sobota, 23 kwietnia 2016

Wyścig - Jenny Martin - recenzja

Nie czytam zbyt wielu książek. Przebrnę średnio przez zaledwie dwie może trzy książki w roku. To nie to, że nie lubię czytać. Lubię, ale nie zawsze mam czas żeby przeczytać książkę na raz od deski do deski, a inaczej nie potrafię. Nie lubię przerywać czytania tak samo jak nie lubię reklam, które przerywają film w najlepszym momencie. Znacie z pewnością ten dyskomfort, gdy musicie wrócić do rzeczywistości i zrobić coś co należy do naszych obowiązków a nie przyjemności. Byłoby jeszcze gorzej ze mną gdyby nie moja zakochana w książkach narzeczona. Natalia bardzo dba, żeby jej przyszły mąż zupełnie nie zaprzestał czytania książek. Właśnie dzięki mojej ukochanej mogłem przeczytać w tym roku swoją pierwszą książkę, Wyśćig autorstwa Jenny Martin. Nie jest to byle jaka książka bo jest to nowość, która ukazała się w Polsce dopiero trzynastego kwietnia. Więc jest to świeżynka a wszystko co nowe jakoś bardziej mnie interesuje, mimo, że czasami można się zawieść. Wydaje mi się, że książka nie jest skierowana do mężczyzn i to jeszcze w wieku 30 lat, a bardziej do nastolatek, które mogłyby się utożsamiać z główną bohaterką. Czemu tak uważam to się za chwilę przekonacie, przyznam jednak już teraz, że dobrze mi się czytała to historia i nie żałuję, że ją przeczytałem. 

Akcja powieści dzieje się w przyszłości, na jednej ze skolonizowanych planet. Mimo istniejącego rządu faktyczną władzę dzielą między siebie korporacje, które do złudzenia przypominają działania tych współczesnych. Dobrze jest tylko garstce korporacyjnych Sixerów, którzy bez ograniczeń mogą korzystać z dobrodziejstw świata. Cała reszta skazana jest na niewolniczą pracę dla korporacji lub na głodówkę ewentualnie na śmierć w przypadku gdyby komuś do głowy przyszedł bunt. Jedyną wspólną rozrywką wszystkich i tych bogatych i tych biednych są wyścigi samochodowe. Wokół wyścigów samochodowych zbudowana jest cała fabuła. Dzięki temu, że odniosło się sukces jako kierowca można się wybić z biedy. Bogaci utrzymując zespół samochodowy pokazują swój prestiż, manifestują swoją władzę. Jest to również sposób  na przejęcie lub utratę aktywów finansowych, bo Sixerzy lubują się w hazardzie. Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Phoebe. Jest utalentowaną kierowcą (dla feministek kierowczynią?), która ściga się w nielegalnych, ulicznych wyścigach. Po jednym takim wyścigu Phoebe zostaje zatrzymana przez Patrol Międzygwiezdny i dostaje ultimatum albo będzie jeździć dla znienawidznego przez nią Benroyala, właściciela największej korporacji albo ona i jej bliscy zostaną skazani i zesłani na ciężkie roboty w kopalni na innej planecie. W ten sposób Phoebe z nizin społecznych trafia do wielkiego świata korporacyjnych, do świata, którego tak bardzo nienawidzi. Na szczęście nie będzie tam sama. Jej pilotami, którzy mają prowadzić Pheobe podczas wyścigów zostają Cash i Bear, obaj są nią zainteresowani ewidentnie nie tylko na płaszczynie zawodowej i ona jest im również przychylna. Wszystko to przypomina mi trochę Igrzyska Śmierci, gdzie wywiązuje się podobny trójkąt miłosny. Zastanawiam się czemu, autorzy książek dla nastolatek ograniczają się tylko do dwóch amantów. Czemu nie zrobić by ich ze trzech albo nawet siedmiu. Jak mieć dylemat miłosny, kogo wybrać a kogo spławić to już na całego. Można by też odejść trochę od schematów i stworzyć sytuację w której bohaterka nie rezygnuje z żadnego, żyjąc w związku z kochankami albo, że sama jest tą drugą będąc nieszczęśliwie zakochaną. Niestety autorka trzyma się schematów. Przynajmniej Pheobe od razu wie kogo kocha a kogo traktuje jako tylko przyjaciela i zastanawia się jedynie nad tym jak im to powiedzieć. 

