środa, 24 września 2014

goło i wesoło


Swego czasu postanowiłem sobie, że będę na swoim blogu dodawał od czasu do czasu informacje z lokalnych serwisów internetowych i oczywiście będę okraszał je swoim komentarzem. Dziś przeczytałem taką właśnie jedną informację, że w piątek tj. dnia 19 września.2014 r. w okolicach południa jedną z bardziej ruchliwych ulic Stalowej Woli biegł nagi facet. Nie wiem jak w innych miastach i wioskach ale w moim mieście to nie był pierwszy raz. Jakieś 5 lat temu głośno było o studencie, który w wyniku zakładu pokonał podobną trasę nago a jego koledzy z tego wydarzenia nakręcili film i umieścili na youtube. O tym śmiałku nawet wspomniał Szymon Majewski w swoim programie czym ten śmiałek wpisał się w poczet osób, które rozsławiły Stalową Wolę. Niestety autorem biegu w zeszły piątek nie był wesoły student a młody człowiek prawdopodobnie z zaburzeniami psychicznymi. Wolałbym jednak, żeby autorem biegu był właśnie jakiś odważny, wesoły człowiek z dystansem do siebie biegnący w jakimś szczytnym celu, nie wiem np w imię parytetów w sejmie dla gejów i lesbijek a nie, żeby ten bieg był wynikiem choroby psychicznej.
No cóż zdarzenie jak zdarzenie, ciekawostka, która przykuje uwagę ale szybko się o niej zapomni i wróci do swoich codziennych spraw. Mi się jednak w związku z tym wydarzeniem nasunęło kilka myśli.
Po przeczytaniu artykułu zacząłem się zastanawiać, czemu nie chodzimy nago na co dzień i swoją nagość zachowujemy tylko dla siebie bądź może jeszcze dla swojego partnera. Dlaczego nagość tak nas bulwersuje i dlaczego nagość traktowana jest jak coś złego. Nie chce żeby mnie ktoś źle zrozumiał, sam nie odważyłbym się na pokazanie obcym ludziom nago i sam bym się wstydził oglądając takie osoby na ulicy, bez względu czy byłby to 50 letni facet z mięśniem brzusznym czy młoda atrakcyjna kobieta.Zastanawiam się czemu się wstydzę. Przecież ciało człowieka jest naturalne, nie ma nic w nim złego, wyglądamy tak a nie inaczej, dlaczego możemy pokazywać sobie swoją twarz ale już pokazanie stref z narządami płciowymi jest nieprzyzwoite co najmniej? Zastanawiam się z męskiego punktu widzenia ale zastanawiam się tylko czasem co jest podniecającego w ciele kobiety. Od pewnego wieku doskonale się przecież wie co kobieta kryje pod ubraniami. Każda ma te same narządy, które w zasadzie można powiedzieć wyglądają u każdej kobiety bardzo podobnie. Zresztą dzięki wszelakim mediom wiemy jak wyglądamy nago a od pewnego wieku nawet możemy praktycznie się przekonać jak wygląda obcy człowiek nago. Nie rozumiem tego powiem szczerze. Zwierzęta są nagie, Adam i Ewa w raju byli nadzy i  nikt nie powie, że ich nagość była zła. Dopiero gdy Adam i Ewa zostali wygnani z raju przekonali, że są nadzy i poczuli wstyd. Czy ponieważ dlatego, że jesteśmy wszyscy grzesznikami to czujemy wstyd na myśl o nagości? A może to wina lobby odzieżowego wespół  z lobby pornograficznym, że czujemy wstyd chodząc nago bądź podniecenie widząc nagiego człowieka płci przeciwnej? A może to nasza pycha, chęć zaznaczenia swojej wyższości w drabince społecznej. Im ktoś ma lepsze ubranie tym jego status społeczny jest wyższy. No nie wiem choć na pewno firmy odzieżowe i przemysł erotyczny straciłby na tym, gdyby chodzenie nago było czymś normalnym to uważam, że chyba chodzi o coś innego. Nasze nagie ciało stało się symbolem uczucia do drugiej osoby. Tak jak nie uprawiamy seksu z przypadkowymi osobami tak nie pokazujemy się nago przypadkowym ludziom. Myślę, że nagość została powiązana z miłością do partnera i dlatego nie wypada nam się pokazywać nago innym. Nie wiem kto dokonał tego powiązania, z pewnością nie natura, może tak się stało w wyniku tradycji, rozwoju człowieka? Nie wiem ale tak jest. Tak sobie myślę o tym o 22 40. Nie mam na tą chwilę lepszego wytłumaczenia.
Druga myśl to, że bieganie nago to jest świetny sposób na zyskanie rozgłosu i możliwość zaprezentowania swego poglądu. Tak np postępują kobiety z feminy obnażając swoje piersi w imię prezentowanych przez siebie poglądów. Zbliżają się wybory samorządowe. Zastanawiam się czy pokazanie się publicznie nago jakiegoś kandydata w wyborach mogłaby pomóc w zdobyciu urzędu. Głupia myśl, sam nie wierze, że by to mogło pomóc. Z pewnością taki kandydat zyskałby rozgłos ale pewnie nikt by nie chciał z taką osobą prowadzić poważnej dyskusji, chociaż z drugiej strony, gdyby za tą nagością stały ważne przesłanki, gdyby ta nagość miała służyć większemu celowi niż tylko zdobycie posady to kto wie. Może by to nie był taki zły pomysł.
a oto próbka moich zdolności artystycznych:

