Jak większość moich czytelników wie, jestem zaręczony, w przyszłym roku planuję zmienić stan cywilny. Wśród spraw, które muszę z narzeczoną pozałatwiać przed tym jakże cudownym dniem jest między innymi obowiązek zaliczenia nauk przedmałżeńskich. Zastanawialiśmy się nad dwudniowymi weekendowymi kursami organizowanymi przez zakonników bądź kursami połączonymi z wypoczynkiem oczywiście za dodatkową opłatą prowadzone przez księży jak i osoby świeckie. Zdecydowaliśmy się jednak na kurs prowadzony przez księży w parafii mojej Natalii, który ma polegać na uczestniczeniu w godzinnych lekcjach odbywających się po mszy niedzielnej przez dziesięć kolejnych niedziel. Wybraliśmy tą formę nauk przedmałżeńskich ponieważ czasowo nam najbardziej odpowiada, nie dotyka naszych finansów no i jakby nie było sprawia, że głębsza refleksja nad małżeństwem trwa nie tylko weekend ale całe dziesięć tygodni.
Wczoraj byliśmy pierwszy raz i przyznam wam, że jestem bardzo rozczarowany. Już opowiadam jakie mam refleksje po tej pierwszej nauce przedmałżeńskiej. Było ok dziesięciu innych par, nie powiem byłem wystraszony, że ksiądz będzie zadawał dziwne pytania ale z drugiej strony byłem przepełniony nadzieją, że usłyszę jakieś praktyczne wskazówki dotyczące instytucji małżeństwa. Miałem nadzieję, że usłyszę jakąś naukę w takim stylu jak mój kolega usłyszał na swoim kursie "że faceci są jak iskry, szybko się rozpalają i szybko gasną a kobiety są jak węgiel, trudno rozpalić ale jak się to uda to trudno potem je zagasić". Natalia widząc moją twarz pełną niepokoju, oczekiwania na to co będzie - świetnie się bawiła. Widziałem jak się cieszyła co mi oczywiście się nie podobało, ale pomyślałem sobie "niech ma tą krótką chwilę radości", przynajmniej ona się dobrze bawi. Tematem spotkania miało być coś o wspólnocie małżeńskiej. I prawdę mówiąc nic się o tej wspólnocie nie dowiedziałem, poza jakimś tam pitu-pitu, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, że jesteśmy dwoje a nie jedno, że jedno dopiero po małżeństwie, że wspólnota małżeńska oznacza wspólny budżet bo inaczej to nie ma sensu no i żebyśmy się dobrze zastanowili jeszcze bo nie tak łatwo uzyskać unieważnienie małżeństwa, że przysięgamy do końca życia. No i tyle było o wspólnocie małżeństwa. Dowiedziałem się za to, że ksiądz, który prowadził nauki dopiero został przeniesiony do parafii i że został "wrobiony" w te nauki, że ma nadzieję, że w przyszłym tygodniu będzie ktoś inny prowadził oraz, że jak będzie ciekawszy temat to porozmawia sobie z nami więcej wtedy bo o wspólnocie małżeńskiej to nie chce mu się gadać. Ksiądz zapytał nas tylko ile w zwyczaju taka lekcja trwa. Pomyślałem sobie, że ksiądz nowy, jeszcze nie przygotowany, że za tydzień będzie lepiej, ale gdy usłyszałem od innych par, że zwykle taka nauka trwa 20 minut to już wiedziałem, że ciekawiej za tydzień nie będzie. Cała pierwsza nauka z dziesięciu przewidzianych trwała 15 minut.
Ot i tyle, myślałem, że będę dziś mógł napisać długą i pouczającą notkę o wspólnocie małżeńskiej ale niestety nic więcej się nie dowiedziałem. Przynajmniej księża prowadzący nauki przedmałżeńskie w parafii Natalii szanują czas wiernych. Naszła mnie tylko taka refleksja, że jeżeli coś jest za darmo to bardzo się nam to w życiu nie przysłuży, nawet jeżeli ofiarują to nam księża. Chociaż, kto wie jak to będzie za tydzień.
