sobota, 10 stycznia 2015

Dlaczego mężczyźni boją się ślubu?

Nie pamiętam już ile w życiu obejrzałem amerykańskich filmów o facetach którzy mieli dobrą pracę, byli przystojni i mieli kochającą, atrakcyjną partnerkę z utęsknieniem czekającą na oświadczyny. Faceci oczywiście nie mieli ochoty na ślub, lub w ogóle o tym nie myśleli, w końcu zostawali sami i dopiero wtedy dochodziła do nich świadomość co stracili i rozpoczynała się pogoń za utraconą kobietą. Dopiero po porzuceniu jak by to określiła nie jedna z pań dochodziło do przemiany małego chłopca w mężczyznę. Jak to na amerykańskie filmy przystało pogoń kończyła się zwykle odzyskaniem utraconej miłości ale w życiu przecież nie zawsze tak musi być. Zawsze się dziwiłem takim filmom, przecież to nie możliwe, to przecież w normalnym życiu się nie zdarza żeby porządny, zakochany facet miał problem z oświadczynami. Teraz jak problem dotknął mnie osobiście (tzn przystojny,dojrzały facet i kochająca go kobieta pragnąca legalizacji związku) inaczej oceniałbym takich facetów. 
Swoją Natalię znam prawie 2 lata bez kilku dni. Mam już 29 lat i wydaję mi się, że już najwyższa pora na ożenek. Na początku jak byłem z Natalią to w ogóle nie myślałem o ożenku, cieszyłem się tylko z miłych spędzonych razem chwil, cieszyłem się, że mam osobę z którą mogę porozmawiać, pośmiać ,potrzymać za rękę. Natalii też było wtedy dobrze, choć od razu zaznaczyła, że spotyka się ze mną tylko pod warunkiem, że to nie jest zabawa i że coś więcej z tego może być. Oczywiście ja to rozumiałem doskonale, nie jestem oszustem ale nie myślałem o tego konsekwencjach, po prostu cieszyłem się, że było mi dobrze. Gdy po jakimś czasie Natalia najpierw podsuwała pomysł poznania swoich rodziców, a później, tak gdzieś po roku wspominała o wspólnym życiu, zamieszkaniu ze sobą to wpadłem w lekką panikę. Choć ją kochałem i chciałem z nią być to zadałem sobie pytanie " to już pora, nie za wcześnie?" Małżeństwo jawiło mi się jako same obowiązki, konieczność rezygnacji ze swojej wolności. Konieczność zmiany dopiero co ustabilizowanego życia, życia z którego dopiero co zacząłem korzystać po ukończeniu szkoły znalezieniu pracy gwarantującej utrzymanie i zdobyciu kobiety, z którą jestem wstanie wytrzymać, a nawet pokochać. Bałem się, czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka, być zawsze dla niej wsparciem, w zdrowiu i chorobie utrzymywać ją, dbać o nią, być z nią już do końca życia choć jak każda kobieta, człowiek nie jest idealna i ma czasami ciężki charakter. Ciekawe czy ona też miała takie myśli? Kobiety nie zastanawiają się jak to będzie? do tej pory śmieszy mnie dowcip, że kobiety o przyszłości myślą tylko do ożenku a faceci zaczynają myśleć o przyszłości dopiero po ślubie. Oczywiście to tylko żart, a nie rzeczywistość ale coś w tym jest, że jakoś kobiety mniej się zastanawiają nad małżeństwem niż mężczyźni. Szybciej w tej kwestii podejmują decyzje.
Dziś już jestem po oświadczynach, Natalia przyjęła pierścionek już z pół roku temu. Mimo dalszych obaw o to czy nadaję się na męża oswoiłem się z myślą, że będę mężem Natalii i tak się pocieszam, że przecież nic się nie musi zmienić. Czemu miałoby się zmienić? Jesteśmy na etapie planowania ślubu i wesela i aktualnie mnie przeraża już tylko kołowrotek związany z tym dniem, tzn wynajęcie sali, zespołu, fotografa, kamerzysty. Przecież ja nie mam o tym pojęcia. Te wszystkie kwestie z załatwieniem i opłaceniem księdza, dylematem kogo zaprosić a kogo nie i tym podobne zmartwienia. Na szczęście wydaję mi się, że przynajmniej pieniędzy na ten cel nam wystarczy. Najbardziej się jednak boję, co będzie gdy po ślubie pojawi się dziecko. Wtedy dopiero utracę wolność. Dziecko dziś mi kojarzy się z brudnymi pieluchami, nie cichnącym wrzaskiem, chorobami i koniecznością podporządkowania wszystkiego tej nowej istocie łącznie z utratą wszystkich oszczędności. Stracę pieniądze, czas, który np mógłbym poświęcić na blogowanie, czytanie, pisanie, granie w swoją ulubioną grę i spanie no i już nigdy nie będę mógł czuć się spokojnie żyjąc zatroskany o swojego potomka. Wczoraj w pracy spotkałem jedna z pracownic pochwaliła się wyczynem swojego męża, który miał zawieść ich córkę na bal sylwestrowy. Ów mąż zapakował nową sukienkę księżniczki, butki, rajstopki do samochodu ale że popsuł mu się zamek centralny w samochodzie nie mógł go otworzyć. Czując, że nie zdąży dostarczyć córki na bal o czasie i widząc łzy w oczach córki wybił najpierw małą szybkę w samochodzie, wpełzał do środka wydobywając cenny kostium córki kalecząc się przy tym i plamiąc sukienkę własną krwią no ale jednak córkę dostarczył na bal o czasie, następnie zaprowadził samochód do mechanika a sam na piechotę wrócił do szkoły, żeby uwiecznić na kamerze jak jego córka świetnie się bawi, otoczona małymi adoratorami. Koleżanka była dumna z męża, chociaż ja bym tego nie zrobił dziś, ale jednak się boję, że mając własne dziecko będę stawiany przed tego typu zdarzeniami i co gorsza, że będę je podobnie rozwiązywał. No cóż mimo to chcę być ojcem, no bo jak to małżeństwo bez dziecka. Może jednak nie będzie tak źle.