niedziela, 21 września 2014

Chłopaki do wzięcia, Kto poślubi mojego syna, Ronik szuka żony - recenzja

Witam ponownie. Dziś postanowiłem napisać o trzech programach telewizyjnych, które serwują nam trzy nasze największe stacje. Ponieważ są to programy o bardzo zbliżonej tematyce postanowiłem je porównać i podzielić się kilkoma moimi subiektywnymi opiniami, które pojawiają mi się po obejrzeniu tych audycji. Mało oglądam telewizję, zazwyczaj jak już to jakieś programy informacyjne, sport jak nie jest zakodowany, czasem jak się trafi dobry film. W ogóle nie interesują mnie i nie jestem w temacie talent show, które obecne są w każdej większej naszej stacji. Ostatnio jednak przeczytałem kilka informacji o nowym trendzie w tv, a mianowicie chodzi o programy, w których ukazani są mężczyźni poszukujący na oczach telewidzów swoich partnerek życiowych. Postanowiłem obejrzeć i oto co stwierdziłem.
Kto poślubi mojego syna - program produkcji tvn w oparciu o jakąś zachodnią licencje. Formuła programu polega na tym, że wolni faceci wybierają sobie "żonę" spośród kilku kandydatek. W wyborze tej jedynej panom pomagają matki. Obejrzałem drugi odcinek tego programu. Powiem tak. Żenada. Faceci są przystojni, dobrze wyglądają, ale są stylizowani na kretynów, chamów, maminsynków albo na wszytko jednocześnie. Faceci jawnie w programie przyznają, że chodzi im o zabawę a nie, że faktycznie liczą na poznanie tutaj tej jedynej i we wszystko tutaj wkręcane są jeszcze matki, teściowe w wydaniu, w którym boją się wszystkie młode dziewczyny, zastanawiające się jakie będą ich teściowe. Program jest sztuczny do bólu. Faceci to maminsynki, matki to kobiety nie pozwalające opuścić gniazda swoim pisklętom. A kandydatki na żony? Kobiety są młode, ładne ale bardziej niż na poślubieniu panów z programu chodzi im o samą wygraną. Program pokazuje chore relacje matek z synami, puste, egoistyczne lale i facetów leniwców, liczących na darmowy sex. Program opiera się na kontrowersji i nie zdziwiłbym się, gdyby jedną z konkurencji w dalszych odcinkach było ocenianie umiejętności łóżkowych kandydatek. Bliżej temu programowi do ogłupiających produkcji mtv niż do programu faktycznie pomagającemu samotnemu panu w znalezieniu partnerki. Po raz kolejny przekonałem się, że tvn traktuje Polaków jak idiotów i upokarza nas tworząc takie programy jakby dla nas nie liczyły się prawdziwe uczucia a tylko pieniądze, władza i sex.
Rolnik szuka żony - produkcja telewizji polskiej. Jakże to inny program od produkcji tvn-u. Tutaj naprawdę chodzi o pomoc samotnym panom w znalezieniu partnerek życiowych. Bohaterami programu są jak nazwa wskazuje, rolnicy, którzy z różnych względów nie ułożyli sobie życia z kobietami. Panów jest 5 i każdy na swoim gospodarstwie wygląda jak heros, prawdziwy mężczyzna, który ma pasję i potrafi poradzić sobie w życiu. Są jednak samotni. Panowie budzą prawdziwą sympatię. Są mili, prawdziwi i widać że naprawdę do szczęścia potrzeba im żony a nie sex-nałożnicy.
