają takie sytuacje, ta opisana przeze mnie była wyjątkowa, bo zwykle osoby drą się na cały urząd, klną, obrażają, ta osoba była jednak spokojna, próbowała ja wiem pokazać, że jest mądrzejsza? w każdym razie nie wyszło jej

      Usuń
  6. Życie pisze najdziwniejsze scenariusze, a Świet według Bundych bardzo lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt czasami dzieją się takie rzeczy, że nawet fizjologom się nie śniły ;) trudno tego serialu nie lubić a jednak są takie osoby

      Usuń
  7. Niestety życie potrafi płatać figle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powiem Ci coś, bo sobie wczoraj przypomniałam o tym jak w zeszłym tygodniu byłam w Urzędzie Miasta w Gdańsku, a tam miła Pani (kumasz to?!). Uśmiechnięta i w ogóle. Dopiero zaczynała pracę, chyba pierwszy dzień. Pewnie dlatego :P

      Usuń
  8. Szarość codziennych dni potrafi być bardzo ciekawa i inspirująca! Grunt to się w niej odnaleźć. Czekam na serię wspomnianych wpisów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. być może powstanie, być może bo jednak nie co dzień zdarzają się sytuacje godne opisania

      Usuń
  9. ja sama jak idę do urzędu,obojętnie jakiego dostaje szału. Ty i tak grzecznie poinformowałeś Panią co i jak, szacun! ja bym to doceniła moment., ja nie mam takiego szczęścia, bo w większości urzędów traktują mnie jak tendowatą gdy o coś pytam. wydzierając się na cały urząd, że nikt nic nie wie i każdy pyta... więc trudno się dziwić ludziom, że oburzają się na urzędników. Rozumiem Ciebie i tą Panią ;-) spokojnej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też zdarza się być petentem w innych urzędach i też czasami mnie coś ściska w gardle bo wydaje mi się, że coś można załatwić a urzędnik twierdzi, że czegoś jeszcze brakuje, pamiętam jak wkurzały mnie panie z sekretariatu najpierw szkoły później uniwersytetu, starsze panie u nas czasami też reagują opryskliwym zachowaniem jak nie wiedza co maja zrobic, staram sie tak nie robic, tylko autentycznie pomóc ale ta kobieta co przyszła, nie raz bywała w urzedzie, wiedziała co i jak tylko nie chciało jej się chwli poczekać, może i faktycznie coś ją wcześniej zdenerwowało, ale nie ma prawa wyładowywać swoich frustracji na mnie

      Usuń
    2. to prawda... w takim razie nic tej Pani nie usprawiedliwia. Nie zachowała się kulturalnie niestety... życzę Ci, żeby byli sami mili i kulturalny petenci :)

      Usuń
  10. Niech zgadnę: ZUS? US? :>
    Nie wykluczone, że ona umie tylko dyrygować. Słyszałem o punkcie ksero w moim mieście, gdzie na zapleczu wszędzie są kamery. Pracownicy nie mogą nawet usiąść na chwilę, bo zaraz zadzwoni do nich właściciel siedzący we własnym domu. Nie ważne co, muszą robić. A potem można wyczytać informacje, że pracownicy olewają klientów albo niszczą ważne dokumenty w trakcie kserowania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pracuję w urzędzie skarbowym
      masakra to co się teraz dzieje z ludźmi, faceta zamiast zając się biznesem to pilnuje przez kamerę czy czasem ktoś za długo nie siedzi na zapleczu czy jest robota czy jej nie ma, tacy pracownicy muszą być naprawdę zestresowani, zresztą sam nie jestem pewien czy nie mam kamery z podsłuchem w pokoju, swego czasu słyszałem historię o jednym naczelniku urzędu, który pozakładał podsłuchy swoim pracownikom, w wyniku czego 10 osób straciło pracę

      Usuń
  11. Nie lubimy urzędów, no cóż, trudno ale to nie znaczy, że jesteśmy do nich tak negatywnie czy czasem nawet agresywnie nastawione. Nawet sekretariat na studiach doprowadza nas do dreszczy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie lubię urzędów i też coś mi się robiło jak musiałem iść coś załatwić do urzędu, albo do dziekanatu jak byłem na studiach, teraz jednak z doświadczenia wiem, że najlepiej w kontakcie z urzędnikiem zachować spokój i robić to co karzą,
      powiem tak, że jeżeli chodzi o mnie to mam swoje wytyczne, swoje procedury i żeby nie wiem jak ktoś by krzyczał czy błagał to nie mogę zrobić inaczej, jak coś da się ułatwić to robię to od razu bez jakiegoś nacisku, też mi zależy żeby sprawę załatwić jak najszybciej i jak najlepiej

      Usuń
  12. Aż jestem ciekawa co to za urząd :) Co do dziwnych kolejek - kiedyś czekałam do okienka ZUS i przyszła pani około 50 lat po zaświadczenie i bezczelnie, nie zwracając uwagi na ogonek podeszła do okienka żądając wydania dokumentu. Na głośne niezadowolenie osób czekających w kolejce odpowiedziała, że ona w przeciwieństwie do pozostałych nie ma czasu by tracić go na bezsensowne czekanie i czekać nie zamierza. Całe szczęście, że w tymże okienku też był ktoś na zastępstwo i urocza pani jednak musiała odstać swoje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pracuję w urzędzie skarbowym
      ja na szczęście jeszcze z tak ostentacyjnym przykładem braku szacunku do ludzi się nie spotkałem, nawet ta moja petentka, której zachowanie opisałem tak się nie zachowała, ta pani z mojego przykładu obraziła tylko mnie, ta z Twojego przykładu obraziła wszystkich
      na szczęście ktoś mądry był w okienku i nie uległ tej presji a powiem, że czasami kusi, żeby dla świętego spokoju takie osoby załatwić w pierwszej kolejności, żeby jak najszybciej sobie poszły

      Usuń
  13. Aż się boję iść do pracy... (też US, ale na szczęście - dział postępowań podatkowych) :)

    OdpowiedzUsuń