26 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci za tego posta, może choć trochę nakierował mnie, co mojemu Narzeczonemu leży na sercu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. faceci wszędzie są tacy sami ;)
    wkradło się pewne niedopowiedzenie w tekst, ten facet najpierw wybił małą szybkę, widząc, że nic mu to nie daje wybił kolejną, no cóż czego kochający ojciec nie zrobi dla małej córeczki, która może nie zdążyć na bal

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Nie wiedziałam, że mężczyźni mają takue myśli :) byłam pewna, że to domena kobiet :)
    Ślub, wesele - wzięliśmy na mega chillout, bo tylko spokojne podejście do sprawy może uratować 'młodych' Nie daliśmy się całej gorączce, chociaż rodzina wariuje :)
    Małżeństwo to fajna sprawa, nie bój sie, hihi
    Ja już jestem po i nie zamieniłabym tego dnia za nic w świecie. Nerwy sie pojawiają, małe kłótnie, to normalne. Wszystko warte jest TEGO DNIA:)
    Nie zmienia ludzi zakochanych w sobie :)

    Co do dzieci, to nic na siłe. Przyjdzie czas i na to...:)
    Nie warto martwić sie na zapas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faceci też myślą o takich sprawach, ja się dziwię kobietom, że one przeważnie nie mają oporów przed małżeństwem, chociaż z samego myślenia i tak nic nie wynika, trzeba jeszcze dojść do właściwych wniosków i je zrealizować, ciężki okres przede mną ale jakoś to będzie, innej drogi nie widzę