Do tego program nie pokazuje tylko pięknych i młodych lecz także tych starszych i nie koniecznie bardzo bogatych co bardzo mnie cieszy. No bo czy miłość jest zarezerwowana tylko dla młodych i bogatych? Polecam wszystkim z pewnością będę oglądał dalsze odcinki. Osobiście kibicuję Stefanowi, chyba ma 59 lat. Ciekawe jak sobie poradzi z paniami, które są w wieku babcinym. Chociaż jak mówiłem wszyscy panowie póki co budzą moją sympatię.
Chłopaki do wzięcia - to program telewizji Polsat. W tym programie co prawda nie chodzi o znalezienie partnerki dla samotnego pana lecz pokazuje panów szukających tej jedynej. Bohaterami są panowie z małych miejscowości, wiosek i małych miasteczek. Program sugeruje, że panowie właśnie z takich miejscowości  mają problem ze znalezieniem partnerek bo: są biedniejsi od panów z dużych miast, bo są słabiej wykształceni, wręcz upośledzeni umysłowo, bo nie są zaradni, przez co większość panien wyjechała szukając lepszego życia w większych miastach. Program według mnie jest bardzo stereotypowy, bardzo krzywdzi ludzi z małych miejscowości. Sam wychowałem się na wsi i wiem jak jest. Wśród mieszkańców wsi nie brakuje ludzi światowych, obytych, inteligentnych. To, że ktoś wybrał spokojniejsze życie na wsi, które niewątpliwie taki jest nie znaczy, że jest głupi i nie potrafi poradzić sobie w prawdziwym świecie. Pod tym względem wiele wspólnego ten program ma z produkcją tvn-u, która właśnie promuje ten "wielki świat" gdzie rządzą bezwzględni, egoistyczni ludzie rządzeni emocjami, gotowi iść do celu po trupach.
No cóż z tej telewizyjnej papki polecam tylko produkcję telewizji polskiej. Chociaż nie do końca podoba mi się pomysł szukania kobiety na oczach całej Polski. W poszukiwaniach partnera powinna być intymność zarezerwowana tylko dla dwojga. Naprawdę ludzi nie trzeba kierować co mają robić, żeby znaleźć sobie partnera, co najwyżej można im pomóc poznać się. Powyższe programy odzierają ludzi z intymności chociaż "Żona dla rolnika" nie przekroczyła granicy smaku i myślę, że tego nie zrobi. Zastanawia mnie też dlaczego nie ma programów w wersji kobiecej tzn gdzie kobieta by wybierała spośród panów. Przecież w realnym życiu to kobiety wybierają partnerów a nie na odwrót. Oglądalność byłaby mniejsza? Widzowie nie chcą oglądać kobiet pokazujących swoje prawdziwe ja? A może panowie walczący o względy kobiety nie są estetyczni.

czwartek, 18 września 2014

spowiedź złośnicy

Witajcie, 
z tej strony Natalia. Po ostatniej notce Siewcy wiele osób, które przeczytało tekst zaczęło mnie postrzegać jako bezduszną osobę, która zabrania kontaktów z rodziną swojemu partnerowi. Wyjaśnijmy zatem kilka spraw. 