A my właśnie jesteśmy świeżo z narzeczonym po kursie i jesteśmy bardzo zadowoleni. Dwie soboty, zajęcia prowadził ksiądz, mój rówieśnik i dwie babki, pokazujące naturalne metody planowania rodziny. Było bardzo sympatycznie i wesoło. Byłam zszokowana!
OdpowiedzUsuńteż nam się tak wydawało, że jednak taki kurs weekendowy będzie bardziej profesjonalny ale czasowo tak nam bardziej odpowiada
UsuńStacjonarne zajęcia często prowadzone są na odwal. Moi znajomi bardzo na nie narzekali. My z Narzeczonym zdecydowaliśmy się na kurs weekendowy, który okazał się strzałem w 10. Zajęcia były ciekawe i rozwojowe a my dowiedzieliśmy się wiele na temat siebie i swojego związku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
no ja tak trochę przypuszczałem, że może być nudno i niezbyt ciekawie na takich zajęciach prowadzonych przez zwykłych księży, pierwsze spotkanie to była porażka, zobaczymy jak będzie dalej ale z drugiej strony czy w ogóle na takich spotkaniach cokolwiek można się dowiedzieć? cieszę się, że przynajmniej nie trzeba za to płacić
UsuńNo to niestety źle trafiliście. Z naszych nauk wynieśliśmy bardzo dużo, a tylko pierwsze i ostatnie prowadził zakonnik. Pozostałe spotkania prowadziły małżeństwa i kobiety z poradni rodzinnej, Może następna nauka będzie lepsza i nam się tu będziesz rozpisywał ;)
OdpowiedzUsuńnom miałem taki pomysł, żeby o każdej nauce coś napisać, ale chyba nie będzie o czym, nasze zajęcia będą prowadzić raczej wikariusze na zmianę
UsuńAhh ten zapał księży. Ja na szczęście nie mam doświadczenia z tego, więc się nie podzielę.
OdpowiedzUsuńKupiłeś specjalnie nowe kredki do rysowania, haha? :D
skorzystałem z kredek Natalii, ma ich bardzo dużo, nie wiem czy je zachomikowała z dzieciństwa czy potajemnie kupiła na wypadek przyjazdu chrześniaka w odwiedziny, w każdym razie ma pełną paletę barw w kredkach, mazakach, pisakach i długopisach
UsuńCóż...w naszym mieście tylko w klasztorze jest normalnie. Ale tam są kolejki, a ja nie wiem jak będę miała weekendy w pracy .:/
OdpowiedzUsuńi tak wszystkiego będziesz musiała się nauczyć w praktyce ode mnie
UsuńJa też byłam sceptycznie nastawiona, ale trafiliśmy bardzo dobrze. W pierwszym dniu małżeństwo opowiadało anegdoty z życia wzięte, a później było odniesienie do nas i wskazówki. Z księdzem natomiast mi się nie podobało, bo przez cały dzień mówił tylko o swojej fundacji :/
OdpowiedzUsuńkażdy z kim rozmawiam o naukach przedmałżeńskich zachwala prowadzących świeckich a krytykuje księży. Widocznie księża w tej materii nie są zbytnio dobrze przygotowani do głoszenia prawd Bożych. To trochę dziwne, że tyle gadają o gender in vitro a tak mało potrafią przekazać wiedzy osobom przygotowującym się do małżeństwa
UsuńHm.. a ja mam kursy przedmałżeńskie w parafii. Zawsze mają to osoby po bierzmowaniu, przez 3 lata (1-3 szkoły średniej) i ponoć ma być to ważne na później... Zobaczymy jak będzie.
OdpowiedzUsuńteż robiłem taki kurs gdzieś w liceum, dostaliśmy zaświadczenia, ale nawet nie wiem gdzie to leży, zresztą Natalia też miała takie zaświadczenie i doszukać się go nie może również dlatego musimy zrobić jeszcze raz
Usuńchoć to było ponad piec lat temu my miło wspominamy nauki :)najnudniejsze były chyba zajecia z kalendarzyka sa takie jeszcze?