      Usuń
  4. Tak , to prawda , jesli o dziecko chodzi to nic na sile bo to nie chwilowa zachcianka czy spelnienie chwilowego kaprysu ale wieloletni obowiazek ktorego nalezy byc w pelni swiadomym podejmujac decyzje o zakladaniu a zwlaszcza powiekszaniu rodziny .
    Troche Ci wspolczuje drogi Autorze , patrzac z wlasnego punktu widzenia ( dawno po slubie , pelnoletnie dzieci ) ze tak dluga i czasem trudna droga przed Toba ( Wami ) Ale to nic strasznego ani tylko i wylacznie obowiazkowego bo przeciez nic nie jest w stanie zastapic tylu radosnych chwil jakie towarzysza pojawieniu sie malutkiego nowego czlonka rodziny :)

    Ja przyznaje , ze nie mialem podobnych dylematow.Slub ( przed slubem) zupelnie nie kojarzyl mi sie z ograniczeniem wolnosci .Raczej byl dopelnieniem szczescia .Myslac o przyszlych dzieciach , decyzja o nim byla rowniez naturalna koleja rzeczy , chcialem by ta nowa podstawowa komorka spoleczna jaka chcielismy w krotce tworzyc miala swoj status prawny .Pamietam , ze pani w USC cos wspomniala o ochronie prawnej panstwa dopiero co zawartego zwiazku malzenskiego .Mnie m.in.o to chodzilo .Np.w moim owczesnym wyobrazeniu rodzina miala miec jedno wspolne nazwisko dlatego rowniez i z tego wzgledu prawne usankcjonowanie narzeczenskiego zwiazku bylo jak najbardziej zasadne .

    Mysle , ze nie taki diabel straszny jak go maluja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie to przecież nic niezwykłego mnie nie spotyka, raczej większość dąży do małżeństwa, dzieci, zbliżamy się oboje to trzydziestki i to chyba najwyższa pora żeby założyć rodzinę, słyszę często, że im człowiek starszy tym bardziej mu się nie chce, ale przecież i starszym od mnie przytrafiają się dzieci i jakoś sobie radzą, i ja sobie pewnie dam radę, chociaż jak obserwuje dzieciate koleżanki w pracy i siostrę Natalii, matkę 3-letniego chłopca to myślę, że te dobre czasy się już kończą
      w kwestiach prawnych małżeństwo wiele ułatwia, np dziedziczenie, możliwość załatwiania spraw za siebie
      co do nazwiska akurat moja Natalia chce mieć co najwyżej nazwisko 2-członowe, najchętniej zostałaby jednak przy swoim, choć moje nazwisko nie jest jakieś źle kojarzące się, toczy się między nami o to mały spór, na moje nieszczęście a może szczęście zakochałem się w feministce

      Usuń
    2. W kwestii nazwiska majac na mysli siebie wyrazilem sie w swej wczesniejczej wypowiedzi dosyc kategorycznie .Jednak tak ogolnie, jesli o innych chodzi ( nawet ew.mojego syna ) to mysle ze to kazdego sprawa .Gdyby zona w tamtym czasie zechciala zachowac rowniez swoje nazwisko pewnie bym sie zgodzil .
      Fakt, ze w dzisiejszym czasie w tak mlodym wieku juz tak czesto ludzie nie zakladaja rodzin (choc moja corcia dopiero co zalozyla ja w wieku 21 lat ) Jak niemal wszystko ma swoje plusy i minusy .Wczesne zakladanie rodziny ma to do siebie , ze dzieci przychodza na swiat na tzw. dorobku .Ale za to kiedy juz dorosna owczesni mlodzi rodzice sa ciagle jeszcze stosunkowo mlodymi ludzmi i moga znowu pomyslec o sobie .
      Czy im czlowiek starszy tym bardziej mu sie nie chce ?osobiscie wolalbym juz nie zaczynac wszystkiego od samego poczatku :)Ale w Twoim wieku drogi Autorze, biorac pod uwage dzisiejsze realia o wiele za wczesnie by mowic o " niechceniu sie " :)
      Generalnie obowiazek jakim jest dziecko to nic strasznego , ludzie odpowiedzialni tak wrecz sami z siebie wiedza co i jak maja robic by potomstwu zapewnic byt.