1. Siewca nadal mieszka w domu!

Co za tym idzie widuje się z rodziną bardzo często - spędza z nimi większość urlopu, a znaczną mniejszość poświęca mi. Natomiast czasem nocuje u mnie na tygodniu i weekendy często spędzamy razem. Kiedy Siewca dzwoni do domu, bo ma coś do przekazania, albo żeby zapytać czy zrobić jakieś zakupy nie mam o to pretensji. Ale jeżeli dzwoni do domu, kiedy rano z niego wyjechał i wróci na następny dzień, żeby spytać co słychać (wiedząc mniej więcej jakie mają w domu plany) i czy nic się nie stało to mi się coś robi. Rozumiem jeżeli Jego Mama byłaby osobą starszą, schorowaną i samotną, ale jest zupełni odwrotnie - jest młodsza od mojej Mamy, zdrowa i cały czas Ją ktoś odwiedza. Więc nie do końca rozumiem tą troskę Siewcy o Matkę. Denerwuję się dlatego, że nasz związek nie składa się z dwóch osób - jest Siewca z Mamą i ja na doczepkę, a przynajmniej mam takie poczucie. 

2. Budując związek tworzymy nową rodzinę, a co za tym idzie trzeba odciąć pępowinę...
...co nie oznacza zerwania kontaktów z rodziną. 

Kiedy decydujesz się na stały związek musisz usamodzielnić się emocjonalnie i psychicznie od rodziców, co nie oznacza ich zostawienia! Rodzicom należy się szacunek i pomoc, ale też trzeba dać im szansę na życie własnym życiem i nie zawracania im tyłka swoją osobą. Kiedy jeszcze nie wyprowadziło się z domu mimo wszystko ma się ogląd na sytuację, ale jeżeli zaczynasz się martwić o domowników jak tylko wyjdziesz z domu (bo coś nie daj Boże stanie się pod twoją nieobecność), to już coś jest nie tak. 

Ja nie mieszkam z rodzicami od kilku lat i nosiło mnie po świecie, jednak nadal byliśmy w stałym kontakcie. W stałym to znaczy dzwoniliśmy do siebie 2 lub max 3 razy w tygodniu, a jeżeli wymagała tego sytuacja częściej. Moja rodzina wie, że jeżeli nie ma kto zostać z moim siostrzeńcem jak tylko mam czas chętnie to zrobię, a jak jest powódź to zawsze chętnie pomogę na tyle ile będę mogła, a mój dom automatycznie staje się centrum zarządzania kryzysowego zdolnym pomieścić kilku powodzian. Jednak w czasach spokoju czasem odwiedzamy się na weekendach i rozmawiamy ze sobą na tygodniu maksymalnie 3 razy, bo wiemy, że jak się coś dzieje zawsze możemy zadzwonić i wtedy wszyscy pomagają sobie tak jak tylko mogą. 