OdpowiedzUsuńbyłem tylko na jednych zajęciach, jeszcze ich nie było, podejrzewam, że pewnie są, ciekawe jaką minę ma ksiądz gdy o tym mówi
Usuńtych zajec nie prowadzi ksiądz u nas to było jakies małżeństwo potem była obowiazkowa wizyta w Poradni PP
Usuńhahaha, miałam w ramach zajęć w liceum te kursy, które prowadziła moja katechetka xDD Najbardziej śmiechowe to były zajęcia z obliczania dni płonych- kalendarzyka :D U nas w liceum wszystkie klasy mają to w 3 klasie, i dzięki temu w przyszłości oszczędzę sb czasu :) O ile wyjdę za mąż i odnajdę ten certyfikat ( obym go nie zgubiła :O)
OdpowiedzUsuńja też miałem takie zajęcia na lekcjach religii i też dostałem takie zaświadczenie ale mimo wszystko przejdę ten kurs razem z Natalią, wydaje mi się, że sens takich kursów jest wtedy gdy przechodzi się je razem
UsuńA Natalia miała? Czy robisz to dla niej? ;) Masz całkowitą rację, ale każdy pretekst jest dobry, by nie powtarzać tego doświadczenia ( na razie ) jest dla mnie dobry, może jak będę jak Bóg mi da, tak rozmiłowana jak ty w Natalii to się zdecyduję zrobić to razem z drugą połówką ^^
UsuńMy uczęszczczaliśmy na szybkie weekendowe kursy. Nie żałujemy. Było naprawdę fajnie :) gratuluję decyzji o ślubie i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńMy uczęszczczaliśmy na szybkie weekendowe kursy. Nie żałujemy. Było naprawdę fajnie :) gratuluję decyzji o ślubie i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńMy uczęszczczaliśmy na szybkie weekendowe kursy. Nie żałujemy. Było naprawdę fajnie :) gratuluję decyzji o ślubie i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńWeekendowe kursy chyba są jednak bardziej profesjonalne ale kto wie byliśmy dopiero na jednych zajęciach, dziękuję również życzę wszystkiego dobrego
Usuńa tam, trzeba. są księża, którzy za większą kasę wystawią ten papierek bez wizyty w kancelarii;) np. ten u mnie. jedyny plus pazerności, bo tych nauk na temat co wolno a co nie wolno pewnie bym nie wytrzymała;o
OdpowiedzUsuńnie wątpię, że są tacy księża, takie kursy to są takie w sumie nie wiadomo po co, zwłaszcza jak ktoś kto prowadzi takie zajęcia nie przekazuje żadnej tajemnej wiedzy inna sprawa jeżeli na takich zajęciach można się coś dowiedzieć
Usuńtak sie zastanawiam jaki sens maja takie nauki przedmalzenskie ...? Pomijajac fakt koniecznosci dopelnienia formalnosci by dostac slub .Przeciez ksieza maja ledwie zarys jakiegos pojecia o zyciu mazenskim czy rodzinnym .A sami zainteresowani przeciez nie sa dziecmi by im potrzeba bylo cokolwiek tlumaczyc.
OdpowiedzUsuńdla mnie to taka kolejna formalność, którą trzeba zaliczyć przed małżeństwem, wydaje mi się, że księża mogliby mieć jakieś pojęcie o małżeństwie gdyby do prowadzenia takich zajęć byli jakoś przygotowani a z tego co widzę, to co sami gdzieś tam usłyszą, przeczytają to potem to powtarzają oczywiście jeżeli jest to zgodne z ogólnymi wytycznymi Kościoła
UsuńDobrze, że nie były to nauki jak z kabaretu xD
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=1wHIBtfdGjk
Ale tak serio to może rozrusza się to całe towarzystwo xD
widziałem kabaret, bardzo dobry temat na skecz, było kilka dobrych momentów np. "konkubinat ciąży na mieszkaniu do kwadratu" albo "kalendarzyk trzeba powiesić sobie obok łóżka położyć się spać i czekać na telefon od proboszcza", to było dobre chociaż przyznam, że średnio lubię ten kabaret i mam wrażenie, że mogliby więcej wycisnąć z tego tematu ale i tak było całkiem ok
UsuńJa uważam , że księża nie są zbyt kompetentnymi osobami do nauk przedmałżeńskich...