      Usuń
    3. to prawda jeszcze za młody jestem żeby mówić o tym, że już mogę nie dać rady bo jestem za stary

      Usuń
  5. Och, kocham schematy wywleczone z amerykańskich filmów :D Ale...czasem znajduje się w nich i ziarnko prawdy.
    Akurat mój Mąż wątpliwości jakoś nie miał, bo zaręczyliśmy się w sumie po dwóch latach związku niecałych, mając kolejno ja 20, on 22 lata. Pierwszy ślub wzięliśmy rok później ( mamy dwa śluby, bo nasza religia jest nieuznawana przez państwo polskie, nie ma jak ze ślubem katolickim że ładnie uznają to jako małżeństwo), a cywilny jeszcze później. I jakichś wątpliwości nie było, ani z mojej, ani jego strony...ale my jesteśmy dość specyficzni akurat w tej kwestii. Ale fakt faktem, obserwując niektórych znajomych widzę, jak przed ślubem samym się bronią. Ba, od jednego kumpla usłyszałam, że ślub to jak strzelenie sobie w kolano, koniec życia.
    Ale wyczyn męża koleżanki...szalony :D Podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz nie mam wątpliwości co do związku z Natalią, jak się żenić i mieć potomstwo to właśnie z nią, obawy mam przed tym czy damy sobie radę, czy jesteśmy na tyle odpowiedzialni, boję się o finanse bo choć mam w miarę stałą pracę to jednak nie zarabiam zbyt dużo, od rodziców też ciągle nie można brać, no ale odwlekać decyzji też nie można w nieskończoność, uważam, że w małżeństwie też można być szczęśliwym, ale to już zupełnie inna radość niż przed ślubem
      ciekawi mnie Twoje wyznanie, pewnie jest jakieś bardzo małe, bo wydaje mi się, że jeżeli byłoby zarejestrowane jako związek wyznaniowy to nie byłoby problemu większego z uznaniem takiego ślubu, udzielający ślubu poszedłby tak samo jak ksiądz do urzędu stanu cywilnego i zgłosiłby małżeństwo za nowożeńców

      Usuń
    2. A ja powiem, że u nas się ta radość nie zmieniła ani trochę w stosunku do tego, co było przed ślubem:) Więc...można:)
      Po prostu, można najogólniej powiedzieć, że jestem neopoganką i owszem, wielu ludzi w Polsce nie wyznaje starej wiary. I trochę też nasze śluby same z siebie są...mało formalne. To kolejny zwrot, zawierzenie naturze:) I sobie samym, rzecz jasna:)

      Usuń
    3. cieszę się, że nie czujesz żeby ogień w waszym związku malał, to dobrze, ale według mnie to normalne i nieuniknione, żeby miłość, uczucia w związku ewoluowały i przez to się zmieniały, ciekawi mnie trochę Twoje podejście do wiary, także z punktu widzenia praktycznego, wiesz moja Natalia ma taką grupę znajomych z którą czasami się spotykamy i opowiadamy sobie o przeczytanych książkach, mamy taki ambitny pomysł, żeby napisać opowiadanie, może nowelę "co by było gdyby Polska nie przyjęła chrześcijaństwa i pozostałaby przy starej wierze" Ambitnie założyliśmy sobie, że sięgniemy do historii i słownictwa z tego okresu, mam właśnie napisać rozdział i nie wiem jak się do tego zabrać trochę ale jakoś dam radę

