Dziś miał być artykuł "Znienawidzone zawody cz. 2 - Nauczyciele" ale postanowiłem napisać o tym czym aktualnie żyję i to co mi chodzi teraz po głowie. Nie to,żebym miał odpuszczać nauczycielom, nie mam zamiaru. Ten tekst ukaże się jednak dopiero w następnym poście mojego autorstwa. Dziś po prostu muszę napisać o kuluarach pracy w moim urzędzie i moim postępującym przepoczwarzaniu w typowego, sfrustrowanego pracą urzędnika.
Pamiętam czas gdy przyjąłem się do pracy w urzędzie. W sumie to miała być już moja ostatnia próba znalezienia zatrudnienia w administracji publicznej. Po dwóch latach próbowania swoich sił w ustawianych konkursach gdzie o jedno pracy musiałem rywalizować z dziesiątkami a czasem setkami ludzi podobnych do mnie zatrudnienie w moim urzędzie był dla mnie jak cud, jak jakaś Boska interwencja. Już szykowałem się do pracy w Niemczech przy krowach, opcjonalnie miałem już też bilet do Zgierza w celu odbycia wojskowej służby przygotowawczej. Zdecydowałem się jednak na urząd skoro już mi się udało. Początki były trudne. Pracy było dużo. Wcześniej nie wierzyłem, że urzędnicy mogą siedzieć po godzinach bo nie wyrabiają się z pracą. Z początku zostawałem często po godzinach chciałem dorównać innym pracownikom widząc jakie mam problemy z odnalezieniem się w urzędzie. Patrzyłem jak inni świetnie poruszają się w programach, procedurach co mi sprawiało dużą trudność. Dziś po 3,5 roku pracy w urzędzie myślę, że już sobie radzę całkiem nieźle i że coś o pracy urzędnika potrafię powiedzieć. Wypunktuję moje spostrzeżenia bo tak będzie mi łatwiej.
1/ Papierologia - przejawia się np w tym, że rozpatrując jakiś dokument muszę go wprowadzić w kilka różnych rejestrów, mam dostęp do ok 20 programów komputerowych, każdy z innym hasłem dostępu a większość tych programów to i tak tylko programy do rejestracji spraw służących chyba tylko do tworzenia statystyk namnażających pracy a nie ją ułatwiających.Między innymi przez papierologię urzędnicy muszą siedzieć po godzinach choć tylu ich jest.
2/ statystyki - ministerstwo ocenia urząd w oparciu o statystyki, więc urząd pracuje tak, żeby statystyki były prawidłowe bo jak wiadomo statystyki można oszukać. Sprawą drugorzędną jest prawidłowe rozwiązanie sprawy.
3/ rzetelność i fachowość - pracując w urzędzie nie ma czasu na wertowanie przepisów, dokształcanie się, bo trzeba masowo załatwiać sprawy. W urzędzie wiedzę merytoryczną zdobywa się w dwojaki sposób od starszych pracowników tzn praktyczne podejście do sprawy bądź stykając się z problemem z którym do tej pory nikt nie miał styczności, bądź nikt nie potrafi powiedzieć jak prawidłowo rozwiązać problem. Wertować zmiany w przepisach i czytać fachową literaturę można ale po pracy - czego zwykle nie robię bo żyć też trzeba. Na samodokształacanie w pracy zwykle nie ma po prostu czasu. Owszem są szkolenia ale jest ich mało, zwykle nie są na nich rozwiązywane problemy i wątpliwości lecz polegają na suchym omówieniu przepisów. Zwykle dokształcam się stykając się z jakimś problemem bo już wtedy wyjścia nie mam. Czas oszczędzam poprzez unikanie papierologii gdy się tylko da choć jest to ryzykowne bo na podstawie statystyk jesteśmy oceniani.