OdpowiedzUsuńsą tacy jak wszyscy inni, uważam, że gdyby jakoś dodatkowo byli przygotowywani do prowadzenia takich zajęć to mogliby wiele rzeczy przekazać, niestety nie widzę tego przygotowania,przynajmniej na naszych zajęciach
UsuńByliby przygotowani gdyby byli pastorami na przykład..
Usuńjako księża też by mogli się przygotować, nie trzeba koniecznie być pastorem, tyle, że nasi księża lubują się w mówieniu o gender, in vitro, aborcji a zapominają o ludziach młodych, którym trzeba dać wskazówki rady,
UsuńHm, myślę, że do głębszej refleksji nad małżeństwem nie trzeba kościelnych nauk małżeńskich. A napisałeś tak, jakby takie refleksje były od tego uzależnione.
OdpowiedzUsuńmasz rację, kościół nie ma patentu na mówienie o małżeństwie, tym razem jednak chciałem podzielić się tym co usłyszałem od księdza prowadzącego zajęcia na temat wspólnoty małżeńskiej, niestety właściwie niczego się nie dowiedziałem
UsuńKurczę pamiętam to jak przez mgłę - 15 lat temu przeżywałam coś podobnego. Dla mnie to był niestety koszmar, nic mądrego z nauk nie wyniosłam a szkoda. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńKurczę pamiętam to jak przez mgłę - 15 lat temu przeżywałam coś podobnego. Dla mnie to był niestety koszmar, nic mądrego z nauk nie wyniosłam a szkoda. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńKurczę pamiętam to jak przez mgłę - 15 lat temu przeżywałam coś podobnego. Dla mnie to był niestety koszmar, nic mądrego z nauk nie wyniosłam a szkoda. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńpo prostu to chyba trzeba odbębnić i tyle, no bo czy to nasza wina, że księża to prowadzą tak a nie inaczej?
UsuńJa jeszcze nie miałam okazję chodzić na nauki przedmałżeńskie ale szczerze mówiąc z opowieści innych to chętnie nie będe chodzić :)
OdpowiedzUsuńna szczęście to nie trwa długo, nie jest jakoś nieprzyjemne a różnie to może być, w zależności od tego jakie kursy sobie wybierzesz
Usuńkurde, mnie też to czeka :) a sale weselną, zespół, kamerzystę i fotografa już macie?? :) kiedy ten Wasz wielki dzień? :-) powiem Ci, że sama zaczęłam się zastanawiać jak będą Nasze nauki wyglądać o których też trzeba pomyśleć. pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńno my planujemy ślub na przyszły rok 20 sierpnia, wszystko mamy mniej więcej już pozajmowane: lokal, zespół, kamerzystę, fotografa, teraz zrobimy te nauki mniej będzie do załatwienia na przyszły rok
UsuńPrzeczytałem post. Komentarzy przyznam już nie czytałem, bo jest ich za dużo (znaczy blog popularny;)) więc może się z kimś powielę. Prawda jest taka, że kursy weekendowe, wyjazdowe, rekolekcyjne są zazwyczaj dla tych, którzy naprawdę chcą coś dla swojego związku zrobić, zaś kursy przyparafialne przeważnie dla tych którzy chcą po prostu odbębnić obowiązek. Na te ostatnie przychodzą bowiem przeważnie Ci co od paru lat już razem mieszkają, swoje wiedzą, do niczego się nie dadzą przekonać. De facto przychodzą bo muszą - bo inaczej nie dostaliby "papierka". Do ich poziomu dostosowują się też zazwyczaj księża. I niestety jeśli nagle na 10 par pojawi się jedna, która chciałaby porządnie przerobić i przepracować kurs przedmałżeński to będzie rozczarowana.
OdpowiedzUsuńnie wiem które kursy są lepsze, kursy weekendowe są biorąc pod uwagę czas jednak krótsze, ale raczej nie zajmują się tym nie przeszkolone do prowadzenia takich zajęć ludzie, więc może faktycznie są lepsze, z tego co słyszałem to zajęcia prowadzone przez księży są kiepskiej jakości, ta część szkoleń prowadzona przez osoby "cywilne" są już ciekawsze, właśnie się dowiedziałem, że tę cywilną cześć też będę musiał odbyć
Usuń