sobota, 6 grudnia 2014

Piwo z przepowiednią - opowiadanie część II - ladacznica złego ducha

Po powrocie na plebanię od razu położyłem się spać. Czułem się niesamowicie zmęczony. Wypite piwo szumiało mi ciągle w głowie więc szybko po modlitwie położyłem się spać. Rano obudziłem się w dobrym humorze. Wczesne słońce wpadało przez okno prosto na moją twarz. Obróciłem się na bok i o zgrozo zobaczyłem w łóżku obok siebie księdza Antoniego. Obudziłem drania i zażądałem wyjaśnień. Okazało się, że w nocy była okropna burza z piorunami. Wszyscy wiedzą, że ksiądz Antoni chorobliwie boi się burzy toteż często jeżeli burza zdarzy się w nocy nie potrafi bez towarzystwa innej osoby usnąć. To nie pierwszy już raz ksiądz Antoni przyszedł do mnie w nocy spać. Zresztą u nas księży to normalne, że śpimy razem. Już w seminarium się w ten sposób sprawdzaliśmy. Poprzez wspólne spanie próbowaliśmy wyłapać chłopaków z ciągotkami homoseksualnymi. Może dla osób nie wtajemniczonych to brzmi trochę przerażająco ale to normalna praktyka w naszej społeczności. Trzeba jakoś wyłapywać nieodpowiednie osoby do pasienia owieczek. Wszystko było ok ale przypomniałem sobie o przepowiedni. Jakiś dziwny lęk mnie opanował. Wyjąłem komórkę i zadzwoniłem do księdza Romana sprawdzić czy czasem do niego do łóżka nie przyplątała się jakaś kobieta. I wykrakałem.. W telefonie odezwał się żeński głos. Tego było za wiele. Przekląłem soczyście Romana.  Bardzo się przestraszyłem. Ten cały ciąg wydarzeń, te przepowiednie, zachowanie ludzi, wszystko układało mi się w całość. Nie miałem do tej pory do czynienia z siłami nieczystymi, zresztą bałem się ich ale wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał się w swojej posłudze z nimi spotkać. Włosy zjeżyły mi się na głowie i czułem najcichsze odgłosy tykania zegara, cieknącego kranu, pisku myszek. Postanowiłem jednak nie dać się lękowi. Wiem, że nie można nigdy pozwolić sobie na słabość więc postanowiłem działać. Po modlitwie zjadłem śniadanie i wyspowiadałem się. Chciałem mieć czyste sumienie zanim zacząłem działać.  Nie byłem pewien kogo lub co spotkam. Wymyśliłem sobie, że udając dziennikarza lokalnej telewizji umówię się z Katarzyną M. na wywiad. Wiedziałem, że się zgodzi. To bardzo próżna kobieta, która lubi jak się o niej mówi, najlepiej jak się chwali jej urok osobisty, podziwia jej piękno zewnętrzne, gust do ubrań, warto też wspomnieć o jej nieprzeciętnej inteligencji i smykałce do biznesu. Wiedziałem, że tymi pochlebstwami łatwo ją podejdę i być może dowiem co się dzieje w Stalowej Woli. Sekretarka Katarzyny M. umówiła nas na "wywiad" na godzinę 20 w jej willi pod Stalową Wolą. Trochę mnie to zaniepokoiło. Po 20 już niedaleko do zmroku ale mimo lęku zgodziłem się. Ubrałem się po cywilnemu, zabrałem pierwszy lepszy notes, i z gęsią skórką pognałem na spotkanie Katarzyny. Kobieta miała ogromny dom z wielkim ogrodem w którym jednak zostawiła sobie stare drzewa: głównie sosny, brzozy. Cała posiadłość była ogrodzona wysokim ceglanym murem, także nikt nie mógł zajrzeć do środka. Dom był pełen drogich mebli choć dla mnie kiczowatych. Katarzyna M przyjęła mnie w jadalni przy wielkim stole mogącym pomieścić kilkanaście osób. Usiedliśmy jednak blisko siebie. Na rozmowę ubrała się bardzo wyzywająco w krwisto czerwony żakiet z dużym dekoltem i z o jeden za dużo odpiętym guzikiem od biustonosza. Jako ksiądz musiałem powstrzymywać się od patrzenia na jej duże piersi co sprawiało jej chyba przyjemność bo dość znacząco się uśmiechała. Miała rozpuszczone długie, faliste, czarne włosy i co chwilę wodziła palcem po swoim tatuażu modliszki, prezentując tym samym swoją szyję. Jej intensywne perfumy atakowały moje nozdrza, utrudniały tym samym racjonalne myślenie, ale dawałem radę. Zanim