Jednak mimo dobrych relacji z rodziną trzeba pamiętać, że Rodzice niestety kiedyś odejdą, a my mamy być wtedy jednostką samodowodzącą, przy której stoi partner, na którego można liczyć. To my musimy być skupieni na sobie, a Rodzice muszą nieco odejść w cień, mimo to, że nadal ich kochamy i będziemy ich wspierać w razie potrzeby. Jednak moim zdaniem to Partner powinien być dla nas najważniejszy - nie rodzice czy własne dzieci, ale właśnie Partner, bo to z Nim chcemy przejść przez życie. W końcu Rodzice kiedyś odejdą, dzieci się usamodzielnią, a to my mamy mieć w sobie wsparcie. 
Jednak moim zdaniem nadmiernie uzależnianie od siebie kogokolwiek jest czymś okrutnym, bo wcale nie jest powiedziane, że ta druga osoba np. nie zginie w wypadku, albo nie postanowi żyć innym życiem. Co jeśli ten partner/rodzic/dziecko/przyjaciel, którego tak kochaliśmy i żyliśmy jego życiem postanowi pójść własną drogą? Załamiemy się? Zaczniemy zastanawiać się nad samobójstwem? Niestety życie jest okrutne, a my musimy się uzbroić w umiejętności, które pozwolą nam sobie z nim poradzić. Zatem bądźmy w jak najlepszych relacjach, chodźmy na kompromisy i szanujmy się, ale nie zapominajmy, że wszystko wokół jest strasznie ulotne, a nasze życie może zmienić się w każdej chwili. 
A widzę, że Siewca zajął miejsce męża dla swojej matki i ojca dla brata, co nie jest dla mnie zdrową relacją:/. 

Także nie do końca rozumiem postawę Siewcy oraz kilku z Was, którzy postawili już na mnie krzyżyk znając tylko punkt widzenia Siewcy...a może ja faktycznie jestem taka wredna i bez serca? 

Żeby było jasne - nie mam nic do mojej potencjalnej Teściowej, bo kiedy Ją odwiedzam stara się, żeby nic mi nie brakowało. Jednak czasem mam wrażenie, że tak na prawdę traktuje mnie jak kobietę, która zabiera Jej syna. Wiem, że nie jest łatwo pogodzić się z usamodzielnieniem się dziecka, ale kiedy Siewca jechał do mnie na weekend jakoś nigdy nie słyszałam o tym, żeby zaproponowała, żebym to ja ich odwiedziła - wtedy Siewca byłby na miejscu, a my mogłybyśmy nawiązać jakiś kontakt, a nie tylko poprawne relacje. Tymczasem mam wrażenie, że ta kobieta najlepiej czuje się w domu sama ze swoimi synami, bez osób postronnych...a szkoda.

Oj Siewco, przed nami jeszcze długa droga w docieraniu się i tworzeniu jednolitej i wspólnej wizji związku i własnej rodziny. Mam nadzieję, że sobie poradzimy. Wiem, że bardzo chaotycznie podeszłam do tematu, ale podchodzę do niego bardzo emocjonalnie i czuję, że Siewca potraktował mnie bardzo niesprawiedliwie mocno ubarwiając swoje spojrzenie na sytuację. Jednak mimo to mam nadzieję, że mnie zrozumieliście;). 
Pozdrawiam
Natalia

P.S. Sorry Siewco musiałam - mam nadzieję, że teraz Twoi Czytelnicy będą mieli szerszy obraz sytuacji i nie będą mnie traktować jak kobietę bez serca...