      Usuń
  6. Takie rzeczy to dopiero przede mną :P jednak miło przeczytać o tych sprawach z innego punktu widzenia niż babskiego.
    Wyczyn tego pana powalił mnie na łopatki.Coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
  7. no ja nie do końca bym się zgodził z tym, że to taki piękny wyczyn, zgodzę się, że wyczyn był heroiczny, chociaż wg mnie to zbytnie rozpieszczanie dziecka, niewychowawczy komunikat, że tatuś zrobi dla Ciebie tylko co zechcesz, potem są takie księżniczki, które oczekują od partnera że ten będzie na każde jej skinienie głową
    wiesz zanim się obejrzysz będziesz stawiana przed podobnymi dylematami co ja teraz, im człowiek starszy tym czas szybciej płynie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienisz zdanie jak będziesz miał córkę. Tata musi tak rozpieszczać córunię, wiadomo w granicach rozsądku, ale taki bal dla dziecka to ogromne wydarzenie i przeżycie. Zdasz sobie z pewnych rzeczy sprawę dopiero jak sam będziesz miał dziecko. Zresztą pomyśl, szalejesz za czymś, masz jakieś hobby, lubisz gadżety? Ten Twój konik to tak jak ten bal dla tej dziewczynki. Co innego gdyby ojciec pobiegł i kupił jej tablet na życzenie, ale takie coś świadczy jak dobrze wie, co jest ważne dla jego córy.

      Usuń
    2. Ty wiesz lepiej, być może zmienię zdanie jak dorobię się własnego potomstwa, ale tak sobie myślę, że ten facet i tak by musiał wywalić tą szybę i tak i tak strata byłaby nieunikniona, mimo to nie chciałbym się znaleźć w takie sytuacji

      Usuń
    3. Też bym nie chciała ;), oszalałabym jakby mąż wybił szybę w naszym aucie, które krwawica spłacamy ;P

      Usuń
  8. Oczywiście, że bałam się ślubu(myślę, że bardziej niż mój mąż, bo ja ogólnie chciałam być singielką, marzyłam żeby zostać rezydentką na Malcie- nie po to, przecież kończyłam zarządzanie w turystyce- i zmieniać facetów jak rękawiczki zupełnie jak za czasów studiów) i do tej pory jak sobie uświadomię (jestem katoliczką), że mój mąż to mój ostatni partner w każdym aspekcie życia :P, to mnie dreszcz przechodzi.
    Jednak! Powiem szczerze, że dopiero teraz dochodzi do mnie ile bym straciła, gdybyśmy z mężem nie wpadli. Gdy patrzę na moje samotne koleżanki i ich szczere wyrazy zazdrości, gdy patrzę na kolegów, których jedynym popołudniowym zajęciem jest CS albo piwo z kolegami to dociera do mnie jak puste i trudne tak na prawdę jest takie życie. A przecież mamy je jedno i szaleństwem byłoby je stracić na głupotach oraz samotności.
    A co do dziecka. To Ci mówi kobieta trzy letniej córki. Nasze dziecko kosztuje z 1/3 tego co ja i z 1/5 tego co mój mąż, który pali i więcej niż ja je. Dziecko można ubrać za grosze, zjada ociupinkę, a jak była na mleku modyfikowanym to kupowaliśmy Bebiko (tanie, a prawie w składzie nie różniące się od mega drogiego Bebilonu), pieluchy też kupujemy za grosze. Większym wydatkiem był wózek, ale służy nam już dwa lata więc jego koszt jest relatywnie mały. Nie daj sobie wmówić, że dziecko jest drogie. Droga jest edukacja, ale skąd wiesz czy za te parę lat rzeczywiście nie wprowadzą darmowych podręczników dla dzieciaków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, zdecydowanie lepiej być w związku niż poza nim, człowiek nie czuje takiej samotności nie ma czasu na depresje, bo nie może myśleć tylko o sobie, co do dziecka to wnioskuję taką opinię po siostrze mojej Natalii, która twierdzi, że na wszystko jej brakuje w związku z tym, że ma 3-letniego synka a pracuje mąż i ona, pomagają jej też pracująca teściowa i rodzice