zaczęliśmy wywiad jej wąsisty kucharz z dużym mięśniem piwnym podał kolację. Czerwone mięso do tego sporo mocnego a jakże piwa, które znów zaszumiało mi w głowie sprawiło, że zacząłem zapominać po co tu przyszedłem. Było ciężko, na wpół myślący zacząłem z nią wywiad. Zacząłem zgodnie z planem. Wychwalałem jej urodę, styl ubierania, sukces i takie tam wiecie typowe męskie bajerowanie. Szło mi nadzwyczaj dobrze, zresztą nie było to trudne Katarzyna była spragniona pochlebstw. W tej chwili postanowiłem zadać właściwe pytania. Zapytałem czy za przepowiedniami nie kryje się jakaś czarna magia, diabelska magia. Zapytałem czy za jej sukcesem nie stoi podpisany cyrograf z szatanem. Nie przestała się uśmiechać ale też nie odpowiedziała mi. Powiedziała, że teraz pora na kąpiel w jacuzzi, kazała mi się rozebrać i tam wejść. Powiedziała, że tam udzieli mi reszty odpowiedzi i ze tam dokończymy wywiad. Sama poszła do łazienki chwiejnym krokiem w drodze już się rozbierając. Byłem tak otumaniony alkoholem, jej perfumami, że nie protestowałem ale byłem też bardzo przestraszony, podejrzewałem już co jest grane, szukałem tylko tego przedmiotu. Zanim wszedłem nagi do wody zdążyłem odmówić modlitwę ją poświęcić. Za chwilę zjawiła się naga jak ją Pan Bóg stworzył Katarzyna. Nie chciałem patrzeć ale jakaś tajemnicza siła nie pozwalała mi na to. Ta sama siła pobudziła moje ciało na jej widok. Pomyślałem, że to już koniec, że przyjdzie mi złamać przysięgę. Była bardzo pociągająca dla mnie jako mężczyzny. oszczędzę jednak opisu jej ciała. Na szczęście dla mnie i dla moich parafian po wejściu do święconej wody Katarzyna zaczęła zachowywać się co najmniej dziwnie. Jej ciało zaczęło się wyginać w nienaturalnych pozach, głowa obróciła się o 360 stopni. Zaczęła do mnie mówić męskim głosem straszne okropieństwa. Dla mnie jasne było, że opanował ją zły demon. Chciała wyskoczyć ale przytrzymałem jej ciało, żeby nie mogła tego zrobić. Z każdą chwilą szarpała się coraz mniej aż przestała się ruszać. Jej wzrok zatrzymał się na starej butelce piwa stojącej jak puchar na kominku. Tego przedmiotu szukałem. To był ten przeklęty przedmiot. Wyskoczyłem z wody walnąłem z całej siły butelką o ścianę i powatrzałem tą czynność tyle razy aż rozpadła się na wiele kawałków. Z ciała Katarzyny M znikł tatuaż modliszki, zmienił się też jej kolor włosów z czarnych na blond. Było już po wszystkim. Ubrałem się, wyjąłem Katarzynę i położyłem w jej łóżku. Gdy się ocknęła okazało się, że Katarzyna M. w młodym wieku wyjechała do pracy do Niemiec, tam opiekowała się starym dziadem, który za seks po śmierci zostawił jej tę przeklętą butelkę. Katarzyna od tej pory miała dziwne głosy w głwoie, które mówiły jej co ma robić. Jasne dla mnie stało się, że z rozbiciem butelki demon opuścił Katarzynę. Browar w mieście został. Piwo nadal było produkowane ale nie było już tak popularne jednak ludzie zaczęli wracać do normy i do kościołów. Do dziś jestem spowiednikiem Katarzyny i na przyszłą wiosnę będę udzielał jej ślubu. Tak oto uratowałem Stalową Wolę przed szatanem.

2 komentarze:

  1. zaskakujacy zwrot akcji od momentu wejscia Katarzyny M do wody :) A ciekawe jak by sie rzecz potoczyla gdyby kobieta okazala sie nie byc opetana przez szatana .Probowalaby uwiesc przestraszonego ksiedza ? czy ksiadz zapanowalby nad coraz smielej poczynajaca sobie zmyslowoscia ? :)) Oczywiscie w tej czesci opowiadania rowniez spodobal mi sie watek nagosci :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też się nad tym zastanawiałem czy ksiądz potrafił by się opanować na tyle i odmówić, wydaje mi się, że ten akurat odmówiłby, zaskakujące zwroty akcji to u mnie chyba norma, może to trochę dziecinne ale piszę tak jak mi to sprawia przyjemność

    OdpowiedzUsuń