4/ podział pracy - każdy pracownik ma przydzielone określone sprawy, w teorii jest to możliwe, w praktyce jest tak, że praca rozłożona jest bardzo nierównomiernie, ze względu na różnorodność wykonywanych czynności przez co nie można jednoznacznie porównać pracy jednego pracownika z drugim, obrazowo powiem tak, że u mnie w urzędzie jest kierownik mający pod sobą 40 osób i kierownik mający pod sobą 2 osoby, są osoby, które dzień w dzień siedzą po godzinach i osoby, które mają czas na pogaduszki, kawkę, ceremoniał z przygotowaniem sobie posiłku są i osoby, które non stop przebywają na wątpliwych zwolnieniach lekarskich a inni np mają problem z pójściem na 1 dzień urlopu.
5/ wynagrodzenia - zwykle to wygląda według schematu, że im dłużej pracujesz tym więcej zarabiasz, możesz robić to samo albo i obiektywnie więcej niż starszy pracownik ale i tak dostaniesz mniejszą pensję oraz premię. Nowo przyjęty pracownik może dostać ok 1600 zł na rękę z uwzględnieniem wszystkich dodatków co może być szokiem dla ambitnego człowieka po studiach. Starsi pracownicy zarabiają do góra 2500, 2800 zł. Nie mówię o kierownikach i innych zarządzających tym burdelem. trzeba dodać, że pensje pracowników są zamrożone i nie ma czegoś takiego jak podwyżki.
6/ awanse - wyższą rangę dostaje się czasem a i owszem ale nie raz bez dodatku finansowego, w ciągu 3,5 roku pracy miałem jeden awans i 100 zł podwyżki.
7/ ludzie - są przeróżni, wydaję mi się, że jednak wciąż pracują tam osoby trochę inteligentniejsze niż przeciętny kowalski, są i służbiści, którzy by karali za brak przecinka w tekście dokumentu i Ci dla których bardziej liczy człowiek, są ludzie, którzy kombinują jak by nic nie robić i zwalić pracę na innych ale są i Ci, którzy po prostu robią bez chwalenia się to co do nich należy. W moim urzędzie oczywiście przeważają kobiety w wieku od 30 do 50 lat. Osobiście wolę współpracować z facetami niż kobietami. Nie chodzą na lewe zwolnienia, nie trzeba ich zastępować jak dziecko jest chore czy jak jest w ciąży, nie wysługują się innymi facetami gdy trzeba przynieść papier do ksera, przesunąć biurko czy iść w teren. Kobiety po prostu uważają, że facet powinien więcej robić tylko dlatego, że jest facetem. Poza tym zauważyłem, że dla kobiet ważniejsze są formalności niż istota problemu. Wolę współpracować też z osobami młodszymi. Starsi po prostu kombinują jak zepchnąć swoje obowiązki na młodszych i często na nich zwalają winę jak coś nie pójdzie. Bardzo często za niepowodzenia obwiniany jest stażysta. Standard, stażysta źle wprowadził, źle zrobił ale nikt nie zauważa, że nikt go właściwie nie przeszkolił. Tu często muszę przyznać przydają się statystyki i formalności. Dzięki nim w miarę łatwo można sprawdzić kto co zrobił i dlaczego. Muszę przyznać, że starsi pracownicy zwykle mają większą wiedzę ale i tak wolę osoby w swoim wieku. Gdy coś idzie nie tak starsi jak ja to sobie mówię "żony lub córy byłych komunistów" zwalają winę na młodszych jak tylko mogą, często są też z kierownictwem na "Ty" przez co młodszy ma zwykle więcej roboty i więcej tej "odpowiedzialnej".
8/ plusy? - stabilna w miarę praca, w stabilnych w miarę godzinach i ze stabilną co miesiąc tą samą pensją.