niedziela, 14 września 2014

dwa cycki

W piątek moja Natalia powiedziała mi gdy przyszedłem do niej po pracy, że najwidoczniej mam kochankę i że oprócz jej cycka ciągnę też cycek innej kobiety. Mówiła to bardzo serio, z poważną miną  więc się przeraziłem. W jednej sekundzie przypomniałem sobie wszelkie przewinienia jakie mogłem popełnić przeciwko wierności w stosunku do mojej lubej. Skąd takie poważne oskarżenia wystosowane przez moja ukochaną. Czy może jej się wydało, że podczas spacerów oglądam się za innymi, czy może ktoś coś napisał do mnie na komórkę lub przez internet o czym nie ja nie wiedziałem? A może jakaś koleżanka jej robi wodę z mózgu? W sumie przecież jestem wierny, więc skąd takie mocne słowa? No już z pewnością nie dotykałem piersi innej kobiety. Nie ma takiej opcji żebym nie pamiętał, przecież nie piję, a już na pewno nie tak żeby mi się film urwał. Odpowiedziałem więc spokojnie acz stanowczo, że nie mam innej kobiety poza nią. Natalia na to rzekła: A mamusia? Nie ma Cię tyle czasu. Tak często jeździsz do domu. Po co? Powinieneś odciąć w końcu pępowinę. Mówisz, że mnie kochasz, więc powinieneś, każdą wolną chwilę spędzać ze mną. Przecież ja Ci wszystko daję to co Ci trzeba. Jesteś ciągle na cycku mamy. Mniej więcej takie słowa usłyszałem. Z jednej strony spadł mi ciężki kamień z serca. Natalia nie podejrzewa mnie o zdradę. Z drugiej strony nie wiem czy jeszcze nie cięższy kamień uderzył w moją twarz.
Postanowiłem zarzut Natalii obrócić w żart. Powiedziałem, że kobiecie wystarczy jeden siurek, bo tyle ma mężczyzna i nawet jakby chciał mieć więcej to nie może. Więc kobieta musi się zadowolić tylko jednym siurkiem. Natomiast kobieta ma dwie piersi, toteż mężczyzna potrzebuje dwóch piersi. A że przy tej samej piersi kobiety ciężko wyżyć to musi mieć mężczyzna dostęp do piersi innej kobiety, najlepiej matki bo inaczej to już by była zdrada. Nie bardzo ją to rozbawiło. Trochę porozmawialiśmy o spędzaniu ze sobą czasu i jak to będzie po ślubie.
 Zresztą jest to poważny problem w związkach. Zaborczość kobiet, tak i matki jak i partnerki. Czy ja mając już swoją wymarzona partnerkę muszę porzucić rodzicielkę i się od niej odciąć? Czy ja chcąc zachować kontakt z domem w którym się wychowałem i matką nie mogę związać się z inną kobietą? Czy mężczyzna musi się borykać z ciągłymi wyborami między matka a ukochaną? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Kocham matkę i kocham Natalię. Nie chce między nimi wybierać. W domu u mamy jest mi dobrze. Mama ugotuje, posprząta, wypierze. W zamian ja pomogę coś koło domu zrobić, a że mieszkamy na wsi to jest co robić. Chcę jej pomagać. Z drugiej strony u Natalii jest trochę inaczej, co prawda pomagam jej we wszystkich domowych obowiązkach, sprzątam, zmywam, pomagam przy gotowaniu ale za to mogę się Natalii zwierzyć z takich spraw o których nie chciałbym rozmawiać z mamą, mamy wspólne pasje, robimy wiele rzeczy razem. Jedna i druga relacja jest dla mnie bardzo ważna. Chcę pomagać mamie  i zachować z nią kontakt. Chcę żeby Natalia nie była zazdrosna o moją matkę i czuła moją miłość. Tak by było idealnie. Wiem, że po ślubie będzie musiało to wszystko inaczej wyglądać. Będę mieszkał oddzielnie z Natalią i z nią więcej czasu będę. Nie zamierzam jednak przestać się interesować matką. Mam nadzieję, że obie najważniejsze kobiety ułożą ze sobą poprawne relacje. Inaczej, to czuje ze bez przerwy będę skazany na kłótnie z jedną bądź drugą albo obiema naraz. Na razie nie jest źle, ale zdarza się, że mama czy Natalia zwracają mi uwagę, że za mało jestem z nimi. Poza tym z innej strony muszę dodać, że facet, a na pewno już ja potrzebuje czasem trochę chwili tylko dla siebie, bez matki, bez ukochanej, tylko takie sam na sam, np teraz pisząc i myśląc. Nie znaczy to, że nie kocham Natalii pomimo, że z nią teraz nie rozmawiam.