Książka trochę rozczarowała wizją przyszłości, która poza niewielkimi różnicami przypominają współczesne czasy. Wyścigi  samochodowe do złudzenia przypominają formułę 1 albo amerykańskie wyścigi samochodów po owalnym torze. Zresztą mało w książce jest szczegółowych opisów samych wyścigów, co trochę zaskakuje, bo jak już wspomniałem w tej historii wokół wyścigów wszystko się toczy. Dużo tutaj za to jest dylematów miłosnych głównej bohaterki, a także polityki i szykującej się rewolucji, która ma w zamiarach skutkować pozbawieniem władzy korporacyjnych. Trochę przypomina mi się pod tym względem seria Zbuntowana. Rozczarowało mnie również to, że na końcu książki akcja się nie kończy. Szykuje się więc zatem kolejna trylogia, którą można porównywać ze Zbuntowaną i Igrzyskami Śmierci.

 Podsumowując książka jest dobrze napisana, szybko się czyta. Mnie jako trzydziestoletniego faceta irytują zachowania zbuntowanej nastolatki lubującej się w skórze i glanach, nie słuchającej co się do niej mówi ale takim nastolatkom może przypaść do gustu ta książka. Tacy faceci jak ja też mogą ją przeczytać chociażby po to, żeby dowiedzieć się co siedzi w głowie nie dorosłym jeszcze pannom i co ich  może czekać gdy urodzi się im córka i gdy trochę jeszcze podrośnie.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Sezon na miłość a dwie połówki jabłka

Tak się składa, że dni się robią coraz dłuższe i jak idę do pracy i z niej wychodzę to jest jeszcze widno, przez co mogę dostrzec, że w końcu nastała moja najbardziej ulubiona pora roku czyli wiosna. Trawa się zieleni, drzewa zaczynają kwitnąć, kwiaty pachnąć, owady wydają z siebie wiosenne dźwięki ale co najważniejsze jeszcze nie gryzą i kąsają. W powietrzu unosi się woń chętnych do kopulacji zwierząt, szykujących się na wiosenną orgię, której owocem będzie przekazanie życia. Trudno, żeby w ten okres i ludzkie serce mocniej nie zabiło. Moje już dawno jest zajęte, ale mam świadomość, że wiele ludzkich serc teraz właśnie mocniej chciałoby zabić a musi usychać z tęsknoty do innej osoby. 
Spotkałem się wczoraj z bratem i jej narzeczoną i chwilę rozmawialiśmy o jego koledze, który dobił właśnie trzydziestki, a który wciąż nie może znaleźć sobie życiowej partnerki. Zastanawialiśmy się co jest z nim nie tak. I nie bardzo coś mogę powiedzieć złego na jego temat. Jest dość przystojny, przynajmniej trzeba powiedzieć, że nie jest brzydki. Może nie jest za bogaty, ale prace ma, coś tam potencjalnej dziewczynie może zaoferować. Nie jest napaleńcem, z tego co wiem na pierwszych randkach nie chce się całować a o seksie to nawet nie pomyśli. Jedyną jego wadą to jest sknerstwo, ale ponoć na  pierwsze randki nie żałuje grosza. Nasze dziewczyny zgodnie przyznały, że mu nie wychodzi bo za bardzo chce, że nalega na spotkania, mówi o dopiero poznanych dziewczynach jak o narzeczonych, chciałby od razu pominąć etap narzeczeństwa najlepiej, idealizuje każdą kobietę i mówi, że są dobre, rozsądne piękne.  