Tekst napisałem pod wpływem rozgoryczenia gdy okazało się, że od kwietnia dostaję przydział kolejnej roboty choć już teraz nie daję zrobić wszystkiego tego co powinienem. Po prostu się wkurzyłem, że zarabiam mniej od innych a ciągle komuś ujmują pracy a mi dodają. Oczywiście jak coś nie zrobię w terminie albo źle to łatwo znajdzie się winny. Wcześniej nie narzekałem ale teraz albo osiągnąłem swoje maksimum wytrzymałości albo po prostu zaczynam zachowywać się jak rasowy sfrustrowany urzędnik. Sam w duchu sobie myślę, że w innym pokoju nie robią tyle co ja, ale wiem, i nie raz słyszę krzywdzące opinie o moim pokoju. Wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tyle, że mi nikt w moich zadaniach nie pomaga a na mnie co rusz są cedowane obowiązki innych osób bo nie wyrabiają bo chodzą jęczą do kierowniczki ze za dużo mają bo są na zwolnieniu i nie ma komu robić.
Musiałem się wygadać, już mi lepiej. W takich chwilach jak ta uspokoić pomagają mi tylko dwie rzeczy: słodycze lub praca fizyczna. Dziś trochę pobiegałem, przyciąłem jabłonki w ogródku, umyłem okno w mieszkaniu Natalii. Była ładna pogoda, jest dobrze.
Łatwo jest mówić o innych, czy osobach czy zawodach, ale gdy już jakąś pracę poznamy od podszewki to nagle nam się oczy otwierają. Zawsze tak jest. Niestety do tego dochodzi polska mentalność... No wiem doskonale jak wygląda praca z ludźmi na podkarpaciu dlatego uciekłam na drugi koniec Polski, a podkarpacie odwiedzam tylko na święta i na wakacjach :) Czekam na post o nauczycielach ;)
OdpowiedzUsuńto prawda zgadzam się z Tobą, pewnie ja podobnie będę narzekał o nauczycielach, z tego co czytałem w Twoim ostatnim poście to wywnioskowałem, że Ty również pracujesz w szkole, mam nadzieję, że nie zrazi Cię ten tekst o nauczycielach i będziesz chciała zbijać moje argumenty, wiele ryzykuje tym postem : utratę czytelników, dość powiedzieć, że moja przyszła teściowa jest polonistką ale cóż taka już rola świecy zamętów
UsuńKurcze jeszcze nigdy nie widziałam pracy urzędnika...oczami urzędnika.No cóż współczuję ci,że tak się stało życie takie jest.W szkole czy gdziekolwiek ludzie się tak zachowują.
OdpowiedzUsuńCzekam na post o nauczycielach jako,że zawsze po nich jeżdżę ;)
pewnie takie rzeczy nie dzieją się tylko w moim urzędzie ale i innych miejscach pracy, pewnie nie ja jeden narzekam na niesprawiedliwy podział pracy według mnie, co do nauczycieli dawno już miałem w planach post na ich temat, w końcu może uda się go stworzyć
UsuńPapierologia utrudnia życie wszystkim, wydłuża sprawy, postępowanie administracyjne itd.
OdpowiedzUsuńto prawda zgadzam się, pewnie ta papierologia występuje nie tylko w urzędach ale w innych miejscach pracy też, ma swoje zalety po coś została stworzona ale jak tylko się da trzeba ją ograniczać do minimum, bo czasami jest tak, że więcej papierologii niż faktycznego działania jest
UsuńJedna rzecz, która wpadła mi do głowy czytając twój teks- Nie tylko w pracy urzędnika jest tak, że starsi zwalają winę na młodszych. Zjawisko to ma miejsce dosłownie wszędzie! To strasznie frustrujące :(
OdpowiedzUsuńto prawda ale trzeba o tym mówić i reagować, w pracy mamy taką kobietkę przed 60-tką i ni jak nie można jej zmusić do roboty nie mówiąc o jakieś pomocy, zawsze to nie jest jej działka, zawsze nie wie, nie narzekam na wszystkich starszych pracowników, jest też taka kobieta po 50-tce, która swoją działkę opanowała do perfekcji i gdy poszła na 2 tygodnie chorobowego to zrobił się ogromny chaos i zator w dziale
Usuńczytam, czytam.. i nigdy nie dam się zamknąć w urzędzie. wolę przymierać głodem niż wpakować się w tego typu robotę. to nie dla takich lekkoduchów, jak ja, którym w głowie tylko latanie po świecie.
OdpowiedzUsuń