      Usuń
    2. Być może jest mi ciężko, jeśli rodzice mają wspólny dochód 2400 zł to na pewno będzie im ciężko, nawet bez dziecka. Wszystko tez zależy czy mieszkasz w wynajętym (jak my) czy u rodziców, czy tylko dokladasz się do rachunków czy opłacasz je sam, czy masz jakiś kredyt. Każda sytuacja jest złożona, ale jeśli ktoś ma niskie dochody to i bez dziecka jest ciężko. Wiemy jaka jest sytuacja w Polsce. Najniższa krajowa w Polsce to wysokość zasiłku dla bezrobotnych na zachodzie, a ceny mamy takie same...

      Usuń
    3. wiesz raczej mam małe dochody póki co, jakbym miał dochód 2400 netto, czyli na rękę to bym był zadowolony, na razie moja Natalia nie pracuje ale może z czasem się to zmieni, o tyle mamy dobrze, ze mieszkanie Natalia ma po rodzicach, którzy pomagają jej z opłaceniem czynszu, a resztę to już sami sobie radzimy ale i tak nie zostaje prawie nic, więc niestety szara rzeczywistość

      Usuń
  9. ołrajt, coraz bardziej Cię lubię, fajnie tak poczytać męski punkt widzenia. rozumiem doskonale, że można kogoś kochać i cieszyć się chwilą, ale łapać lekką spinę na myśl o wspólnej przyszłości. wydaje mi się, że to ogólnie (oczywiście nie we wszystkich przypadkach) odróżnia facetów od dziewczyn. kobiety po paru udanych randkach widzą wspólną starość, a mężczyźni po prostu cieszą się obecnym stanem rzeczy. ja w swoim poprzednim związku miałam to typowo babskie podejście, potem jednak zrozumiałam, że nie muszę wyobrażać sobie wspólnej przyszłości z facetem, by być szczęśliwą. cieszy mnie to, co jest teraz i po co mam się martwić, co będzie dalej? jestem gówniarą, mam 23 lata, miotam się po świecie, chcę popłynać statkiem na Karaiby, projektuję meble, gram w gry, piszę bloga, wieczory spędzam przy browarze. nie czas na stabilizację, i co gorsza, brrrr, dzieci. istnieje jednak szansa, że zmienię zdanie jak będę w Twoim wieku.
    pozdro dla Ciebie i Natalii.

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękuję za dobre słowo, jako mężczyzna uwielbiam komplementy, zwłaszcza od młodszych kobiet, myślę, że statystyczny mężczyzna bardziej boi się małżeństwa od statystycznej kobiety, masz bardzo ciekawe życie skoro masz możliwość podróżowania po świecie, nie każdy ma taką możliwość chociaż wiele osób by tak chciało, chociaż ja osobiście wolę swoje cztery kąty, z pewnością za parę lat zmieni Ci się światopogląd, nie wiem czy wtedy zapragniesz dziecka ale jeżeli tak to będziesz musiała gdzieś się ostać na stałe, pytanie tylko czy będziesz na to gotowa

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie pozwól żeby strach przed tym wszystkim pozbawił Cie przeżycia tego. Zawsze boimy się zmian i w 90% przekonujemy się, że niepotrzebnie. Osobiście nie jestem za przymusowym ożenkiem "no bo wydada", "już na to czas", jednak mój partner ma takie myślenie i sama nie wiem do końca jak to rozwiążemy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. teraz nie boję się ślubu, wspólnego życia po ślubie, martwię się samymi przygotowaniami, nie bardzo rozumiem Twój partner dąży do ślubu czy odwrotnie?, mniemam, że on a Ty byś jeszcze poczekała, w każdym razie uważam, że w tej sprawie po prostu trzeba uczciwie usiąść i porozmawiać razem, dojść do porozumienia, które obie strony zaakceptują i nie będą czuły się skrzywdzone

    OdpowiedzUsuń