Od razu gotów jest oddać się siebie całego. Ponoć kobiety takie zachowanie odstrasza, że niby facet wychodzi na zdesperowanego i budzi to strach. No ale przed czym się pytam? Co w tym jest złego, że ktoś bardzo chce? Z drugiej strony moja narzeczona ma wiele koleżanek, które są już w sile wieku ( czyli ok trzydziestki) a są same, jakoś adoratorów na horyzoncie u nich nie dostrzegam, choć wydaje się, że same nie chcą dokończyć swojego żywota. Nic nie robią żeby się ich status na facebooku zmienił i tylko czekają a jak już się im ktoś trafi to głównie tylko oceniają, zamiast dostrzec pozytywy. Nie są jakimś ułomkami, nie są najbrzydsze, są wykształcone, mają swoje dziwactwa ale która kobieta ich nie ma? I teraz tak sobie zadaję pytanie, czemu tak wiele osób jest samotnych pomimo tego, że większość z tych osób marzy o związku, tęskni za drugą osobą. 
Teraz stawiam odważną tezę. Wydaje się mi, że to przez fałszywy mit wpajany przez media o idealnym związku złożonego z dwóch połówek jabłka. Ludzie wierzą w idealną miłość, wierzą, że Bóg przeznaczył dla nas idealną drugą połówkę, a naszym zadaniem jest tylko ją znaleźć. Rzadko się to udaje ale jak się uda skleić już te raz rozdzielone połówki to już potem jest raj na ziemi i taki związek, że śpiewa się o nim w piosenkach, kręci filmy, pisze wiersze. Kłamstwo! Miłość w żadnym wypadku nie jest jak połówka jakiegoś tam owocu. Ludzie mają w podświadomości zapisany wzór takiej idealnej miłości i potem jak już dochodzi do pierwszej randki to szukają u osoby z którą się spotkali samych wad zamiast szukać pozytywów. Kobieta sobie myśli, łysy, brzydki, albo małomówny, nieśmiały czy też nie śmierdzi kasą, zamiast dostrzec, że facet ma charakter, dobre serce, poczucie humoru czy też inną pozytywną cechę. Facet często sobie myśli ale brzydka laska a sam wygląda jakby pociąg po nim przejechał. Przez to mamy wiele samotnych serc w społeczeństwie, które tak naprawdę usychają ze zgryzoty, bo do samotności nie zostały stworzone. Miłość zdecydowanie nie jest jak dwie połówki tego samego jabłka. Miłość, trzymając się już tak produktów żywnościowych jest bardziej jak mleczko do kawy, ziemniaczek do schabowego , czasem jak wisienka do tortu. Do kapusty nigdy nie będzie pasowało awokado czy mandarynka tak jak pasuje groch. Mimo, że po kapuście i grochu czasem są wzdęcia to i tak trzeba powiedzieć, że jest to najlepsze połączenie. Moja Natalia wymyśliła jeszcze, że miłość może być jak ładowarka i kontakt. Też według mnie bardzo trafne porównanie. Im szybciej ludzie zrozumieją, że miłość nie musi oznaczać ideału i że niekoniecznie tylko jedna osoba na całym świecie jest im przeznaczona to tym lepiej dla tych ludzi i mniej straconego na tęsknocie czasu.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Shingeki No Kyojin (Atak Tytanów) - dlaczego warto zobaczyć?

Shingeki No Kyojin (Atak Tytanów) to zarazem manga i anime. Pierwsza była manga czyli komiks, na  podstawie którego w 2013 r. ukazała się pierwsza, na razie jedyna seria anime czyli serial animowany. To tak informacyjnie dla tych, którzy nie rozumieją pojęć manga i anime, no ale czy są jeszcze takie osoby? Pewnie ich nie ma wiele. Od razu powiem, że w Atatku Tytanów nie ma żadnych cycków, czy nawet zbliżeń na majtki animowanych lolitek. Nic z tych rzeczy, aż sam się dziwiłem, no bo to  końcu Japończycy narysowali. Poza tym nie ma humoru, to nie serial komediowy, nie ma też żadnej magii, zaklęć, czy nadludzkich sił. Shingeki no Kyojin mu zupełnie inne atuty, którymi ma zainteresować odbiorcę. Historia osadzona jest w bliżej nie określonym czasie, przypominającym okres europejskiego renesansu. Akcja rozpoczyna się 100 lat po czasie gdy na ziemi pojawiły się olbrzymy, o ciałach przypominających zdeformowanych ludzi. Nie wiadomo skąd się wzięły, wiadomo jednak, że istnieją tylko po to, żeby zjadać człekokształtnych, inną zwierzyną się nie interesują, smakują im tylko ludzie. Resztki ludzkości schroniły się w wielkim państwie otoczonym jednym zewnętrznym murem i dwoma wewnętrznymi, które mają chronić ludzkość przed potworami. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy trójki młodych przyjaciół, - bruneta Erena, który z jednej strony ma bardzo wzniosłe ideały, chce odzyskać świat dla ludzkości, z drugiej strony niestety nie ma żadnych realnych możliwości by tego dokonać, - brunetki Mikasy, która jest bardzo silna, jest świetnym żołnierzem, pozbawionym wszelkich marzeń i emocji, której jedynym zadaniem wydaje się być chronienie Erena za wszelką cenę, -  Armina, wątłego blondyna obdarzonego za to niezwykłym umysłem.
Ludzkość w miarę bezpiecznie żyje sobie wewnątrz murów od czasu do czasu wysyłając poza mury ekspedycje żołnierzy, którzy mają się czegoś dowiedzieć o potworach, o ich słabych punktach. Z tych wypraw zwykle wraca mniej niż połowa żywych co cały czas przypomina ludzkości o zagrożeniu. Pewnego ładnego dnia przy murze pojawia się wysoki na 50 metrów olbrzym, który kopnięciem robi dziurę w murze. Przez mur przechodzą na terytorium ludzi tytani. Zaczyna się rzeź. W ustach olbrzyma ginie matka Erena tak jak wszyscy, którzy nie zdążyli uciec za pozostałe dwa mury. Państwo ludzi kurczy się o 2/5 terytorium i 1/3 ludzkości. Eren postanawia wstąpić do armii, żeby nie czekać bezczynnie na śmierć, żeby następnym razem być lepiej przygotowanym na spotkanie z tytanami. Armin i Mikasa idą w ślad Erena i też wybierają życie w armii. Tak się wszystko zaczyna.
Napisałem już czego nie ma w serialu teraz napiszę czemu warto zainteresować się tą serią. Zastanawiałem się po obejrzeniu pierwszej serii anime co mnie tak wciąga w tej historii. Z pozoru przecież wydaje się niedorzeczna. Tytani, wielkie mury, głupota. Doszedłem do wniosku, że najważniejsze są tajemnice. Nie wiemy co było przed tytanami, skąd się wzięły, jak ludzkość wybudowała mury, dlaczego ludzie giną w żołądkach olbrzymów. Z każdym odcinkiem ciekawość odbiorcy jest zaspokajana w małych porcjach, pojawiają się za to nowe pytania. W serialu jest mnóstwo patosu, górnolotnych słów, poświęcenia, bohaterskich czynów ale też brutalna rzeczywistość wojny, mnóstwo krwi, rozczłonkowanych ciał, strachu przed śmiercią, rozpaczy ale i szansy, że jeżeli nam to innym będzie lepiej. W serialu nie brakuje akcji, która jest bardzo zwrotna i zdradliwa. Czasami ma się już nadzieje, że postaciom z serialu uda się osiągnąć jakiś cel, a tu rozczarowanie, śmierć, kalectwo i zupełnie żaden efekt poświęcenia. Na szczęście chwile walki, napięcia przerywane są normalnością, treningami, zwykłym życiem.
Na pierwszy rzut oka ma się wrażenie, że to wszystko odgrzewany kotlet, że kojarzy się z zombie o których powstało już przecież tak wiele publikacji. Tytani są jednak inni, Z nimi nie ma żadnych szans w walce jeden na jeden, z nimi musi walczyć zastęp dzielnych wojowników i liczyć, że choć zginie połowa to chociaż jednemu uda się sprowadzić do parteru tytana. Atak Tytanów ciężko nazwać horrorem, chociaż mnóstwo w nim krwi, widoków rozerwanych ciał, pożeranych żywcem bohaterów. W serialu wydaje się, że jest więcej scen śmierci niż w samej Grze o Tron. Owszem po obejrzeniu zwłaszcza scen walk czasami skręcają się kiszki i daje znać o sobie żołądek. Mimo to nie nazwałbym tego horrorem. Trzeba wspomnieć też o muzyce, która jest bardzo patetyczna i dynamiczna. Może się podobać. Polecam najpierw obejrzeć serial animowany, gdyż jest dobrze narysowany, jest mnóstwo dynamicznych scen. Nie można się pogubić w akcji, Gorzej z mangą, której z pewnością bym nie czytał gdyby nie serial. Serial jednak opowiada tylko część historii i jak ktoś jest ciekaw co dalej się wydarzy to musi niestety sięgnąć już do komiksu, który jak na złość ciągle nie jest skończony. Co miesiąc wychodzą nowe zeszyty, które dochodzą już do finału całej opowieści, ale niestety na koniec sagi o tytanach przyjdzie poczekać jeszcze pewnie kilka miesięcy.
Polecam stronę wbijam.pl tam wydaje się można legalnie obejrzeć serial anime. Komiks z tego co wiem jest wydawany w Polsce, ale bez problemu można w internecie znaleźć go po angielsku.
Na zdjęciu można zobaczyć uśmiechniętego tytana przed schrupaniem człowieka. Miałem dodać zdjęcie, w którym widać jak się pożywia ale to już byłoby chyba za dużo.